lis 21, 2014
11996 Wyświetleń
14 0

… o krwawym Kościele, wielkości Czechów, o Kruszynie…

Napisany przez

Ni to wieś, ni to miasteczko. Od zawsze bez praw miejskich, od zawsze też bez wiejskich majątków i zagród, ale z miejskim charakterem. Osada, a właściwie kolonia wyznaniowa założona przez uchodźców religijnych, ludzi doświadczających przez ostatnie kilkaset lat niewyobrażalnego terroru, prześladowań ze strony Kościoła katolickiego, katolickich władców, a później nawet nietolerancji ze strony ewangelickich wspólnot.

Tuż obok – na stronce  zapalono już pierwszą świecę adwentową, symbol zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, i dobrze. Ja jednak proponuję poznać historię jeszcze jednego, obok wieńca adwentowego i niemieckiej choinki, symbolu Świąt – Gwiazdy Herrnhuterskiej.

Gwiazda Herrnhuterska ( Herrnhuter Stern, Moravian Star) – podobnie jak choinka, wieniec adwentowy czy jarmarki bożonarodzeniowe – to na całym świecie znany symbol Świąt Bożego Narodzenia.

Na całym świecie – tak, lecz w Bolesławcu, a raczej w Kruszynie ze świecą, nawet tą adwentową na próżno jej szukać, choć Kruszyn, kruszynianie mieliby szczególne prawo do cieszenia się i zapalania tej pięknej  świątecznej gwiazdy.

bo…

Kruszyn to wyjątkowo ciekawa miejscowość, szczególnie jej część położona po południowej stronie szosy Bolesławiec–Chojnów, znana przed wojną jako Gnadenberg, a krótko po niej jako Godnów.

Gnadenberg, Gesamtansicht

Gnadenberg, Gesamtansicht

 

Ni to wieś, ni to miasteczko. Od zawsze bez praw miejskich, od zawsze też bez wiejskich majątków i zagród, ale z miejskim charakterem. Osada, a właściwie kolonia wyznaniowa założona przez uchodźców religijnych, ludzi doświadczających przez ostatnie kilkaset lat niewyobrażalnego terroru,  prześladowań ze strony Kościoła katolickiego, katolickich władców, a później nawet nietolerancji ze strony ewangelickich wspólnot.

 po kolei…

cirkev_jan_hus01

Jan Hus

… wszystko zaczęło się za sprawą Jana Husa. Największego czeskiego bohatera narodowego, filozofa i reformatora Kościoła,  twórcy ruchu religijnego – husytyzmu, prekursora protestantyzmu, który swą krytyką Kościoła wyprzedzał Marcina Lutra o stulecie, profesora Uniwersytetu Praskiego, męczennika i świętego uznawanego przez kościoły protestanckie i niektóre starokatolickie.

Jan Hus zapisał się w historii Czech jako wielki reformator i orędownik języka czeskiego w literaturze i liturgii. Hus jest powszechnie uznawany za twórcę literackiego języka czeskiego. Jego aktywność jako pisarza przyczyniła się do rozkwitu literatury czeskiej; dzięki niemu język czeski stał się w XV wieku najbardziej rozwiniętym językiem słowiańskim i wzorcem dla literackiego języka polskiego. Jest też uznawany za wielkiego czeskiego patriotę, pierwszego, który przeciwstawiał się germanizacji odrębności kulturowej Czechów.

Jan Hus był przede wszystkim reformatorem Kościoła, jego duchownym, zgorszonym powszedniością nagannego trybu życia, rozwiązłością i chciwością większości duchownych. Domagał się ograniczenia bogactwa duchowieństwa, piętnował rozrzutny i hulaszczy tryb życia dostojników kościelnych utrzymujących się z wyjątkowo wysokich podatków,  nakładanych głównie na biednych chłopów. Przeciwny był także wewnętrznemu rozpadowi Kościoła, skompromitowanego przez walki kolejnych papieży i antypapieży (do soboru w Konstancji – trzech jednocześnie).  Husa oburzała sprzedaż odpustów, szczególnie gdy jeden z papieży gromadził w ten sposób pieniądze na sfinansowanie walki z innym, konkurencyjnym papieżem, krytycznie wypowiadał się na temat domniemanych cudów przypisywanych uświęcanym hierarchom. Ta krytyka, krytyka mistyfikacji cudownych zdarzeń oraz domaganie się zdyscyplinowania kleru, spowodowały, że większość czeskich (niemieckich) duchownych stała się jego wrogami.

Kościół katolicki nie znał (i nie zna) litości. Od litości to był Pan Jezus, ale Ten umarł na krzyżu, a Kościół nie.

Jan Hus stał się krzyczącym sumieniem zdeprawowanego Kościoła, drugim po angielskim Wycliffie publicznym wrogiem Kościoła.

Konsekwencją działalności narodowej Husa i reformatorskiej w łonie Kościoła Katolickiego było podstępne zaproszenie go w 1414 roku do Konstancji na sobór. Ten sam sobór, na który zapobiegliwi duchowni ściągnęli  szynkarzy, hektolitry piwska, okowity, siedemset prostytutek i to raczej nie po to, aby je przywrócić na drogę cnoty.

Jan Hus przybył na sobór i, mimo listu żelaznego od króla Zygmunta Luksemburskiego i osobistego zaproszenia nań od Antypapieża Jana XXIII, został  w listopadzie 1414 roku uwięziony, osądzony za herezję i 6 lipca 1415 roku żywcem spalony na stosie.

Johna Wycliffe’a nie udało się spalić, przynajmniej za życia, ale łaska i miłosierdzie Kościoła Katolickiego nie zna granic, ani ziemskich ani czasowych.

John Wycliffe, choć zmarł na długo przed soborem w Konstancji, bo 31 grudnia 1384 roku, to nie uniknął stosu. Z woli wybranego papieżem na konklawe podczas soboru w Konstancji w 1417 roku papieża Marcina V, w 1428 roku został – co prawda pośmiertnie, ale jednak – na stos zaprowadzony. Marcin V nakazał bowiem biskupowi angielskiemu, aby ten kości Wycliffe’a wyjął z grobu – z niepoświęconej, bo na inną miłosiernie nie zasługiwał, ziemi cmentarza w Lutterworth,  zmiażdżył, spopielił i wrzucił do rzeki Swift.

W 1420 roku papież Marcin V (jeden ze światlejszych, mimo wszystko, papieży w historii) wydał specjalną bullę, w której zapowiedział i zaapelował o zorganizowanie krucjaty przeciwko czeskiemu kacerstwu, czeskiej myśli niepodległościowej i czeskiej wolności religijnej.

W sumie Kościół katolicki zorganizował pięć wypraw krzyżowych przeciwko czeskim husytom.

Śmierć Husa stała się powodem do wybuchu powstania w Pradze, które ogarnęło całe Czechy i stało się początkiem obronnych wojen husyckich, wymierzonych przeciwko antyczeskiej i katolickiej tyranii wspieranej przez papieża i cesarza Zygmunta Luksemburskiego.

Ukształtował się również w Czechach odrębny Kościół taborycki, który udzielał wiernym komunii pod dwiema postaciami i który uznał Husa i Hieronima z Pragi (pojechał na sobór do Konstancji bronić Husa – za co rok później, również z woli łaskawego Kościoła, skończył na stosie) za męczenników, a następnie stopniowo stworzył doktrynę podobną do późniejszego kalwinizmu. Wyznawcy tego kościoła to znani w Polsce, Niemczech i wielu innych krajach bracia czescy (znani później jako bracia morawscy – założyciele podbolesławieckiej kolonii Gnadenberg).

Kościół husycki odrodził się w Czechosłowacji w 1920, a wspólnoty braci morawskich istnieją w wielu krajach świata. Trwałym skutkiem epoki wojen religijnych pozostał na ogół niechętny stosunek Czechów do Kościoła rzymskokatolickiego.

ale za nim do tego doszło, to…

Wojny husyckie ogarnęły nie tylko Czechy, ale i Rzeszę, Austrię częściowo Polskę, Węgry, Saksonię, Bawarię. Ruch husycki dzielił się na frakcje, dochodziło do konfliktów miedzy nimi, były zdrady i zmiany frontu. Doktryna husycka nigdy nie była jedna, husyci różnili się między sobą w kwestiach organizacji Kościoła oraz w sprawach teologicznych. Pamiętać jednak należy, że był to ruch wewnątrz Kościoła katolickiego. Mimo frakcyjnych różnic husyci bez wyjątku zgadzali się co do postulatów zawartych w tzw. Czterech Artykułach praskich, w których tłumaczono przyczyny schizmy w Kościele czeskim oraz przedstawiano argumenty za rewolucją jaką było powstanie husyckie.

 W 1434 roku nauki głoszone przez umiarkowaną frakcję husytów tzw. utrakwistów uzyskały akceptację ze strony soboru powszechnego w Bazylei, podpisano tzw. kompaktaty praskie w zamian za uznanie władzy papiestwa i praw Zygmunta Luksemburskiego do korony czeskiej.

Husyci powrócili na łono Kościoła katolickiego, a na terenie Królestwa Czech został utworzony Kościół utrakwistyczny, który istniał do 1627 roku, tj. do końca trwania wojny trzydziestoletniej w Czechach. Po tym roku ruch husycki został całkowicie zakazany.

Ostatecznie miłosierny Kościół wypiął się na Czechów i papież Pius II unieważnił je w 1462 roku.

Dla naszej historycznej analizy, celem dojścia przez meandry historii do Kruszyna i świątecznej gwiazdy, konieczny jest krótki rys i wspomnienie o drugiej i chyba najważniejszej husyckiej frakcji – tzw. taborytów.

Taboryci to najbardziej radykalna frakcja husycka, zawdzięczająca swą nazwę od południowo-czeskiego miasta Tabor – jednej z większych twierdz husyckich.

Po latach wojen husyckich, taboryci zostali ostatecznie pokonani w roku 1434 przez katolików oraz wspieranych przez nich owych ugodowych utrakwistów, którzy wcześniej zdradzili ruch pod Lipanami. Doprowadziło to do m.in. zawarcia przez utrakwistów pokoju z papieżem i cesarzem Zygmuntem Luksemburskim, na mocy którego husyci powrócili do Kościoła katolickiego i jednocześnie zagwarantowali sobie prawa wynikające z podpisanych kompaktatów praskich, a Luksemburczyk został ponownie intronizowany na tron czeski. Taboryci nie zgadzali się wcześniej na ten pokój, ponieważ odrzucali władzę papieży i hierarchii kościelnej oraz chcieli ekspansji swej wiary w całej Europie.

jiri_z_podebrad2

Król czeski Jerzy z Podiebradów

Ruch taborycki przetrwał we wschodnich Czechach, gdzie znalazł się pod polityczną opieką Jerzego z Podiebradów (pierwszy w historii król-regent państwa europejskiego, który odrzucił wiarę katolicką – przyjął nauki Jana Husa).

Ruch braci czeskich, wywodzący się w prostej linii z ruchu husyckiego, zapoczątkował taborycki myśliciel Petr Chelčický, który swym pacyfizmem, etyką swych traktatów skłonił pewną część husytów do życia we wspólnotach wzorujących się na życiu apostołów i realizujących w praktyce nauczanie Jezusa.

W 1457 roku, pod wpływem nauk Piotra Chelczyckiego, w Kunvaldzie husycka grupa przekształciła się w chrześcijańską gminę żyjącą według utopijnych idei, a od 1467 roku – po synodzie gmin braci czeskich w Lhotce pod Rychnovem – w niezależny od utrakwistów i katolików kościół z własną hierarchią duchowną pod nazwą Jednota Braci Czeskich (Unitas Fratrum).

Synod w Lhotce doprowadził do schizmy w czeskim Kościele, a sama Jednota uznana została za nielegalnie działającą sektę i poddana katolickim prześladowaniom. Jednocześnie w tym samym czasie nastąpił szybki wzrost liczby wiernych, przyłączali się do nich idealiści związani do tej pory z kościołem utrakwistycznym, a także pozostałości wspólnot chrześcijańskich działających w ramach husytyzmu. Katolickie prześladowania „sekty” nasilały się. W 1481 roku król Maciej Korwin wygnał Jednotę z Czech do Mołdawii. Bracia czescy powrócili jednak do ojczyzny i osiedlili się głównie na Morawach, gdzie mogli liczyć na przychylność miejscowego rycerstwa i utworzyli drugą po czeskiej prowincję kościelną.

Stąd kolejne – obok Bracia Czescy, Jednota Braci Czeskich, Jednota Bracka, Unitas Fratrum, określenie – Bracia Morawscy.

W XVI wieku w  czasie reformacji Bracia Morawscy nawiązali kontakty z Marcinem LutremUlrichem Zwingli, co skutkowało ostatecznym porzuceniem doktryny katolickiej. Bracia Morawscy doczekali się własnego tłumaczenia biblii, odrzucili celibat duchownych i spowiedź indywidualną oraz rygorystyczne praktyki katechumenatu dla nowych wiernych.

Nastąpiły prześladowania i terror ze strony katolickich Habsburgów. W 1548 roku cesarz Ferdynand I Habsburg wydał edykt, w którym zmusił znaczną część członków Jednoty Brackiej do opuszczenia Czech lub do zmiany wyznania na katolickie. Rozpoczął się okres wzmożonych prześladowań, a po przegranej w dniu 8 listopada 1620 roku bitwie na Białej Górze, gdzie Czesi ponieśli największą klęskę w swej historii w starciu z katolicką koalicją, a czescy protestanci – w tym członkowie Jednoty Brackiej – stracili wszelką możliwość nie tyle swobodnego wyznawania i praktykowania, co fizycznej egzystencji.

Represje dotknęły wszystkich protestantów. Skonfiskowano ich majątki (połowę wszystkich posiadłości ziemskich w Czechach), a następnie przekazano je habsburskim lojalistom, którzy od tej pory zaczęli stanowić trzon czeskiej szlachty (np. Trautmannsdorfowie, Schwarzenbergowie, Liechtensteinowie). Rozpoczął się krwawy czas rekatolicyzacji, konfiskata majątków, dóbr protestanckich. Czechy wyludniły się, zostały zrujnowane gospodarczo. Katoliccy Habsburgowie ostatecznie zlikwidowali niezależność Królestwa Czech. Skutkiem ich polityki było całkowite zniemczenie czeskiej szlachty, wyższych warstw społecznych. Język czeski został sprowadzony do rangi plebejskiego.

Podkreślam to, bo My Polacy jako jedną z przyczyn swego zapóźnienia cywilizacyjnego ciągle podnosimy studwudziestotrzyletni okres braku państwowości. Czesi nie mieli jej przez 300 lat, stracili suwerenność, stracili elity, mimo tego, po uzyskaniu niepodległości w 1918 roku byli potęgą gospodarczą w Europie. Potem powojenne blisko 50 lat moskiewskiego zamordyzmu, a po wspólnym zrzuceniu bolszewickiej podległości, nadal jeszcze daleko nam do poziomu czeskiego PKB.

Czesi dzisiaj są najbardziej laickim krajem w Europie – wierzących jest coś poniżej 2 % społeczeństwa, a My? My, jak powiedział swego czasu premier Goryszewski…

W czasie wojny trzydziestoletniej i po Pokoju Westfalskim ją kończącym, Bracia Morawscy doznali niszczycielskiej dla nich fali prześladowań. Działalność braci czeskich została zakazana, a przywódcy Jednoty  udali się na emigrację. Resztki wspólnoty zeszły do podziemia. Kościół przetrwał w Czechach jako nieformalne i tajne gminy wyznaniowe na Morawach, na Śląsku, w Kotlinie Kłodzkiej i w Sudetach, gdzie jego wyznawcy doczekali się Patentu Tolerancyjnego z 1781 roku. (wiki – dokument wydany przez cesarza austriackiego Józefa II 13 października 1781 roku).

Na mocy patentu ewangelicy luterańscy i kalwińscy oraz prawosławni, Imperium Habsburgów, zyskali wolność wyznania, możliwość budowy domów modlitwy i uregulowania stosunków z dalej panującym Kościołem katolickim (np. należne płatności), uzyskali też częściowo równe prawa osobiste z katolikami.

Domy modlitwy jakie zezwolono budować nie mogły mieć charakteru publicznego kościoła, a więc nie mogły mieć np. wejścia głównego od strony ulicy, czy nie mogły mieć wieży. )

Pełne zrównanie praw wyznaniowych nastąpiło w połowie XIX wieku w okresie tzw. Wiosny Ludów, przede wszystkim poprzez wydany w 1861 Patent Protestancki.

…ale wcześniej, bo na początku XVII wieku Bracia Morawscy zmuszeni zostali do emigracji do Polski, do Saksonii, na Łużyce, na Śląsk.

W 1721 roku hrabia Mikołaj Ludwik von Zinzendorf  otrzymał w spadku po swej babce – hrabinie Katarzynie von Gersdorff, pietystce i zwolenniczce Spenera, dobra Bertelsdorf na Górnych Łużycach.

Tam też rok później – w 1722 roku spotkał morawskiego cieślę Christiana Dawida, który poprosił go o udzielenie schronienia dziesięciu czeskim egzulantom – Braciom Morawskim z okolic Jiczyna i Fulneka na Morawach.

Hrabia zgodził się, a gdy po kilkuletniej podróży powtórnie zjawił się w swych łużyckich dobrach, zdziwił się widząc nowowybudowany dom egzulantów.

ale po kolei…

zinzendorf

Hrabia Mikołaj Ludwik von Zinzendorf

Hrabia Mikołaj Ludwik von Zinzendorf urodził się w Dreźnie 26 maja 1700 r. jako syn saskiego ministra, a ochrzczony został przez jednego z twórców pietyzmu, zaprzyjaźnionego z rodziną –  Spenera, (jednego z dwóch głównych ideologów protestanckich i twórców wewnątrzkościelnej odnowy, opartej na przekonaniu o konieczności osobistej wiary i oddania Chrystusowi, spotkaniach modlitewnych i biblijnych. Pietyści starali się przeciwdziałać skostnieniu kościoła luterańskiego, który został zdominowany przez ortodoksję cechującą się pojmowaniem wiary jako przyjmowaniem w posłuszeństwie dogmatów, dbałością o należyte sprawowanie sakramentów i podkreślaniem autorytetu Kościoła. Biblia ustąpiła miejsca księgom wyznaniowym, reformacyjna idea powszechnego kapłaństwa – bardziej hierarchicznemu pojmowaniu Kościoła, a życie kościelne skostniało w zewnętrznych formach; ograniczało się do uczęszczania na nabożeństwa, słuchania kazań będących często popisem barokowej retoryki i erudycji kaznodziejskiej i przystępowania do sakramentów. Pietyści kładli nacisk na pielęgnowanie życia wspólnotowego (ecclesiola in ecclesia – mały Kościół w Kościele), studiowanie Biblii, budujące kazania. Domagali się wiary żywej i serdecznej: nie wystarczy być ochrzczonym i werbalnie wyznawać dogmaty chrześcijaństwa, trzeba własnym życiem świadczyć o swojej wierze. )

Już wkrótce, bo jako półtoramiesięczne dziecko, został osierocony przez ojca, a matka poślubiła wkrótce pruskiego oficera i wyjechała z nim do Prus, powierzywszy synka swoim rodzicom.

Mikołaja wychowywała babka, Katarzyna von Gersdorff, pietystka i zwolenniczka Spenera. Jej właśnie, jak potem przyznawał, zawdzięczał „rozbudzenie wiary”. W wieku 10 lat babka umieściła go w hallskim Pedagogium, centrum pietyzmu utworzonym przez Augusta Hermana Franckego.

W 1716 r. Zinzendorf rozpoczął studia na uniwersytecie w Wittenberdze. Chociaż jego marzeniem było poświęcenie się pracy duszpasterskiej, to ze względu na swój wysoki status społeczny nie mógł, bo nie było przyjętym, by osoba o takiej pozycji podejmowała studia teologiczne. Za namową babki, chcącej przygotować go do kariery na dworze książęcym, zaczął więc studiować prawo.

W 1722 r. poślubił hrabiankę Erdmuthe Doroteę Reuss-Ebersdorf – także pietystkę i objął stanowisko radcy na dworze drezdeńskim. W swym drezdeńskim domu organizował spotkania pietystów, wydawał też polemiczny tygodnik „Socrate de Dresde”, w którym krytykował dworskie rozpasanie i „politykę kulturalną” Augusta II Mocnego – saskiego elektora i króla Polski, a stolicę Saksonii porównywał do biblijnej Sodomy i Gomory.

Na pokrycie wydatków, jakie wiązały się z założeniem rodziny i honorowym pełnieniem funkcji publicznej, otrzymał od babki dobra Bertelsdorf na Górnych Łużycach, położonych ponad dwadzieścia kilometrów na południe od Goerlitz. Tam właśnie w 1722 r. udzielił schronienia uchodźcom religijnym, braciom morawskim, a 17 czerwca 1722 roku Christian Dawid ściął pierwsze drzewo pod nową osadę.

baumfaellen

Ścięcie pierwszego drzewa

 

Czescy egzulanci w dobrach hrabiego von Zinzendorf założyli osadę Herrnhut, co można by przetłumaczyć jako Miejsce Strzeżone Przez Boga.

Liczebność egzulantów szybko rosła, schronienie znajdowali nie tylko uchodźcy z Moraw, ale i ewangelicy saksońscy, którzy narazili się zwierzchności Kościoła katolickiego. Trzeba bowiem pamiętać, że saski elektor August II Mocny  w 1697 r. przeszedł był na katolicyzm, by objąć tron polski, luteranie saksońscy obawiali się, i niebezpodstawnie, że w myśl zasady cuius regio, eius religio zmuszeni zostaną do konwersji, bądź doświadczać zaczną szykan czy represji… W 1732 r. na rozkaz króla, hrabia Zinzendorf został zmuszony by sprzedać swój majątek i opuścić kraj. Nauka nie poszła jednak w las, a właściwie studia prawnicze – hrabia przepisał majątek na żonę, ochroniwszy tym samym i dobra, i wspólnotę herrnhutów, a sam udał się do Stralsundu.

Wcześniej jednak, w 1727 roku, po śmierci babki, hrabia von Zinzendorf mógł wreszcie całkowicie poświęcić się działalności duszpasterskiej i opiece herrnhuckiej Gemeiny (Gemeiny nie Gemeindy), która w międzyczasie urosła do 300 osób. W tymże roku doprowadził do zjednoczenia wcześniej zróżnicowanej doktrynalnie i wewnętrznie skłóconej grupy. Pod jego wpływem wspólnota  przyjęła pietystyczną pobożność, przezwyciężyła różnice wyznaniowe i stała się częścią luterańskiej parafii Bertelsdorf.

W 1727 r. doszło w Hermhut do zawarcia unii i ustanowienia Jednoty braterskiej (Unitasfratrum), a dzień 13 sierpnia uznany został za cudowny, w którym podczas eucharystii celebrowanej przez pastora Johanna Andreasa Rothera za sprawą Ducha Św. przezwyciężone zostały wszelkie różnice między członkami nowopowstałej Jednoty. Owe wspólne przystąpienie do Sakramentu Komunii Świętej, jego interpretacja teologiczna po dziś dzień zdaje się być główną barierą między różnymi wyznaniami chrześcijańskimi.

Herrnhut było formą wczesnochrześcijańskiej wspólnoty.  Wszyscy jej członkowi byli sobie pod każdym względem równi, wszyscy też mieli taki sam obowiązek pracy na rzecz bractwa, jak i też równe prawo do korzystania z owoców wspólnej pracy. Wspólnota gwarantowała swoim członkom pomoc i opiekę w razie choroby czy niepełnosprawności. Dzieci podlegały od 8 do 16 roku życia obowiązkowi szkolnemu, według tego samego programu, lecz w odrębnych szkołach.

Schulstandorte

Pierwswze szkoły

 

Wspólnota narzuciła sobie spory rygoryzm moralny, zakazane były m.in. rozwody, seks pozamałżeński, gry hazardowe, tańce i picie alkoholu.

Nie stosujących się do jej zasad Wspólnota mogła wykluczyć ze swego grona. Jednota szybko wytworzyła także własną obrzędowość i tradycję, zawierające elementy zaczerpnięte z różnych wyznań i kultur, klasycznej reformacji husyckiej, luterańskiej czy kalwińskiej

Wspólnota Bracka Herrnhut była też pierwszym kościołem protestanckim, który zaczął na dużą skalę prowadzić misje w krajach pozaeuropejskich. Pierwsze herrnhuckie placówki misyjne powstały w 1732 r. na wyspie St. Thomas na Karaibach (obecnie Amerykańskie Wyspy Dziewicze) i w 1733 r. na Grenlandii. W II połowie XVIII wieku placówek takich było już kilkadziesiąt na wszystkich kontynentach. Herrnhuckie misje różniły się znacznie od misji katolickich. Misjonarzami byli z reguły świecy członkowie Bractwa, którzy wspólną pracą z tubylcami starali się przekonać do chrześcijaństwa, jednocześnie kształtując przyszłe elity miejscowego kościoła.

Dzisiaj do wspólnot herrnhuckich na całym świecie należy ponad 850 tysięcy członków, w 19 samodzielnych Kościołach, z czego 80% w Afryce (600 tysięcy) w Północnej, Środkowej i Południowej Ameryce i prawie 30 tysięcy w Europie.

Równolegle z podjęciem zamorskiej działalności misjonarskiej, w wyniku szybkiego wzrostu własnej populacji herrnhuterzy zaczęli poszukiwać miejsc na założenie własnych nieodległych kolonii.

W 1740 roku pruski król Fryderyk II Wielki zdecydował się zaatakować austriacki – katolicki Śląsk, licząc m.in. na narastającą wrogość pomiędzy prześladującymi protestantów Habsburgami, a w większości luterańską ludnością bogatej prowincji, i w ciągu dwóch miesięcy zajął go wraz z Ziemią Kłodzką.

Po latach katolickich prześladowań pruski król wprowadza m.in. pełnię swobód religijnych. Na przykład w Bolesławcu w 1741 roku po blisko 90 latach nieobecności powołano po raz pierwszy ewangelicką parafię, a na całym Śląsku zaczęły jak grzyby po deszczu powstawać ewangelickie domy modlitw.

Wkrótce też rozpoczynają się rozmowy odnowionego kościoła Braci Morawskich z rządem Jej Królewskiej Mości, którego owocem jest wydanie w 1742 tzw. Generalnej Koncesji, która stanowiła: „[…] żeby owi Bracia, jak i w całym królestwie, tak i na Śląsku mogli się osiąść i zasymilować, posiadając przy tem zupełną swobodę sumienia i wolność na wykonywanie ich Służby Bożej oraz utrzymywanie w porządku ich kościoła, pod jego królewską mość i jej protektorat wyłącznie podlegać będą, a także ichnim biskupom”

Generalna Koncesja była prawem w oparciu o które zezwalano na zakładanie w państwie pruskim kolonii herrnhuckich.

SAMSUNG

Gnadenberg na przełomie XVIII i XIX w.

Pierwsza taka osada została założona w roku 1742 w miejscowości Niesky, położonej kilkanaście kilometrów na północ od Goerlitz. Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami obowiązującymi we wspólnocie, miejsce lokalizacji nowej osady wybrano drogą losowania. Już zaś w następnym roku powstały dwie kolejne osady, tym razem na Śląsku: w Piławie Górnej (niem. Gnadenfrei) między Dzierżoniowem a Świdnicą i w Godnowie (niem. Gnadenberg) k. Bolesławca.

Na Śląsk Braci Morawskich zaprosił Ernest Juliusz von Seidlitz, przyjaciel Zinzendorfa, mocno zaangażowany w ruch pietystyczny. W jego dobrach powstała pierwsza na Śląsku herrnhucka kolonia – Gnadenfrei, a jeszcze tego samego roku, w dobrach rycerskich Jana Fryderyka von Falkenheyn, dziedzica Kruszyna i Łazisk, skutkiem skierowanego do Króla listu z prośbą :

„Allerdurchlautigster, allergrossmaechtigster Koenig und Herr!

Es sind in Schlesien jederzeit gar viel Untertanen, zum Teil auch verschiedene von der Noblesse  gewesen die sich zur maerischen Kirche gehalten, nach und nach aber, weil ihnen von der ehemaligen roem. – kath. Landescherschaft des freie Religionsexerzitium untersagt und sie In der Gewissensfreiheit gestoert Wordem, mehrenteils sich zerstreutaun ausser Landem sich begeben haben. Ich selbst bekennte mich zu dieser maechrischen Kirche, bin aber bei der kath. Kirche zu Bunzlau eingepfarrt, woselbst ich gleichwohl meine Gewissenfreiheit nich finde. Ew. Koenigliche Majestat bitte ich alleruntertaenigst  zu erlauben, auf meinem Gute zu Gross Krauschen, in der Fuertentum Jauer gelegen, ein Bethaus zu erbauen und daselbst einen Prediger von der maerischen Konfession zu fozieren (berufen) und halten. (…) ”

Von Falkenhein wystosował do króla Prus prośbę o pozwolenie na wybudowania w jego dobrach, jako gorliwemu katolikowi i słudze rzymsko-katolickiej społeczności, kościoła Wspólnoty Morawskiej, jednocześnie odwołując się do chwalebnej wolności sumienia, oraz wskazując, że wielu Ślązaków, także arystokracji zasiliło już szeregi Braci Morawskich.

Król w odpowiedzi wyraził zgodę –

 „Se. Koenigliche Majestaet  In Preussen, unser allergnaedigsten Herr, erteilen hierdurch dem Hans Friedrich von Falkenheyn auf Gross Krauschen und Looswitz die gnaedige Erlaubnis, auf seinem Gute Gross Krauschen ein Bethaus zu errichten und darin den Gottesdienst nach den Vorschrift der moerischen Konfession oeffentlich auszuueben, einen Priester gedachter Konfession dabei nach Gutbefinden zu bestellen, auch im uebrigen die von den maerischen Bruedern hergebrachte Kirchenzucht und Ordnung beobachten zu lassem. (…)”

i wybudowano drugą na Śląsku kolonię Gnadenberg (Kruszyn). 

Przez kilka lat (1743-49) placówka herrnhucka istniała też w Rozumicach (niem. Rössnitz) na południowej Opolszczyźnie. Wszystkie te osady miały charakter rzemieślniczo – rolniczy. Sam Zinzendorf mawiał, iż rezygnacja z uzależnienia rozwoju gospodarczego kolonii od gospodarki rolnej jest podstawą realizacji służby misjonarskiej, jest podstawą braterskiej współpracy w Jednocie.

Natomiast w 1745 r. osadnicy z Herrnhut, głównie wykwalifikowani tkacze, osiedlili się w mieście Nowa Sól (niem. Neusalz/Oder) koło Zielonej Góry, tworząc w południowej części miasta odrębną dzielnicę. W następnych latach osadnictwo herrnhuckie objęło wiele krajów Europy (poza Niemcami m. in. Anglię, Holandię, Szwajcarię, Rosję, kraje bałtyckie) oraz Amerykę Północną, gdzie największym ich skupiskiem stały się Karolina Północna i Pensylwania.

W latach 60 tych XVIII wieku hernhuterzy skierowali się na wschód – do Rosji. W samej Łotwie i Estonii znalazło schronienie około 14-tysięcy herrnhutów, jednak szczyt fali emigracyjnej miał miejsce w latach 1765-1766. Tak duży napływ „innowierców” oraz ich działalność misyjna wywołał sprzeciw Cerkwi, która w 1743 roku doprowadziła do zakazu działalności herrnhutów (Sam von Zinzendrof został nawet na krótki czas aresztowany).

Kolejnym etapem migracji herrnhutów stała się Rosja właściwa. Pozwolenie na ich osiedlanie wydała caryca Katarzyna II mimo przeciwnego stanowiska Cerkwi pełnej obaw co do misyjnej działalności Wspólnoty, nazbyt ryzykownej dla kościoła wschodniego. Koniec końców herrnhuci osiedlili się nad Wołgą w guberni Astrachania. W 1765 roku założyli wspólnotę „Sarepta” położoną pomiędzy Wołgogradem, a Astrachaniem u ujścia Wołgi.

Sarepta – któż z nas nie zna smaku Musztardy sarepskiej?

Sławę w Rosji i ponadczasową markę kolonia herrnhutów zawdzięczała rodzinie Glietsch, założycielom dwóch największych w całej Rosji fabryk musztardy. Prestiż musztardy podkreślał dodatkowo fakt, iż Glietschowie byli liferantami carskiego dworu. Dzięki temu fabryki Johana Caspera Glietscha uzyskały status monopolisty w Rosji. Imperium rodziny Glietsch istniało do początku XX wieku.

Gnadenberg  swoje początki datuje na 6 marca 1743 roku, kiedy to herrnhucki misjonarz Martin Dober,  na wcześniej wybranej parceli, położonej w południowej części dóbr von Falkenheyna, na tzw. Wzniesieniu, od którego wywodzi się późniejsza nazwa herrnhuckiej kolonii– GnadenbergŁaskawa Góra, dokonał wyznaczenia 68 działek budowlanych, w obecności hrabiego von Zinzendorf położono też kamień węgielny pod pierwszy Dom Modlitw i cmentarz – Gottesacker (Bożą Rolę). 

cmentarz Gnadenberg

Cmentarz w Gnadenbergu

Osadę założono, rozplanowano według z góry założonego projektu –  lokalizacja musiała spełniać, podobnie jak jej macierzysta kolonia w Herrnhut, dwa zasadnicze warunki: położenie przy głównym szlaku komunikacyjnym oraz w bezpośrednim sąsiedztwie posiadłości protektora i założyciela.

246551

Wielka Sala – dom modlitw

Osadę lokowano na planie krzyża, w którego punkcie centralnym, w miejscu krzyżowania się ramion – rynku, wybudowano Dom Modlitw, zwany też Wielką Salą (Grosse Saal) , który pełnił też inne od liturgicznych funkcje, a w odróżnieniu od kościołów nie mógł posiadać wieży, ani wejścia od frontu – w osi budynku. Po obu zaś stronach placu, wzdłuż jego dłuższych boków wybudowano dla członków wspólnoty tzw. domy chórowe.

Rysunek2

Domy chórowe

Członków wspólnoty podzielono na tzw. chóry, różne pod względem płci i wieku. W ten sposób powstały chóry braci stanu wolnego, sióstr stanu wolnego, chór małżeństw oraz chór wdów i wdowców.  Dla małżeństw i rodzin zbudowano oddzielne domy. Trzeba jednak pamiętać, że wszyscy członkowie jednoty byli sobie równi, niezależnie od płci, wieku, narodowości czy pochodzenia społecznego. Byli sobie równi (zwracali się do siebie po imieniu lub per bracie, siostro), i wszyscy mieli obowiązek przyczyniać się swoją pracą do pomnażania wspólnego majątku. Również wszyscy mieli prawo z dochodów wspólnoty zaspokajać swoje uzasadnione potrzeby życiowe. Wspólnota gwarantowała swoim członkom pomoc i opiekę w razie choroby czy  niepełnosprawności, a dzieciom wykształcenie.

Razem z budową powstawały przy domach mieszkalnych pierwsze warsztaty rzemieślnicze oraz szkoły i internaty.

altneu

Domy rzemieślników

W Gnadenbergu było ponad 30 warsztatów: obok piekarni warsztaty szewskie, krawieckie, szklarski, kowalski, rymarski, ludwisarskie, zegarmistrzowski, fotograficzny.

Stosunkowo wcześnie zaczęły powstawać obiekty szkolne i wychowawcze. Należy przy tym pamiętać, że obowiązkiem szkolnym objęte były wszystkie dzieci, niezależnie od płci, w wieku między osiem a szesnaście lat, a program kształcenia był jednaki zarówno dla chłopców jak i dziewcząt.

1004621_564171600299716_1030616345_n

Kort tenisowy przy pensjonacie Frau Zachert

W „miasteczku” działały szkoły i internaty, które przyjmowały także młodzież z nieherrnhuterskich rodzin. Pensjonat – Instytut dla chłopców w Gnadenbergu niestety dość szybko został rozwiązany z powodu braku chętnych, lecz podobne instytucje dla dziewcząt miały się całkiem dobrze. W 1910 roku Pensjonat dla panien  w stulecie swego założenia mógł się pochwalić 3000 wychowanic. Dość znany był pensjonat siostry Zachert.  W osadzie działało liceum, gimnazjum, szkoła ekonomiczna, państwowe przedszkole. Przy szkołach i pensjonatach funkcjonowały obiekty służące rekreacji – boiska, korty tenisowe czy place zabaw.

4994814-Herrnhuter_Schwesternkuesse_Herrnhut

Schwesternkuesse

W kolonii znajdowały się sklepy, słynna piekarnio – cukiernia Winde-Baecker z równie słynnymi w okolicy Schwesternkuessen i Bruederherzen, zakład fotograficzny Lehmann’a czy też ludwisarnia Puehlera, czy masarnia Hillberga – Huebnera.

Od 1854 roku w Gnadenbergu działała poczta, a od 1878 roku telegraf. W 1905 roku  Gnadenberg dzięki powołaniu spółki Kleinbahn Bunzlau-Neudorf AG, późniejszej Bunzlauer Kleinbahn AG uzyskał codzienne połączenie kolejowe z Bolesławcem i Nową Wsią Grodziską. Z czasem rozbudowywano linię umożliwiając dotarcie kruszynianom do Lwówka, Złotoryi czy Modłej.

Od 1936 roku z Dworca Wschodniego w Bunzlau kilka razy dziennie prze Gnadenberg i z powrotem jeździł spalinowy szynobus.

1010319_563993633650846_2075689418_n

Brama główna na cmentarz Braci Morawskich w Gnadenberg’u

Spó?ka Kolejka Boles?awiecka od lat 30. modernizowa?a swój tabor - wymieniaj?c najpierw wys?u?one pruskie tendrzaki serii T3 na 5 zunifikowanych tendrzaków, dedykowanych kolejom lokalnym (tzw. ELNA), jak równie? inwestuj?c w latach 1934 i 1936 w dwa wagon

Szynobus Bunzlau Ost – Gnadenberg, …

 

P1060161

Cmentarz w Herrnhut

 

 

Ważnym elementem każdej osady był też cmentarz, nazywany Gottesacker (Boża Rola), lokowany zwykle w pobliżu Wielkiej Sali. Cmentarz posiadał formę zielonej łąki otoczonej drzewami, symbolizującej wieczną szczęśliwość, mężczyźni, kobiety i dzieci chowani byli w oddzielnych kwaterach, według kolejności zgonów, a wszystkie nagrobki były jednakowe. Były to proste piaskowcowe płyty ułożone płasko na trawie, zawierające personalia zmarłego, datę i miejsce urodzenia i zgonu, często też werset biblijny lub cytat z pieśni.   Miało to symbolizować całkowitą równość wszystkich członków wspólnoty  zarówno za życia, jak i po śmierci. Co ciekawe, na pietystycznych cmentarzach herrnhuckich, tak dawniej jak i dzisiaj, na próżno szukać symbolu krzyża, nie ma ich ani na nagrobkach, ani gdziekolwiek indziej.

P1060153

Groby członków rodziny hrabiowskiej von Zinzendorf w Herrnhut

Z czasem herrnhucki Gnadenberg stał się dla bolesławian miejscem wochenendowego wypoczynku, miejscem odwiedzin letnich Biergartenów czy Etablissementów.

Gnadenberg ruiny z lat 60

Gnadenberg ruiny domów mężczyzn z lat 60

Jak wygląda dzisiaj Gnadenberg? – każdy może sam się przekonać. Nie ma śladu po Domu Modlitw, spalonym bezmyślnie po wojnie przez sowieckich żołnierzy,   a z mansardowej zabudowy wokół „rynku” pozostało tylko kilka samotnych budynków – reszta też została spalona przez czerwonoarmiejców po wojnie, Pensjonat dla Panien stoi, lecz został tak szpetnie przebudowany, pozbawiony sterczyn i skośnego, ceramicznego dachu, że w niczym nie przypomina pierwotnej budowli.

P1060385

Kruszyn, dawny cmentarz hernhucki

Z cmentarza – Gottesacker pozostał jedynie park, a płyty nagrobne wielce pobożnych Morawian w cudowny sposób, za sprawą polskich katolików przemieniły się w chodnikowe.  

Dzisiaj potrzeba potężnej dawki wyobraźni, by zobaczyć przez zamknięte oczy kiedyś tętniący życiem i trudem rzemieślników i szynkarzy herrnhucki Gnadenberg. Pociąg też już nie zagwiżdże.

Ale mamy jeszcze, choć nikt jej w Kruszynie po wojnie już nie widział, herrnhucką gwiazdę! Może kiedyś znów zawiśnie w Święta Bożego Narodzenia.

Pierwszą taką gwiazdę około 1830 roku zbudował P. H. Verbeek nauczyciel z Niesky.

Herr Verbeek był nauczycielem matematyki w herrnhuckiej szkole z internatem dla chłopców.

Z jednej strony chciał swoim uczniom przybliżyć zasady geometrii, z drugiej strony chciał wspólnie z uczniami skonstruować gwiazdę, która by symbolizowała tęsknotę i rozłąkę uczniów z rodziną.

szkola w Niesky 1830

Szkoła w Niesky 1830 r. uczniowie sklejają herrnhuterskie gwiazdy bożonarodzeniowe

 … ale, to już inna historia.

Natomiast w 1880 roku jeden z absolwentów szkoły założył funkcjonującą do dzisiaj w Herrnhut wytwórnię, gdzie ręcznie produkowane są owe Herrnhutersternen.

 

4987902-A_Herrnhut_star_on_a_house_in_Loebau_HerrnhutPS  Herrnhucką gwiazdę można kupić w nieodległym Herrnhut w sklepie firmowym, lub w sklepie z bożonarodzeniowymi akcesoriami w Goerlitz  przy Fleischerstr. 19

 

© cemoi07

 

zdjęcia/własne, wratislaviae amici  /     WIĘCEJ ZDJĘĆ        abcd

 

tekst/ na pdst. tego i tamtego oraz z głowy wyciągnięte

 

moja prywatna opnia jest moją prywatną opinią pozaprocesową i zgodnienie z postanowieniem Sądu Najwyższego z dnia 4 stycznia 2005 roku (V KK 388/04) nie jest opinią w rozumieniu art. 193 k.p.k. w zw. z art. 200 § 1 k.p.k., i nie może stanowić dowodu w sprawie

Gdyby ktokolwiek uznał, że treścią, formą lub samym duchem artykułu dopuściłem się naruszenia jego dóbr osobistych, bądź uznałby też ( nie daj bóg!),  że obraziłem jego uczucia religijne i chciałby dochodzić swych praw, informuję, że najlepszym adresem do kontaktu ze mną  jest zwrócenie się do mojej pełnomocnik Pani Mecenas Patrycji Complak  59-700 Bolesławiec ul. Daszyńskiego 10/2 tel/fax 75 732 05 60 , 0 505 111 331

Kategorie:
cemoi07 · historia

Komentarze do … o krwawym Kościele, wielkości Czechów, o Kruszynie…

  • Pingback: Subiektywnie o Tomisławiu – bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

  • ….napisał paszkwilant ;-)

    Stanislaw Kojder 08/12/2014 00:02 Odpowiedz
  • … każdy sposób pokazywania historii jest dobry, o ile zgodny z prawdą!

    http://kabarety.tvp.pl/wideo/skecze/czesuaf/czesuaf-brudne-sprawy-16749437/#

    cemoi07 07/12/2014 21:54 Odpowiedz
  • @bogdannowak:disqus, z dużymi oporami muszę wyjasnić, że nie ma najmniejszego powodu, by miał się Pan do mnie zwracać publicznie, tak jak nie ma najmniejszego powodu, by się o mnie wypowiadać publicznie – nie jestem osobą publiczną!
    Polemizuje się z wygłoszonymi tezami (ani razu Pan tego nie zrobił!), a nie wygłasza gołosłowne supozycje na temat autora! Piszę to z dużą niechęcią i dużym zażenowaniem biorąc za dobrą monetę postawione pytanie.

    Nie czułem i nie czuję się upoważniony do udzielania Panu lekcji z form grzecznościowych czy kulturalnego prowadzenia polemiki, nieśmiało marząc o wzajemności!

    Stanislaw Kojder 27/11/2014 23:34 Odpowiedz
  • Panie Kojder,
    w zasadzie nie podpowiedział mi Pan jak mam się do Pana odnosić: misiu, pisiu a
    może Stasiu? więc piszę dalej: Panie Kojder, bez cudzysłowu bo nie wiem co on ma
    oznaczać przy moim nazwisku? W moich wpisach musi coś być, co Pana bardzo
    irytuje, sądząc po agresywnej reakcji i odkrywającej w całości pańskie oblicze.
    Szukałem i tylko wyraz „idioci” odnoszący się do tytułu artykułu mógł
    Pan sobie przypisać jako atak na Pana ,moja intencja była inna, ale to już nie jest mój problem! Albo się
    pisze co ślina na klawiaturkę przeniesie , albo się nie umie (nie chce) czytać
    ze zrozumieniem.
    Mam nieodparte wrażenie, że to chamstwo i brak elementarnej kultury, które Pan zarzuca innym , tutaj mnie – wyłazi przede wszystkim z Pana jak słoma z butów.

    Bogdan Nowak 27/11/2014 18:04 Odpowiedz
    • Przed wojną zwrot „Panie Kojder” czy „Panie Nowak” był co najmniej lekceważeniem, tak się mówiło do woźnicy. Tak Gombrowicz do Miłosza po wojnie napisał (albo Miłosz do Gombrowicza)
      : )

      Bernard Łętowski 27/11/2014 18:09 Odpowiedz
      • Ja jestem pokoleniem powojennym i naprawdę nie miałem złych intencji. Czekam na podpowiedź jakaż to forma będzie zadowalająca :-)

        Bogdan Nowak 27/11/2014 18:15 Odpowiedz
      • … masz rację, z tym, że teraz nie ma woźniców, a jest Pan Kojder

        rozbawiony 27/11/2014 19:10 Odpowiedz
  • „Panie Nowak”, z nieodmienną przyjemnością czytam publiczne nibypolemiki „człowieka kultury” n i g d y nie zawierające ani pół słowa w przedmiocie dyskusji, za to z a w s z e nieodmiennie zaczynające się od „Panie Kojder” chamskie ataki ad personam. Trzeba tu koniecznie zaznaczyć, że nigdy się o Panu, ani do Pana nie zwracałem.
    Doradców dobieram sobie sam i jeśli bedę potrzebował pouczeń od Pana, z pewnością najpierw się o nie zwrócę.
    W nauczenie Pana choćby elementarnej kultury nie wierzę, zatem pozostaje mi uprzedzić, że jeśli nie znajdzie Pan sobie bliżych krewnych ode mnie, przy kolejnej okazji podejmę decyzję, by sąd nauczył Pana poszanowania dla prawa.

    Stanislaw Kojder 27/11/2014 08:34 Odpowiedz
  • Rozumiem , że pan ma nie Wielkie, a OGROMNE wyobrażenie o swojej „naukowej wiedzy na temat wszystkiego o czym Pan pisze, tylko szkoda , że krótkiego dwuzdaniowego komentarza nie potrafi odczytać ze zrozumieniem. Z tego co widać Cemoi07 odniósł sie wyłącznie do mojego komentarza, w tym o pedofilach i” wesołowskich”.
    Jeżeli Pan sądzi, że ” idioci” mogą liczyć na wieksze łaski w niebie, to jest Pan w błedzie. Nadaremno Pan się trudzi! To , że Pan tak broni pewnych zachowań KK to nie służy ani Kosciołowi, ani Panu , ani sprawiedliwości historycznej, boskiej ani doczesnej.

    Bogdan Nowak 26/11/2014 23:20 Odpowiedz
  • „Nie komentuję internetowych komentarzy Pana Kojdera”, ponieważ w swoich niekończących się paszkwilanckich seansach nienawiąci do wiary i Kościoła jestem przyłapywany nieustannie na fałszu i idiotyzmach (tu wróg wiary i Kościoła z troską pochylam się nad „reformatorem” Kościoła, który całym swoim życiem zaprzeczał ideom które głosił i zateizował Czechy).
    Pozostaje mi zatem arcybiskup Paetz (i co ten Paetz? Że prawdopodobnie HS? Czy to aby nie chwalebne? ;-) ) i pedofil Wesołowski. Co ma w o piernik do wiatraka?
    Ano jak się nie ma nic do powiedzenia „w temacie”… ROTFL!

    Stanislaw Kojder 26/11/2014 22:40 Odpowiedz
  • Panie Kojder,
    czytając Pana komentarze widać zacietrzewioną ślepotę na fakty i próbę naginania historii według pańskiej ideologii i wizji świata. Za parę lat będzie można spodziewać się od Pana komentarzy, że w rzeczywistości Arcybiskup Wesołowski był chudy, chociaż go tak fotografowano i pokazywano a za „zasługi duszparterskie” powinien zostać Świętym bo mieszkał i „pracował” w Watykanie – instytucji świetej, boskiej i jedynej prawdziwej na tym świeckim padole. Historia pokazuje wręcz coś innego !

    Ps Artykuł dla mnie mega ciekawy !

    Bogdan Nowak 26/11/2014 15:10 Odpowiedz
    • Ten artykuł z definicji jest ciekawy dla każdego wojującego antyklerykała.

      skorn 26/11/2014 17:27 Odpowiedz
    • Pan Kojder z pewnością sam tego nie napisał – jego ręką musiał
      kierować duch święty, a że wyszedł stek bzdur, to tylko świadczy o tym duchu i o ręce którą kierował.

      Nie skomentuję internetowych komentarzy Pana Kojdera, bo od
      dawna już traktuję je jak psie kupy na chodniku. Człowiek nie może ich
      ignorować, nie może ich nie dostrzegać – one po prostu są i zmuszają do patrzenia pod nogi – można je jedynie omijać, aby sobie butów gównem nie uwalać!

      Co do abp. Wesołowskiego, abp. Paetza, … innych
      współczesnych nam pedofilii w „polskich” sutannach, to nie są oni wyjątkiem –
      kurewstwa i wszelkiego wszeteczeństwa w Kościele pełno było od zawsze… Jan Hus był tym, który próbował to napiętnować.

      Każdy może sobie przeczytać jedną z niezliczonych książek na
      ten temat, lub wgooglać hasło – Jan Hus, a na początek może posłuchać wypowiedzi radiowej profesora historii zalinkowaną w komentarzu Jana… bo niektórzy gotowi są uwierzyć w tak przedstawianą historię, jak pokazuje Sawka.

      cemoi07 27/11/2014 06:24 Odpowiedz
  • Bardzo dobry i ciekawy artykuł. Wielka europejska historia tuż pod bokiem, za miedzą.

    Eliza 26/11/2014 04:19 Odpowiedz
  • Maria Konopnicka dla Jana Husa

    Jan Hus
    Przed obrazem Brożika

    Stoję przed wami i milczę. O sędzie,
    Wy nie jesteście dla mnie sądem Boga!
    Wiem, już się stos mój dymi, a u proga
    Już kipi tłum ten, co mnie wieść nań będzie …
    I żadne za mną nie stanie orędzie
    I otworzona już jest wielka droga,
    Przez którą lecą skrwawione łabedzie
    Do swego Boga …

    Stoję i milczę. Gdzież moja obrona?
    Gdzie głos, co za mną przemówi tu słowo?
    Chrystus też milczy … ach, Chrystus też kona,
    A jego wielką i boską wymową
    Jest krzyż i cisza, i głowa skłoniona
    A pierś miłości pełną, a nad głową
    Męki i hańby korona …
    Stoję i milczę. Cóż powiem, skazany
    Za każde czucie, myśl każdą i tchnienie?
    Triumf wam! Triumf, o rzymskie wy pany!
    Obroną moją jest tylko milczenie,
    A winą – duch mój, co zerwał kajdany.
    Triumf wam! Oto świątyni sklepienie
    Nad głową moją powtarza: Skazany!
    Na stos! płomienie!

    O sądzie! Wiem ja, że pod waszą mocą
    Stoję, przychodzień daleki i cichy,
    Z krain wolności, które długą nocą
    Oddzielił od Was kaptur i duch pychy …
    I bezpieczniejszy jest robaczek lichy
    Pod stopą moją, niżeli ja, o mnichy,
    Pod waszą mocą!
    Przecież mnie trwoga ni zgnębi, nie złamie,
    Bóg zna to serce i wie, że jest czyste.
    Próżno, biskupie, wyciągasz swe ramię
    I klątwy na mnie wyrzucasz ogniste …
    Duch mój nie zaprze się prawdy, nie skłamie;
    On, wolny, silny, w swe skrzydła wieczyste
    Bije i z stosu ulata, o Chryste,
    Pod Twoje znamię …

    Ja już nie kapłan, nie! Już ze mnie zdarto
    Szaty, przez które podobny wam byłem.
    Grom Rzymu jeszcze pali się nad kartą,
    Przez którą będę popiołem i pyłem …
    Ale masz duszę nie przez to rozdartą:
    Biegu dobiegłem i dzień mój odbyłem,
    I widział mnie Pan pod rannych zórz wartą
    I wie, jak żyłem.

    Lecz w piersi mojej zostało się drżenie
    Tej gołębicy, co lata nad gmachem,
    Kędy jej gniazdo objęły płomienie …
    Blednę przed wami nie śmierci przestrachem,
    Nie tym, że padnę pod waszym zamachem,
    Lecz że nad ziemię moją idą cienie,
    Że widzę groźnie strzaskane sklepienie
    Pod własnym dachem …

    Ojczyzno moja! Już idą momenty
    I ostateczne tych dni rozwiązanie …
    Od Białej Góry gdzieś słyszę tętenty
    I od Taboru bojowych surm granie …
    Lud mój okuty, zabity, przeklęty …
    Lecz Ty wyciągasz prawicę, o Panie!
    Ty Bóg żyjących i wolnych … Ty święty!
    Mój lud – powstanie!

    Na stos mnie teraz wiedź, rzymski biskupie,
    I wy o oczach zapalonych mnichy!
    Pójdę – i życia zaparciem nie kupię …
    Jak wiązka mirry, tak spłonę wam cichy,
    A stos mój dymy odrzuci Wam trupie
    Na ten świat lichy …

    Patrzcie! Ptak leci ku słońcu w błękity …
    On wolny, w skrzydła swobody on bije!
    O ziemio! Ludu! O przyszłych dni świty!
    Do was wyciągam ręce, do was piję
    Ostatni puchar! Cień jeszcze was kryje,
    Lecz stos mój płonie … O Rzymie! Czyś syty?
    Ja duch … Ja żyję! …

    II

    … Kiedy to było? Ha! Dawno już temu!
    W starym, gotyckim, przyćmionym dziś chórze
    Wyblakły w szybach anioły i róże,
    A słońce, kołu podobne złotemu,
    Już się nie kładzie na białym marmurze …
    To już tak dawno, tak dawno już temu!

    Rzymska purpura nie pała szkarłatem,
    Tron i majestat gdzieś w skarbcach zbutwiały,
    A złotem szyty biskupi płaszcz biały
    Czas już uczynił próchnem, wiotkim szmatem …
    I proch nie został z tych ust, co rzucały
    Ogniste klątwy nad światem.

    Wszystko już przeszło. Dziś w starym tym tumie
    Cisza jest wielka i spokój … Więc czemu,
    Podnosząc oczy ku czołu blademu
    Skazańca, ciśniesz się, wzruszony, tłumie?
    Czemu tak stajesz i patrzysz w zadumie?
    Wszak to tak dawno, tak dawno już temu!

    Czyżbyś ty w rzeczy tej martwej, w tej ciszy
    Słyszał jęk ducha, wołania i głosy?
    Czyliżbyś mniemał, że dziś jeszcze stosy
    Rozgorzeć mogą, że dziś jeszcze dyszy
    Zemstą ten srogi biskup, ten mnich bosy?
    Czyżbyś ty słyszał jęk ducha w tej ciszy?

    O, bez obawy bądźcie, dobrzy ludzie!
    Dziś Torquemada figurę woskową
    Oglądać można za skromny grosz w budzie,
    Ziemia nie rodzi stosów, jest jałową …
    Sobory nudzą Rzym, daję wam słowo!
    Więc bez obawy bądźcie dobrzy ludzie!
    A gdyby nawet ten zbór miał tu ożyć,
    Choćby wstał biskup, co klątwą dotyka,
    Ja wam glejt daję – nie chciejcie się trwożyć!
    Dziś Europa już nie jest tak dzika …
    Możecie odejść i spać się położyć:
    Choćby stos gorzał – skąd wziąć męczennika?

    Panie Kojder, Panu już żadna szkoła nie pomoże – takiego bełkotu dawno nie czytałam.

    Niech Pan spróbuje skorzystać z pomocy jakiegoś lekarza!

    Eliza 26/11/2014 03:48 Odpowiedz
  • „Ubrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni” – to najkrótsze i najbardziej trafne streszczenie artykułu. Napisałem już uprzednio, że podtytuł tej grafomanii powinien brzmieć „DLA IDIOTÓW”, bo tylko ostatni idiota może uwierzyć, a autor niekończącej się serii jadowitych i kłamliwych paszkwili , niekończącego się serialu seansów nienawiści do wiary, katolików i Kościoła, mógłby zabiegać o reformy – dobro wiernych i Kościoła. Miałem wiele razy nieprzyjemność wykazywać rozliczne
    kompromitujące nielogiczności w tych seansach nienawiści – polecam np. moje wypowiedzi pod artykułem https://bobrzanie.pl/2013/08/01/cemoi07/dlaczego-nie-zaslugujemy-na-szacunek-w-europie

    Oto otrzymaliśmy kolejną porcję krokodylich łez wylanych nad losem „wielkich reformatorów” „krwawego” Kościoła. Już w Piśmie Świętym w wielu miejscach wspomina się o ówczesnych pierwszych „reformatorach” tworzącego Kościoła
    poczynając od Szymona Maga. Tak już jest, że szatan łatwo się nie poddaje i do
    końca świata będzie próbował go zniszczyć, nie przyjmując do wiadomości słów
    Pisma Świętego, że „bramy piekielne go nie przemogą”. Oczywiście „pochylający się z troską nad Kościołem” obrońcy „reformatorów” przytoczą świadectwa z epoki. Jak napisał w „Zemście” Aleksander hrabia Fredro „Nie brak świadków na tym świecie”. W procesie Chrystusa znaleźli się świadkowie jego licznych „przewin”, przytoczyłem poniżej pisane „świadectwo” samego Husa, że „otrzyma zezwolenie na
    publiczne wysłuchanie, jeśli zapłaci sługom Antychrysta 2000 dukatów”. Znajdą
    się rozliczni profesorowie rozprawiający z upodobaniem o wspaniałych „reformatorach”. Ladislav Horak pisał, że Hus został uwięziony w celi 3 na 7 stóp, wysokiej na 6 stóp śmierdzącej i mokrej. Tymczasem Hus trafił najpierw do pałacu biskupiego, następnie do domu kantora katedralnego, klasztoru dominikanów a w końcu franciszkanów. W klasztorze miał taką samą celę jak inni zakonnicy ale wbrew
    regule miał prawo do poduszek i ciepłej pierzyny, miał „swojego” zakonnika do
    posług, prawo do korespondencji, przyjmowania gości, a kiedy zachorował, Jan
    XXIII przysłał mu swojego osobistego lekarza.
    Z racji przymusowego skrótu nie poruszyłem wielu aspektów tej mrocznej postaci .
    Jak wspomniałem uprzednio, zarówno Husa jak i jego wyznawców cechowało olbrzymie okrucieństwo.– np. z upodobaniem zajmował się polowaniem na „czarownice”. Odnalazł się dokument opisujący egzekucje prawie 40 „czarownic” w
    Genewie, gdzie Jan Hus podpalił stos osobiście (tak na marginesie (w krajach
    protestanckich, które nie były objęte działaniem Świętej Inkwizycji spalono na stosach co najmniej o rząd wielkości ofiar więcej). Powtórzę – naprawdę godny patron obrońców „reformatorów” kościelnych.

    Zresztą, nie ma potrzeby udowadniać Husowi. Pismo Święte poucza „po owocach ich poznacie”. Głównie zasługa Husa Czechy stały się najbardziej ateistycznym
    krajem Europy. Ot „reformator” i jego „reformy”. I dlatego tak bardzo czczą go
    wojujący ateiści!

    Stanislaw Kojder 25/11/2014 21:58 Odpowiedz
  • „Ubrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni” – to najkrótsze i najbardziej trafne streszczenie artykułu. Napisałem już uprzednio, że podtytuł tej grafomanii powinien brzmieć „DLA IDIOTÓW”, bo tylko ostatni idiota może uwierzyć, a autor niekończącej się serii jadowitych i kłamliwych paszkwili , niekończącego się serialu seansów nienawiści do wiary, katolików i Kościoła, mógłby zabiegać o reformy – dobro wiernych i Kościoła. Miałem wiele razy nieprzyjemność wykazywać rozliczne
    kompromitujące nielogiczności w tych seansach nienawiści – polecam np. moje wypowiedzi pod artykułem https://bobrzanie.pl/2013/08/01/cemoi07/dlaczego-nie-zaslugujemy-na-szacunek-w-europie

    Tu oto otrzymaliśmy kolejną porcję krokodylich łez wylanych nad losem „wielkich reformatorów” „krwawego” Kościoła. Już w Piśmie Świętym w wielu miejscach wspomina się o ówczesnych pierwszych „reformatorach” tworzącego Kościoła
    poczynając od Szymona Maga. Tak już jest, że szatan łatwo się nie poddaje i do
    końca świata będzie próbował go zniszczyć, nie przyjmując do wiadomości słów
    Pisma Świętego, że „bramy piekielne go nie przemogą”. Oczywiście „pochylający się z troską nad Kościołem” obrońcy „reformatorów” przytoczą świadectwa z epoki. Jak napisał w „Zemście” Aleksander hrabia Fredro „Nie brak świadków na tym świecie”. W procesie Chrystusa znaleźli się świadkowie jego licznych „przewin”; przytoczyłem poniżej pisane „świadectwo” samego Husa, że „otrzyma zezwolenie na publiczne wysłuchanie, jeśli zapłaci sługom Antychrysta 2000 dukatów”; znajdą się rozliczni profesorowie rozprawiający z upodobaniem o wspaniałych „reformatorach”. Ladislav Horak pisał, że Hus został uwięziony w celi 3 na 7 stóp, wysokiej na 6 stóp
    śmierdzącej i mokrej. Tymczasem Hus trafił najpierw do pałacu biskupiego,
    następnie do domu kantora katedralnego, klasztoru dominikanów a w końcu
    franciszkanów. W klasztorze miał taką samą celę jak inni zakonnicy, ale wbrew
    regule miał prawo do poduszek i ciepłej pierzyny, miał „swojego” zakonnika do
    posług, prawo do korespondencji, przyjmowania gości, a kiedy zachorował, Jan
    XXIII przysłał mu swojego osobistego lekarza.

    Z racji przymusowego skrótu nie poruszyłem wielu aspektów tej mrocznej postaci .
    Jak wspomniałem uprzednio, zarówno Husa jak i jego wyznawców cechowało olbrzymie okrucieństwo.– np. z upodobaniem zajmował się polowaniem na „czarownice”. Odnalazł się dokument opisujący egzekucje prawie 40 „czarownic” w
    Genewie, gdzie Jan Hus podpalił stos osobiście (tak na marginesie (w krajach
    protestanckich, które nie były objęte działaniem Świętej Inkwizycji spalono na stosach co najmniej o rząd wielkości ofiar więcej).
    Powtórzę – naprawdę godny patron obrońców „reformatorów” kościelnych.

    Zresztą, nie ma potrzeby udowadniać Husowi. Pismo Święte poucza „po owocach ich poznacie”. Głównie zasługa Husa Czechy stały się najbardziej ateistycznym
    krajem Europy. Ot „reformator” i jego „reformy”. I dlatego tak bardzo czczą go
    wojujący ateiści.

    Stanislaw Kojder 25/11/2014 21:25 Odpowiedz
  • E ta gwiazda to ze 3D ma bo to my tu robić w 2D

    Daniel Dziedziczak 25/11/2014 10:22 Odpowiedz
  • Obsesje powinno się leczyć u specjalistów. Niestety, niektórzy uwielbiają ekshibicjonistycznie obnosić się ze swoimi wstydliwymi słabościami. Już niejednokrotnie zdarzyło mi się prostować kompromitująco żałosne brednie. Ku mojemu ubolewaniu, biedaczyna nie ustaje w niekończącym się serialu obszernej grafomanii. Otrzymaliśmy właśnie kolejny odcinek antykatolickich obsesji DLA IDIOTÓW. Tym razem pretekstem jest Kruszyn i „krwawy Kościół”, o których w istocie w artykule niewiele (poza kilku gołosłowiami).

    Ni e zamierzam polemizować z kolejnymi kilobajtami grafomanii – nie mam dostatecznie wiele czasu by wyprostować każdy idiotyzm. Tradycyjnie skupię się na najważniejszym (moim zdaniem) wątkiem czyli na Janie Husie. Hus (Gęś po czesku), to jeden z najważniejszych „świętych” wrogów Kościoła Katolickiego – ze szczególnym uwzględnieniem wojujących ateistów. IMHO to godny nich patron ;-) Ponieważ jego hagiografia zawiera poważne braki i błędy, postanowiłem ją odrobinę
    poprawić i uzupełnić – z koniecznym w takim przypadku dużym skrótem.

    Zacznę od tego, że (wbrew mitom) nauka wchodziła mu ciężko i był raczej słabym studentem. Jedno trzeba przyznać – od początku miał wielkie ambicje. Jako, że
    był niskiego pochodzenia, wybrał kapłaństwo, by ułatwić sobie karierę. Otrzymując magisterium z teologii złożył przysięgę wierności: że nie odstąpi od Kościoła i będzie występował przeciw heretyckim błędom. Wielbiciele Husa wstydliwie „zapominają”, że całe życie dążył do bogactwa (a przecież wzywał do rezygnacji z dóbr ziemskich!) , zabiegał o coraz większe beneficja i zakończył życie jako bardzo majętny człowiek. Do końca nie zrezygnował dobrowolnie z żadnego ze swoich beneficjów. Wzywał do naśladowania Chrystusa, ale nie mógł jak On chodzić piechotą, bo z powodu obżarstwa był bardzo gruby (na portretach przedstawiany jest jako szczupły!). Podstępem zmanipulował króla Wacława i po usunięciu z Uniwersytetu praskiego
    przeciwników wyclifizmu nie dopuścił do zakazania głoszenia tez Wyclifa . W
    efekcie spowodował wielki konflikt na Uniwersytecie Praskim i bardzo go osłabił
    – wielu wartościowych wykładowców i studentów wyjechało za granicę („dzięki
    niemu” wzmocniła się nasza uczelnia krakowska). Jak już wyżej wspomniałem, całe życie był obrzydliwym dwulicowcem. Oto w kazaniach nazywał papieża Antychrystem, arcybiskupa Pragi faryzeuszem, siebie przyrównywał do Chrystusa, a równocześnie słał do papieża korne listy zapewniając o swoim poparciu, prawowierności i miłości. W 1408 roku cała elita naukowa Czech (ponad
    1200 osób ) potępiła 45 tez głoszonych przez Husa. Hus tracił oparcie na
    uczelni i pozostała mu ulica – wywołał zamieszki. W efekcie został wygnany z
    Pragi. Przywołany w artykule sobór w Konstancji (1414) został zwołany m.in. by
    rozpatrzyć sprawę wyclifizmu głoszonego przez Husa. Hus udał się na sobór
    dobrowolnie mając całkowitą świadomość, że w razie uznania go za heretyka, stos
    go nie ominie. Przydzielony mu list żelazny, wbrew rozpowszechnianym kłamstwom, dotyczył wyłącznie drogi do Konstancji (dotarł zresztą na miejsce zanim otrzymał list żelazny). Na soborze Hus bezczelnie zaprzeczył jakoby był wyclifistą i utrzymywał, że jest prawowiernym katolikiem. Wywołało to wielkie oburzenie jego zwolenników. Hus grał na zwłokę licząc na fiasko soboru z jednej strony zapewniając sobór o prawowierności, a wręcz przeciwnie w listach do swoich zwolenników. Niestety, przepadł z powodu własnej nieostrożności – przechwycono jego list do prażan w którym łgał, że „otrzyma zezwolenie na publiczne wysłuchanie, jeśli zapłaci
    sługom Antychrysta 2000 dukatów”. Musiał publicznie przyznać ze wstydem, że
    jest autorem tego listu. Ostatecznie sobór potępił poglądy Wyclifa i
    wielokrotnie wzywał Husa do wyparcia się ich. Skrajną formułą ugody był tekst, że Hus „nigdy tych poglądów nie głosił, a nawet gdyby to uczynił, to byłby postępował nagannie, bo uznaje je za błędne i potwierdza pod przysięgą, że w przyszłości ich głosić nie chce”. Tu już nie było miejsca na dotychczasową dwulicowość i ostatecznie Hus na ugodę nie poszedł, bo nie miałby powrotu do swoich sojuszników. Herezji nie odwołał, więc został pozbawiony wszystkich funkcji koscielnych.

    Ale to nie Kościół spalił Husa na stosie – prawo kanoniczne także w
    Średniowieczu NIE przewidywało kary śmierci. Został wydany władzy świeckiej.

    To a’propos „krwawy Kościół”. W tym miejscu wypada wspomnieć, że naprawdę krwawi to byli husyci (ze szczególnym uwzględnieniem taborytów) – były to prawdziwie barbarzyńskie hordy rozbójników i morderców. Taki znany husyta jak np. Jan Żiżka mordował tych, co nie chcieli wyrzec wiary katolickiej, uderzeniem czekana w czaszkę. Niestety na WUML tego nie wykładali ;-)

    Stanislaw Kojder 23/11/2014 22:40 Odpowiedz
  • „Gwiazda Herrnhuterska ( Herrnhuter Stern, Moravian Star) – podobnie jak choinka, wieniec adwentowy czy jarmarki bożonarodzeniowe – to na całym świecie znany symbol Świąt Bożego Narodzenia.

    Na całym świecie – tak, lecz w Bolesławcu, a raczej w Kruszynie ze świecą, nawet tą adwentową na próżno jej szukać, choć Kruszyn, kruszynianie mieliby szczególne prawo do cieszenia się i zapalania tej pięknej świątecznej gwiazdy”.
    Nieprawda, nieprawda, nieprawda. Jak się nie sprawdziło, to się nie powinno pisać. Wystarczy przyjść w Święta Bożego Narodzenia do kościoła parafialnego w Kruszynie i można zobaczyć tę słynną gwiazdę wiszącą i świecącą tuż nad wejściem do kościoła. Zakupiona została swego czasu w samym Herrnhut.

    Parafianie 22/11/2014 22:23 Odpowiedz
    • Sądząc po „wtrętach” w tekście to trudno zachęcić autora do obecności w tym i każdym innym kościele parafialnym. A już wpis za sprawą polskich katolików przemieniły się w chodnikowe. ” to kuriozum. Zapomniał autor napisać o katolikach zatrudnionych w PGR niszczących dawny pałac w Kruszynie, choć może będzie część druga?

      nygus 23/11/2014 00:18 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish