Obejrzałem ten program. Zniesmaczyła mnie złośliwość prowadzącej, która nazwała nasz samorząd świeckim czy też laickim. Bezczelność i chamstwo Ilonko! Za to można być ekskomunikowanym nawet przez świecki samorząd.
Zdzichu celnie uderzył z tym niszczejącym budynkiem… choć zapomniał wół jak cielęciem był i jako członek zarządu miasta i rady miasta przekazywał teatr staroście Piotrowi Romanowi i powiatowi, którego nie było stać na utrzymanie budynku w takim stanie, aby funkcjonował. Jak to się skończyło – wiemy wszyscy – kilkuletnią bezczynnością zamkniętej sceny. Podobnie, ale gorzej rzecz ma się z budynkiem przekazanym przez miasto parafii przy placu Zamkowym. Miało tam powstać jakieś muzeum, czy izba pamięci. Nie pamiętam dokładnie ale Zdzisław Abramowicz raczej pamięta.
Rozumiem logikę Diablo Sakowskiego, który widzi biznes w sprzedaży budynku i działki. Jednakże, panie Diablo, wątpliwe dotychczasowe osiągnięcia miejskich władz na rynku nieruchomości (działka przy Orce, działka przy Łokietka, puste lokale) nie sugerują, że sprzedaż budynku szkoły i fajnej działki przyniosłaby jakąś dobrą kasę dla budżetu. Nie sugerują nawet, że zakończyłaby się powodzeniem.
Mimo ciekawej acz jednostronnej argumentacji Brunera zawartej tutaj, ja jednak ciągle mam wątpliwości czy miasto powinno tak wspierać czyjś biznes edukacyjny. Mile zaskakuje mnie jednak samokrytyka władzy w stylu: „nasza edukacja stoi na takim poziomie, że musimy się posiłkować szkołą pijarów”. Taka pobrzmiewająca przy temacie pijarów argumentacja jest pięknym podsumowaniem pracy zatrudnianych przez miasto nauczycieli, ale i speców do miejskiej oświaty. Mamy szkoły do d… zatem zróbmy im konkurencję z zewnątrz, wesprzyjmy ją, to nasze szkoły będą mniej do d… a nasi beznadziejni nauczyciele zobaczą o co chodzi w edukacji. Nauczycieli te gadki o podnoszeniu poziomu bolą, bo nauczyciele wiedzą, że 14 do 20 osób w klasie, większy komfort ekonomiczny i selekcja uczniów im też dałyby lepsze wyniki pracy. Ale nie dadzą, bo nauczyciele ci pracują w samorządowych szkołach, nie u pijarów.
Przyznam, że rozwaliło mnie używanie przez Zdzicha Abramowicza argumentu o podnoszeniu konkurencyjności usług na rynku edukacyjnym. Firma dostająca lokal gratis i do tego, jak mniemam, w pakiecie wielkie wsparcie w proratuszowych mediach i nie tylko w mediach, nie powalczy na rynku na równych zasadach. Ale rozumiem, że radny miał na myśli pojęcie konkurencyjności po bolesławiecku, czyli wychodzące z praktykowanej u nas logiki konkurowania samorządu z mieszkańcami za pieniądze mieszkańców.
Miasto robi pijarami konkurencję, ale nie swoim szkołom, tylko szkołom prywatnym. Bo właściciele prywatnych szkół w Bolesławcu to tylko podatnicy utrzymujący prezydenta i radnych… i tylko do tego są potrzebni. Lokalny biznesmen, przed inwestycją, musi myśleć tylko o jednym – czy i kiedy samorząd za moje podatki zafunduje mi konkurencję. I dotyczy to wielu branż, od hotelarskiej, przez gastronomiczną, transportową czy reklamową po, jak się właśnie okazuje, także edukacyjną.