sty 8, 2013
2266 Wyświetleń
1 0

nieobiektywny przegląd tygodnia

Napisany przez

 Święta i po Świętach

Przedwczoraj świętowaliśmy dzień Trzech Króli, co prawda Święto przypadło w niedzielę, ale po raz pierwszy było ono ustawowo dniem wolnym od pracy.

W całym kraju, w ponad 90 miastach, w Bolesławcu również, przemaszerowały Orszaki Trzech Króli.

Po raz pierwszy jasełkowy pochód wyszedł na ulice w 2009 roku w Warszawie, absolutne novum, bo wcześniej jedynie w szkołach i przedszkolach dzieci bawiły się wystawiając jasełkowe inscenizacje. Po Warszawie podobne pochody zagościły we Wrocławiu, Gdańsku i Krakowie. Rok temu już ponad dwadzieścia miast cieszyło się kolorowym pochodem. W tym roku blisko pół miliona ludzi bawiło się paradując w przebraniach króli, aniołów, diabłów i w strojach sprzed blisko dwóch tysięcy lat.

Narodziła się nowa tradycja, pytanie tylko – katolicka czy świecka?

Katolicka, bo inspirację do owego happeningu zaczerpnięto z mitycznego przybycia trzech mędrców do chrystusowej stajenki, katolicka, bo jest wynikiem potrzeby głębszego przeżywania „Narodzin Pańskich”, czy świecka, jako wyraz potrzeby tłumnego uczestnictwa w jarmarcznej rozrywce?

Sukcesem orszaków zaskoczeni są wszyscy – duchowni, świeccy, religioznawcy i socjologowie.
Ci ostatni w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o przyczynę popularności nowej „tradycji” skłaniają się do tezy o naszej niezmiennej potrzebie wspólnego uczestnictwa w masowym teatrum.
Kiedyś takimi były, publiczne wymierzanie kar, łącznie z tą ostateczną, wjazdy orszaków możnych, wymarsze wojsk, odpusty itp., a później, pamiętane i rzewnie wspominane przez wielu pochody pierwszomajowe, kolejne festyny z okazji święta 22 lipca, czy współczesna nam Parada Glinoludów.

Podobne jarmarczne emocje towarzyszą Orszakom Trzech Króli. Są kuglarze, są przebierańcy, wielbłądy, cały ten show, magia teatru, artyzm i smak cukrowej waty.

Wielkim sympatykiem przedsięwzięcie jest Prezydent Wszystkich Polaków, a w organizację i finansową partycypację zaangażowało się wielu prezydentów miast.
Samorządy miast dołożyły się do organizacji, uzasadniając to finansowaniem kultury, wszak nasze dziedzictwo kulturowe ma chrześcijańskie korzenie i tradycję chrześcijańską ma. Wobec czego każdą donację na rzecz Kościoła uznać można za finansowanie kultury i to tej najwyższej – niebiańskiej.

Szkoda tylko, że do tradycji i kultury chrześcijańskiej Kościół nie wlicza prześladowań wolnomyślicieli, kacerskich stosów, inkwizycji i wojen religijnych. Udział kultury chrześcijańskiej w kontekście praw kobiet i zwierząt uważa się za żaden,. Do dzisiaj Kościół za jeden z elementów swej kultury uznaje bicie kobiet i dzieci. Sprzeciwia się podpisaniu Konwencji Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet, nie mówiąc już o uznaniu jakichkolwiek praw dla zwierząt. Taka kultura.

Nie wiem jak w Bolesławcu, ale informacja o mającym się odbyć w mieście przemarszu, na bolesławieckich portalach ukazała się za sprawą Urzędu Miejskiego. Miasto zapewne jakoś wsparło tę” kulturę ”, skoro zapraszało.

Fajna inicjatywa, może z czasem pojawią się parady karnawałowe, może odkryjemy Rosenmontag. Choinkę już od dawna lubimy i jest już  – ” nasza polska „.

Mam nadzieję, że w przy okazji zabaw, happeningów i przemarszów z okazji topienia Marzanny, nocy Kupały czy Halloween, Miasto równie ochoczo wspomoże dziatwę – to też nasza tradycja, i już nasza kultura i potrzeba nasza.

Nie milkną komentarze na temat uzasadnienia do wyroku w sprawie kardiochirurga Mirosława G. Największe poruszenie wywołało użyte przez sędziego Igora Tuleję porównanie metod śledczych, stosowanych przez CBA, do ubeckich metod z lat stalinowskiej praworządności.

Wszyscy doskonale znamy powiedzenie Napoleona, że ” wszystkie kobiety to k…y, oprócz  … ” i tak dalej, tak samo wszyscy lekarze to łapówkarze, a niektórych to należy powstrzymywać, aby już nie zabijali. Tak twierdził jeszcze niedawno pisowski minister Z. Ziobro.

„Prawdziwi Polacy”, Ziobryści poczuli się obrażeni, wszak Oni w swych wytycznych dla podległych sobie Prokuraturze i CBA nie sugerowali literalnego wdrożenia odświeżonych stalinowskich metod. Oni nie sugerowali wyrywania paznokci, nie kazali sadzać na odwróconym taborecie, po nocnych przesłuchaniach pozwalali się wyspać …
Oni tylko …

Poniżej z sądowych zapisków zeznań świadków :

Świadek L.K., 82 l.: „Nie wiedziałem, czy ja jeszcze wrócę do domu”

„Świadek L.K., 82 lata. To „człowiek przedwojenny” – jak sam siebie nazwał, inżynier, akowiec, uczestnik Powstania Warszawskiego. Na salę sądową nie był w stanie wejść o własnych siłach. Wnosiła go wnuczka i straż sądowa. Nie pamięta, gdzie był przesłuchiwany, wozili go w różne miejsca, stracił orientację we własnym mieście. Agenci pokazywali mu nagrania w laptopie, ale on nic nie widział, bo ma uszkodzony po udarze nerw wzrokowy. Rozpłakał się w sądzie. Jak zeznał, w CBA grozili mu, że jak się nie przyzna, to zostanie zatrzymany na 48 godzin. „Straszyli mnie aresztem wydobywczym”. Obiecali, że jak podpisze, że dał łapówkę, to go wypuszczą. „Nie wiedziałem, czy ja jeszcze wrócę do domu” – cytował protokół z zeznań świadka Kuźniar na antenie TVN24.

Świadek Iwona Sz. Agent CBA wszedł z nią do toalety

Kobieta została zabrana na przesłuchanie w ciągu dnia, przyjechali po nią do pracy. Funkcjonariusz, mężczyzna, w trakcie przesłuchania wszedł z nią nawet do toalety, stał pod drzwiami. Słyszała, jak funkcjonariusz krzyczy na kogoś, kto chciał odwołać zeznania. Straszyli ją, że pójdzie siedzieć. Przesłuchujący ją agenci mieli przy sobie wyeksponowaną broń. W CBA była przesłuchiwana od 10 do 15, później została przewieziona do prokuratury, tam identyczne przesłuchanie i identyczne pytania. Nie pozwolono jej zadzwonić do rodziny i powiedzieć, co się dzieje i gdzie jest.

Świadek E.M.: „Wracamy z ferii z dziećmi. Noc, las, za nami dwa auta. To wyglądało jak napad”.

Kobieta wyjechała z mężem i dziećmi za granicę. Zadzwonił brat i powiedział, że byli jacyś funkcjonariusze. Poprosiła, żeby przekazał, że wraca z rodziną z ferii 13 lutego. Tuż po północy podjechali z mężem i dziećmi pod dom. „Wracałam z ferii z dziećmi. Mieszkamy w domku pod lasem. Otworzyłam bramę, wjechałam, a zaraz za mną dwa auta. To wyglądało jak napad. Mąż powiedział, że nie wysiadamy. Zadzwonił po policję, ja do ochrony. Od mojej strony podszedł mężczyzna i rzucił: „Jak nie wysiądziesz, to cię wyciągnę przez okno”. Przyjechała policja i kazali mi jechać, bo to CBA. W nocy przewozili mnie w dwa, trzy miejsca. Chciałam adwokata. To kazali mi się rozebrać i zamknęli w areszcie do rana”.

Świadek Ewa K.: zabrana na przesłuchanie o godz. 23, zwolniona o 2.20 nad ranem

Zabrana na przesłuchanie o 23. Zaczęło się po północy. W trakcie przesłuchania kilka razy pytano ją o kontakty fizyczne z panem G., czy one były? Czy się przytulał? Czuła się upokorzona, bo mimo zaprzeczeń pytanie ponawiano. Mówiła przed sądem, że się bała. Przesłuchanie zakończono o 2.20 nad ranem.

Świadek K., żona pacjenta: CBA przyszło w nocy

Funkcjonariusze przyszli w nocy, kazali jej się ubierać i iść na przesłuchanie. W domu był schorowany mąż i czteroletni wnuczek. Ugięły się pod nią nogi, nie była wstanie iść, wzięli ją pod ręce, spadły jej kapcie, ale nikt się nie zatrzymał. Ciągnęła bosymi stopami po podłodze. Przerażeni sąsiedzi wyszli na klatkę schodową.

Świadek Joanna G., 67 l., szantażowana, że chory mąż zostanie sam w szpitalu

Zeznania Joanny G. (66 lat, technik ekonomista), której zeznania cytowała „Gazeta Wyborcza”, opowiadała w sądzie jak 10 lutego 2007 roku została zabrana z domu na przesłuchanie (dwa dni przed zatrzymaniem dr. G.). „Powiedzieli, żebym się przyznała, że daliśmy łapówkę. » Inni się przyznali, musi się pani przyznać, bo jak nie, to zostanie pani zatrzymana «” – cytowała agentów w sądzie Joanna G. Kobietę zatrzymano o godz. 17, przesłuchanie CBA zaczęło o godz. 22.54. Potem było jeszcze jedno – zakończone o 2 w nocy w prokuraturze. „Zrobiono ze mnie przestępcę, czułam się osaczona”.

W dniu konferencji szefa CBA Mariusza Kamińskiego 14 lutego 2007 r. na oddziale kardiochirurgii zmarł mąż Joanny G. Trzech agentów CBA przyjechało po nią kilka dni wcześniej, gdy Wiesław G. jeszcze żył i leżał na OIOM-ie.

Taka miała być  IV RP, tak wyglądała praca organów ścigania za czasów ministra Ziobry i premiera Kaczyńskiego, areszty wydobywcze, „sprawa” posłanki Barbarhy Blidy, sukcesy agenta Tomka w kreowaniu przestępstw, itd.

To, że w aparacie ścigania dochodziło i dochodzi cięgle do nadużyć i łamania prawa nikogo nie dziwi.
Zwykle zaczyna się od cynicznego łamania przepisów ruchu drogowego, a kończy na biciu ze skutkiem śmiertelnym zatrzymanych (KP Policji Zgorzelec 2009), ale przedstawione przez sędziego Tuleyę uzasadnienie jest o tyle symptomatyczne, że jest opisem metod aparatu ścigania, „ nowych „ metod skutecznej walki z przestępczością wg pana Ziobry, IV pisowskiej Rzeczypospolitej.

Smaczku przeglądowi prasy dodaje wczorajsza informacja, że stołeczny sąd odmówił uwzględnienia wniosku prokuratury, by umorzyć sprawę policjanta, który w Święto Niepodległości w 2011. bił i kopał w głowę przechodnia.

 

Nieumundurowany Policjant pacyfikuje  przechodnia

Nieumundurowany Policjant pacyfikuje przechodnia

W październiku 2012 r. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście skierowała do sądu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania karnego wobec C. na rok oraz o zobowiązanie go do zapłaty 500 zł na cel społeczny.

Pytany o uzasadnienie wniosku o umorzenie sprawy prok. Ślepokura odparł, że przemawia za tym kilka argumentów: Karol C. przyznał się do zarzutu i złożył „obszerne wyjaśnienia”; prokuratura wzięła też pod uwagę dotychczasową postawę C. jego dotychczasową niekaralność, jego „ustabilizowany tryb życia” i nienaganny przebieg służby w policji
– brzmiała konkluzja prokuratury. Dlatego też uznała ona, że „wina i szkodliwość społeczna tego występku nie są znaczne”.

… a z drugiej strony w piątek 4 stycznia Prokuratura postawiła zarzuty reż. Grzegorzowi B.

Prokuratura przedstawiła autorowi filmów dokumentalnych Grzegorzowi B. dwa zarzuty związane z jego wdarciem się na Cmentarz Powązkowski podczas ekshumacji w 2012 jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej.
Rzecznik Dariusz Ślepokura powiedział, że w czwartek Prokuratura Rejonowa W-wa Wola przedstawiła B. dwa zarzuty. Dotyczą one uderzenia ręką w przedramię policjanta w celu zmuszenia go do zaniechania czynności służbowej oraz wdarcia się na obszar cmentarza i niedopuszczenia ogrodzonego terenu na żądanie osób uprawnionych. Grozi za to do trzech lat więzienia.

Co prawda Grzegorz B. za inne delikty powinien skończyć na galerach, ale za „trącenie w rękę policjanta” trzy lata, w konfrontacji z 500 zł wpłaty na cel społeczny i uznanie katowania człowieka za „ niską szkodliwość społeczną „ w przypadku policjanta Karola C. to …
Każdy sam sobie dopowie.

A ministrem Sprawiedliwości – Gowin, i jak tu ma być dobrze?

© cemoi07

moja prywatna opnia jest moją prywatną opinią pozaprocesową i zgodnienie z postanowieniem Sądu Najwyższego z dnia 4 stycznia 2005 roku (V KK 388/04) nie jest opinią w rozumieniu art. 193 k.p.k. w zw. z art. 200 § 1 k.p.k., i nie może stanowić dowodu w sprawie

Prokuratura chciała umorzyć – http://www.youtube.com/watch?v=1LK7AQ8hhsI

na pdst. prasy krajowej, notatki sądowe – http/wiadomości.gazeta.pl/wiadomości/1.114871.13155829. Skojarzenia z przesłychaniami w czasach stalinowskich  .html

Reply.Like

 

Kategorie:
cemoi07

Komentarze do nieobiektywny przegląd tygodnia

  • Od dawna mam narastające wrażenie, że żyjemy w PRL-bis.
    W PRL by dostać zgodę na publikację jakiejś niewygodnej prawdy, trzeba było w publikacji kilkakrotnie potępić burżuazyjną naukę i koniecznie powołać się na Łysenkę, Burdenkę albo innego Makarenkę. I wtedy można było dodać coś sensownego.
    Tu sędzia wydał wyrok skazujący (sumienie mu nie pozwoliło uniewinnić?), ale by uniknąć konsekwencji i oskarżenia o PiSizm, dodał w uzasadnieniu potępienie pisowskich siepaczy. Cała ta sprawa jest kuriozalna z bardzo wielu względów. Dr G był ewidentnym bydlakiem – za jego „kariery” rzuciło robotę ponad stu podwładnych, miał dziesiątki drogich zegarków, cennej biżuterii, rzadkich i cennych zestawów do pisania, kilkaset butelek drogich alkoholi, i innych drogich gadżetów, o gotówce nie wspominając. Skazany za korupcję ordynator szpitala MSWiA, jest oskarżony w innym procesie o spowodowanie śmierci pacjenta, w którego sercu pozostawił gazę podczas operacji. Jedną z opinii wydał nieżyjący już prof. Zbigniew Religa: „W mojej ocenie przyczyną śmierci pacjenta była niewydolność wielonarządowa, wtórna do niewydolności serca spowodowanej niedomykalnością wszczepionej zastawki aortalnej, na skutek zablokowania jej przez gazik. W związku z tym uważam, że bezpośrednią przyczyną śmierci było pozostawienie gazika w lewej komorze”. Kuriozalny jest ewidentny strzał sędziego we własną stopę – przecież wydając wyrok skazujący okazał się ewidentnym wspólnikiem siepaczy. Do tego miał obowiązek donieść do prokuratury na łamiących prawo w aresztowaniu i śledztwie, czego nie zrobił nie zrobił. Nie może więc uniknąć odpowiedzialności – teoretycznie oczywiście- bo w bezmiarze niesprawiedliwości jakim jest ów nomen-omen „wymiar sprawiedliwości” nie takie numery miały już miejsce. Poczytajcie sobie choćby o dziennikarzu Wojciechu Sumlińskim i niekończących się wieloletnich nękaniach sądowych, prokuratorskich, „nieznanych sprawców”. W proces zamieszani są Bronisław Komorowski, obecny i poprzedni szefowie ABW, liczni wysocy oficerowie WSI, a jednak zupełnie nie interesuje on mediów mainstreamowych (mętnego nurtu) – czy potrzebny jest lepszy dowód na pełzający totalitaryzm iście peerelowski? W takie same niekończące się procesy wikłani są przez służby Sakiewicz, Grzegorz Braun (ten wątły człowieczek podobno pobił kilku policjantów, a jednak nie może się doczekać przez kilka lat wyroku. Nie stanowi na wolności zagrożenia dla polskiej policji? ;-) ), Macierewicz (te zakończone poza bodaj jednym wszystkie wygrał!). Już prawie rok siedzi we więzieniu Staruchowicz („Staruch”) aresztowany za kradzież trampek, potem oskarżony o kradzież dowodów osobistych (jako gniazdowy odpowiadał za rzeczy zagubione w sektorze), gdy tamte i kolejne zarzuty odpadły teraz gołosłownie pomówił go świadek koronny („słyszał”, że Staruch miał sprzedawać narkotyki). W międzyczasie aresztowano narzeczoną Starucha (bo nie siedziała na swoim krzesełku na stadionie!). A ten tu pieprzy o stalinizmie pisowskim!
    Powtórzę to setny raz – przez cały okres rządów PO nie robiło nic poza powoływaniem komisji i śledztw antypisowskich i nie znaleziono nic – nawet tyle co brudu za paznokciem. A ściga się i zamyka wyłącznie tych, którzy wykrywają afery albo próbują prowadzić śledztwo. Żadnemu aferzyście włos z głowuy nie spadł. To i sędzia spanikował skazując „ofiarę stalinizmu pisowskiego” i w panice zaczął bredzić!

    nKostas 10/01/2013 15:02 Odpowiedz
  • A propos doktora G.

    Mieliśmy podobną aferę w Bolesławcu przed laty. Policja czy CBŚ przysyłały prowokatorów do lekarza. Prokuratura zrobiła z niego wielkiego łapówkarza a potem udowodniono mu że dostał butelkę niemieckiej nalewki i coś tam jeszcze.

    W całej tej tragicznej historii najbardziej rozwaliło mnie to, że wysłano do tego znakomitego lekarza prowokatora, który faktycznie był chory – lekarz którego koleś miał udupić wykrył facetowi prawdziwą chorobę.

    Mamy też w Bolesławcu człowieka oszkalowanego i zatrzymanego na wniosek prokuratury, któremu przez kilka lat nie postawiono zarzutów. Po drodze m.in. stracił pracę.

    Debilnych metod prowokacji i robienia z ludzi bez zarzutów przestępców nie wymyślił PiS. Już wcześniej obowiązywała zasada: zatrzymujemy z hukiem, najlepiej w pracy żeby była afera, robimy ustawkę z mediami na zatrzymanie albo udostępniamy im materiały jak kolo idzie w kajdankach i podajemy do mediów info jaki majątek ma zatrzymany (żeby ludzie sobie dorobili że to z przestępstwa).

    Oba wspomniane przeze mnie przypadki to nie dzieło CBA i IV RP.

    Bernard 08/01/2013 14:32 Odpowiedz
  • Panie Cemoi07, jestem praktykującym katolikiem i nigdy nie słyszałem, żeby którykolwiek przedstawiciel KK uznawał bicie żony i dzieci. Dziwne, że do takiego wniosku doszedł Pan po informacji o protestach ws. podpisania w/w Konwencji Rady Europy.
    Halloween jest tradycją anglosaską, a nie polską i mimo to jest wspierane od jakiegoś czasu przez BOK-MCC (swoją drogą mało kto wie o co chodzi w prawdziwym Halloween i beztrosko uczy swoje dzieci zabawy w zło… może sztywniak jestem i przesadzam, ale już dziś w Polsce można kupić córeczce lalkę „monster high” z odpowiednimi akcesoriami; m.in. trumienką, kłami i czaszkami. Idźmy dalej tą drogą). Może zadomowi się z czasem, tak jak choinka – decyzja należy do ludu.
    Co do innych słowiańskich guseł i tradycji; Marzannę dzieciaki jeszcze topią w szkołach, a Noc Kupały była organizowana przez BOK, a raczej (stary) Zespół Pieśni i Tańca Bolesławiec dopóki nie zaczął być tak dobry, że aż okazał się zły więc Nocy Świętojańskiej w Bolcu nie ma.
    Co do Orszaku Trzech Króli. Uczestniczyłem wspólnie z rodziną i znajomymi. Dzieci miały zabawę i atrakcję, my pośpiewaliśmy kolędy i uśmiechaliśmy się do siebie w tą szarą, deszczową niedzielę. Tego przecież nigdy za wiele, prawda? Pozdrawiam.

    Facebook Profile photo Maciej Małkowski 08/01/2013 09:56 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish