Poranna, zielona herbata natchnęła mnie do pewnych rozważań. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę dębowej komody w pokoju gościnnym, otworzyłam szufladę i wyciągnęłam stary album ze zdjęciami. W dotyku był szorstki, kartki zbrązowiały, a folia chroniąca fotografie odkleiła się w kilku miejscach. Miałam wrażenie, że za chwilę rozsypie się na drobne kawałki, był tak delikatny. W środku czarno-białe wspomnienia. Przeglądając kolejno każdą stronę po kolei miałam wrażenie, jakbym przeniosła się w czasie. Piękne, białe suknie ślubne z danych lat przyozdobione kwiatami i haftowanymi wzorami, stojący przed domem fiat i uśmiechnięte dzieciaki z piłką w ręku – wszystkie te elementy tworzyły stary klimat czasów, kiedy my, pokolenie Z, nie mięliśmy jeszcze pojęcia o życiu.
Dawna tradycja odchodzi w zapomnienie, a albumy znaleźć można już tylko na strychu u dziadków wśród pamiątek sprzed lat. Pamiętam, gdy sama poprosiłam babcię o jeden z nich. Wyciągnęła go z dna wielkiej, jasnobrązowej szafy, której drzwi trzymały się już tylko na górnym zawiasie. W pamięci utkwiło mi jedno zdjęcie. Rok 1965, dziadek patrzy w obiektyw pewnym wzrokiem a jego lok na włosach trzyma się solidnie blisko czoła. Babcia skromna, w sukience z kruczoczarnymi włosami a tuż za nią dwójka małych, rozbrykanych sześciolatków. Stoją przed wzbijającą się ponad chmury topolą – tą, na której kilkanaście lat temu wisiała moja pierwsza w życiu drewniana huśtawka.
I tak sącząc ostatni łyk zimnej już zielonej herbaty doszłam do wniosku, że dzisiejsze momenty zatrzymywane w cyfrówkach bądź telefonach komórkowych nigdy nie dorównają tym starym, pięknym, lekko zniszczonym fotografiom. Nieważne jak doskonałe i wyretuszowane w programach graficznych nie są w stanie oddać magii, która emanowała z prostoty i spontaniczności wcześniejszych ujęć.
„(…)stojący przed domem trabant i uśmiechnięte dzieciaki z piłką w ręku (…)” – trabant? I kto jest tym trabantem, za Fiatem stoją same kobiety!
I nie pisz wiecej po zielonej herbacie… spróbuj po zielonej kiełbasie – bardziej przeczyszcza – wychodzi mniej śmiesznie.
Dziękuję za zwrócenie uwagi. Błąd zostanie poprawiony.
Na błąd zwrócić uwagę można, ale po co aż tak złośliwie?