Przejęcie władzy przez NSDAP zapoczątkowało karuzelę nazewniczą w mieście. Do 1933 r. od miasta do Parku Strzeleckiego wiodła Schützenstrasse (ul. Strzelecka). Wnioskując z tekstów, od dzisiejszego mini-ronda, zaczynała się Alt-Jäschwitzerstrasse (w tłumaczeniu ul. Starojaroszewicka, dziś al. Wojska Polskiego), a na południe od parku była Friedrich-Ebert-Strasse (pierwszy prezydent Republiki Weimarskiej). Jako przedstawiciela znienawidzonej Republiki Weimarskiej pozbawiono go patronatu i ulicę przemianowano na Ostmarkstrasse. Krótki odcinek ze Szkołą Ceramiczną i Szklarską został zaś wydzielony i od 1935 r. nosił wraz z parkiem nazwę nazwę Schützenplatz (plac Strzelecki). Dzisiejsza Parkowa nie miała własnej nazwy.
Koniec wojny przyniósł rozstrzygnięcia, jakich nikt sobie w przedwojennym Bolesławcu nie wyobrażał. Zaczął się proces całkowitej wymiany ludności. Ci, którzy w lutym uciekli z miasta na zachód, nie mogli już do niego wrócić. Ci którzy pozostali mieli nadzieję na dalsze życie, gdzie mieszkali ich przodkowie. Ci, którzy przybyli z różnych stron świata zaczęli oswajać swoje nowe miejsce. Proces zaczął się od nazw. Czasem były to bezpośrednie tłumaczenia, innym razem fonetyczne spolszczenia lub zupełnie nowe związane z polską historią.
Tworząca się polska administracja miała trzy szczeble: pełnomocnika rządu RP Obwodu nr 36 w Bolesławcu, Zarząd Miejski z burmistrzem oraz Powiatowy Urząd Ziemski w Bolesławicach D/ŚL(sic).
W tym pionierskim okresie nikt nie przejmował się takimi detalami, jak formalne uchwały nadające ulicom i placom miasta nowe nazwy. Wgląd w tę sytuację dają zachowane archiwalia. Przyznać trzeba jednak, że są w nich spore braki.
Zmiany przebiegały co najmniej w trojaki sposób. 31.VII 1945 r. ukazało się ogłoszenie burmistrza o nadaniu piętnastu ulicom polskich nazw. Przy czym w nagłówku podano, że nadanie zostało wykonane z dniem 1.VI 1945 r. Wtedy to Rathaus-Platz przemianowano na Bolesława Limanowskiego.
Inna droga wyglądała tak, że władze starostwa występowały o zmianę nazw niemieckich na polskie. W jednym z pism 14.XI 1945 r. Powiatowy Oddział Informacji i Propagandy występuje do burmistrza o rozwieszenie tablic na Hüttenstrasse, którą przemianowano na ul. Chrobrego.
Trzeci sposób dokumentuje pismo z 28.VIII 1945 r., gdy burmistrz poinformował Urząd Informacji i Propagandy, że „Według życzenia Ob. Pełnomocnika mają być zmienione nazwy następujących ulic: (…) Alt Jäschwitzer-Strasse na ul. Generała Kieniewicza”.
Schützenstrasse wiodąca od miasta do parku nazywała się wg wykazu z 10.XII 1945 r. ul. Ignacego Daszyńskiego. Ale już w niedatowanym wykazie z 1946 lub 1947 r. widnieje ul. Strzelecka. Obok niej po niemiecku znajduje się dopisek Russengebiet – teren rosyjski.
Pochodzący z 1947 r. wykaz nieruchomości zawiera dla odmiany plac Strzelecki oraz restaurację ogrodową z parkiem przy ulicy Jaskowieckiej.
W połączeniu z poprzednim oraz kolejnym dokumentem oznacza to, że między grudniem 1945 a 1947 r. zmieniono następująco nazwy ulic:
Schützenstrasse – Daszyńskiego – Strzelecka (obecnie Tyrankiewiczów)
Alt Jäschwitzer Strasse – gen. Kieniewicza – Jaskowiecka (obecnie al. Wojska Polskiego).
Schützenplatz w niedatowanym wykazie z 1948 lub 1949 r. jest placem Strzeleckim z dopiskiem „park sowiecki”, Schützenstrasse to ciągle ulica Strzelecka.
Rok 1949 jest najsłabiej udokumentowanym okresem. Zarówno ze starostwa jak i MRN zachowała się niewielka ilość materiałów. Ale poczynając od sprawozdania Powiatowej Rady Narodowej za pierwszy kwartał 1950 r. pojawia się park Waryńskiego (ilustracja wyróżniająca tekst). Znajduje się w nim wniosek o urządzenie w tymże parku Ogrodu Jordanowskiego. Brakuje więc dokumentu, który potwierdza nadanie patronatu.
W 1951 r. przemianowano ul. Strzelecką na Leningradzką, a dodatkowo ofiarą politycznego zapału padły tak neutralne ulice jak: Klasztorna, Szwedzka, Krzyżowa, Świętojańska.
Dokumentów z parkiem Waryńskiego jest całkiem sporo. Dotyczą one przekazania znajdujących się w parku budynków dla Miejskiego Handlu Detalicznego, Towarzystwa Przyjaciół Żołnierza, Powiatowej Ligi Przyjaciół Żołnierza, urządzanych weń imprez harcerskich czy pobierania opłat za odbywające się w nim potańcówki.
Z pewnością między bajki należy włożyć opowieść, że ta nazwa wzięła się od koparki marki Waryński, za którą rzekomo mieli chodzić na papierosy uczniowie „Górnika”. Zespół Szkół Górniczych został przeniesiony do budynku byłej Szkoły Ceramicznej dopiero w 1960 r.
W latach pięćdziesiątych w BHZ odnotowano zniknięcie pawilonów zakupionych podczas GUGALI oraz wyburzenie Wilhelmsloge (w której były szalety) i remont Johannisloge, w której umieszczono lokal serwujące zimne i ciepłe dania. W tekście „Gdzie z fuzji w dawnym Bolesławcu strzelano” było omówione ich powstanie i rozbiórka. Ale trzeba się chyba pogodzić z pewnymi zagadkami. Ilse Nitschke w 1909 r. napisała, że zachowały tylko dwa z pięciu budynków. Jednak w 1930 r. Artur Schiller, którego teksty są skarbnicą wiedzy o mieście, pomylił je, a dodatkowo napisał, że niedawno wyburzono Michaelisloge. Trudno stwierdzić, co miał on na myśli.
Na szczęście, dla rozpoznania ostatniej z nich, zachowały się podpisane ilustracje z początku XX wieku. Dzięki nim mamy pewność, że stojący do dziś parkowy budynek jest Lożą Jana.
W kolejnych latach w parku wykonano scenę ze sporych rozmiarów trybuną dla widzów. Przy tej okazji wycięto część drzewostanu. W dawnej restauracji Schützenhaus swą siedzibę znalazł bolesławiecki hufiec ZHP. Opuszczony w 1988 r. przez harcerzy budynek został rozbudowany i dziś znajduje się w nim Kościół Zielonoświątkowy.
Z ulotnych wspomnień dawnych bolesławian warto wspomnieć usypanie w czynie społecznym górki saneczkarskiej na wysokości dawnego kulochwytu (od strony KPP).
Przez wszystkie lata używano określenia Park Waryńskiego, choć na planach miasta trudno je znaleźć. Przemiany polityczne po 1989 r. uruchomiły znowu nazewniczą karuzelę. W takich czasach aktywizują się zawsze różnej maści „sekretarze”, „politycy” czy „dziennikarze”, którzy myślą, że otaczają ich głupcy, którym można opowiedzieć każdą niestworzoną rzecz. W głębi stalinowskiej dyktatury w jednym z protokołów MRN zapisano następujący wniosek: „Przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej stawia wniosek aby wybrać komisję, która by opracowała wniosek w porozumieniu z P.K.P.P.R. nowych nazw ulic, które mają nazwy niestosowne – wniosek został przyjęty jednogłośnie i wybrano komisję w następującym składzie: …” Podczas tego posiedzenia zmieniono ulicę Zamojskiego na 22. lipca.
W XXI wieku w bolesławieckich portalach pojawiły się słowa: „(…) park miejski przy ulicy Tyrankiewiczów nigdy oficjalnie nie nosił imienia Ludwika Waryńskiego. – Przewertowaliśmy wszystkie dokumenty, to nigdy nie był park Waryńskiego – podkreślił. I dodał, że obecnie w magistracie na to miejsce mówi się „park, który nigdy nie nosił imienia Ludwika Waryńskiego” (działacza i ideologa polskiego ruchu socjalistycznego)”. (istotne.pl)
Po kolejnych dwóch latach z iście politologiczną zręcznością z socjalisty zrobiono komunistę: „Jednak my twierdzimy, że Ludwik Waryński, komunista, nie zasłużył na to, by jego imieniem nazywać tak piękne miejsce. Urzędnicy mają pomysł jak zmienić obecny stan rzeczy. Ich zdaniem należy wprowadzić oficjalną nazwę parku i często ją powtarzać, a ludzie szybko się przyzwyczają. -Wierzymy w moc słów -podkreśla Jerzy Zieliński, sekretarz miasta.” (bolec.info)
Nikt jednocześnie nie zadawał sobie trudu zastanowienia się kim był Ludwik Waryński. Pamiętający złotówki sprzed denominacji kojarzą go ze 100-złotowego banknotu z napisem „Proletariat”. Bezsprzecznie należy go kojarzyć z lewicowym ruchem, który narodził się w II poł. XIX wieku. Myślał o rewolucji światowej, która ogarnie wszystkie kraje. Ale ta idea brała w obronę tych, którzy w ówczesnym systemie mieli wyłączne prawo bycia eksploatowanymi przez właścicieli fabryk. W dobie ośmiogodzinnego dnia pracy nikła jest świadomość, że przed ponad 100 laty dniówka trwała do 16 godzin, nie było urlopów, zwolnień lekarskich i świadczeń socjalnych, a zarobek był poniżej kosztów utrzymania. I tacy idealiści jak Waryński (on sam również pracował jako robotnik w Warszawie) brali ich w obronę.
Takie działania w carskiej Rosji uchodziły za wrogie państwu i po różnych perturbacjach Waryński został aresztowany i skazany na 16 lat katorgi, gdzie nigdy nie dotarł. Po osądzeniu w 1885 r. osadzono go w Twierdzy Szlisserburskiej, gdzie zachorował m. in.: na szkorbut, astmę i gruźlicę. Zmarł w więzieniu 2.III 1889 r. W chwili śmierci miał 33 lata. Ta informacja trafiła do wiadomości publicznej dopiero w 1891 r.
Wśród propozycji nowego patrona było Wojsko Polskie. Ostatecznie wybrano Huberta Bonina – twórcę pierwszej działającej w Bolesławcu drużyny harcerskiej. Nota bene powołano ją przy hufcu Lwówek Śląski i nazywała się 97. Drużyna Harcerzy im. księcia Józefa Poniatowskiego. Pierwsza zbiórka pamiętanej przez bolesławian Jedynki odbyła się dopiero po odwilży 12.I 1957 r. Wbrew informacjom z Rocznika Bolesławieckiego przez kilka pierwszych lat nosiła również imię J. Poniatowskiego (są to efekty kombinacji klawiszy alt+c, alt+v, zachowała się autoryzowany przez dh. Bonina opis oraz rozkazy komendantów hufca i są one konsekwentnie pomijane).
Hubert Bonin jest z pewnością osobą godną uczczenia, choć forma nadania patronatu pozostawia u niejednego niesmak. Jakaś grupa mieszkańców jeszcze długo będzie mówić o parku Waryńskiego. Tylko czy za kilkadziesiąt lat nie przyjdą nowi, którzy w ten sam sposób rozprawią się z obecnymi autorami jedynie słusznej wersji historii?
ps Idąc tropem wypowiedzi sprzed kilku lat, gabinet prezydenta w Bolesławcu znajduje się na Limanowskiego (niestety, też socjalista). Nazwę Rynek może kiedyś nadano, ale w archiwaliach nie ma po niej śladu. Więc jeśli nie Waryński, to i nie Rynek. I czy przypadkiem nie zapomniano o Parku Świerczewskiego?
Komuna do tego stopnia zniszczyła i obrzydziła Polakom dorobek lewicy, że nikomu nie chce się bawić w niuanse. W końcu socjalizm to tylko etap na drodze do komunistycznego raju czyż nie tak nauczał Marks?
… Nie! Kto cie tego nauczył?
… Panie Tadeuszu, bardzo dobrze! Niech Pan tępi głupotę, niech Pan wytyka palcem, niech Pan ją nazywa z imienia i nazwiska, bo masy z natury głupie są, a jak jeszcze przy wsparciu różnych głupich prezydentów, czy sekretarzy miast te masy „edukowane” są w głupocie, ignorancji i niewiedzy stemplem autorytetu urzędu, to już klęska nie do odrobienia…
Niech Pan pisze, bo głupi trwają, a jeszcze głupsi”patrioci” już depczą im po piętach, by zając ich urzędy!