Kiedy w październiku 2012 roku wystosowałem apel do władz miasta z prośbą o zmianę polityki oświatowej Bolesławca, wskutek której, w imię oszczędności, łączone są klasy w coraz bardziej liczebne oddziały – temat został zbagatelizowany przez zarządzających miejską oświatą.
Kiedy w październiku 2012 roku wystosowałem apel do władz miasta z prośbą o zmianę polityki oświatowej Bolesławca, wskutek której, w imię oszczędności, łączone są klasy w coraz bardziej liczebne oddziały – temat został zbagatelizowany przez zarządzających miejską oświatą.
Działo się to w okresie, kiedy w mieście organizowana była szkoła zarządzana przez oo. Pijarów. Wyraziłem wówczas nadzieję, aby utworzenie nowej szkoły było bodźcem dla władz do tworzenia zbliżonych warunków nauczania w pozostałych miejskich szkołach. Tak się jednak niestety nie stało i nie dzieje. Skutki widać m.in. po słabych wynikach egzaminu po 6. klasie.
W opublikowanej niedawno punktacji miejskich szkół wyniki nie są optymistyczne, szczególnie w Szkole Podstawowej nr 2. (Oddziały klas IV-VI przeniesione z budynku przy ul. Bankowej i upchnięte do budynku Gimnazjum nr 3 przy ul. Słowackiego). W tej szkole, szóstoklasiści uzyskali tylko 49,2%! W pozostałych szkołach lepiej, bo od 61,3 – 71,3% (dla przykładu, w jednej z prywatnych szkół – 81,3%).
Gdzie leży przyczyna coraz gorszych wyników? W nas, rodzicach? W uczniach? W nauczycielach? Nie sądzę, choć wskutek ich zwolnień, w związku ze zmniejszaniem liczby klas, jest ich coraz mniej. W polityce oświatowej państwa? Owszem. Ważna jednak jest kwestia samej organizacji szkół, która leży w gestii organu prowadzącego – czyli prezydenta miasta, który wydaje dyrektorom wytyczne. To ostatni gwizdek, aby próbować zmienić coś w tym zakresie, nawet kosztem innych inwestycji. Zmian wymaga kwestia zarządzania infrastrukturą i bazą oświatową Bolesławca. Nie chodzi tu jednak o widoczne i pożyteczne inwestycje w miejskiej oświacie, której świadkami są nie tylko rodzice, ale inni bolesławianie-wyborcy, którzy odnoszą wrażenie, że sprawy oświaty są w mieście dobrze prowadzone. Problemem i to dużym, są przeludnione klasy w miejskich szkołach, co w większym stopniu da o sobie znać kiedy nasze dzieci rozpoczną naukę na kolejnych szczeblach struktury polskiej oświaty. Wydaje mi się, że czas to zmienić, drodzy Rodzice.
Pozdrawiam