lip 20, 2010
11449 Wyświetleń
2 1

Legenda z zamku Kliczków

Napisany przez

Zamek w Kliczkowie był przed wiekami sceną historii o zdradzie i niewiernej kobiecie. Jak to zwykle bywa, cięższe konsekwencje poniósł mężczyzna, który do dziś podobno straszy na kliczkowskim zamku.

Jak mówią legendy, leżący w gminie Osiecznica zamek Kliczków otrzymał obecną nazwę dopiero wówczas, gdy nad Kwisą stanął kamienny gród. Kasztel strzegł jedynego wówczas brodu na odcinku dolnego biegu rzeki i zamykał puszczańską drogę z Łużyc do kraju polańskiego księcia Mieszka.

W czasach, gdy zamek był jeszcze drewniany, odegrał ważną rolę zatrzymując grafa Gerona z Marchii Wschodniej, który próbował złupić kraj Polan. Jego pochód zatrzymało wtedy drewniane dworzyszcze, wzniesione na rozkaz księcia Mieszka i zasieki ze ściętych drzew. Sto lat później tę samą drogę ataku wybrał sobie cesarz niemiecki Henryk V, który chciał w 1106 roku pokonać Bolesława Krzywoustego. Tędy szedł na słynną bitwę na Psim Polu, a jednym z mało znanych skutków bitwy było właśnie postawienie, decyzją Krzywoustego, kamiennego kasztelu w Kliczkowie, aby zamek mógł lepiej służyć obronie drogi z Łużyc.

– Masz nim jak kluczem zamknąć drogę każdemu, kto od zachodu do naszego kraju zechce się wedrzeć – miał powiedzieć Bolesław rycerzowi Tomirowi, gdy nadawał mu zamek i pobliskie ziemie. Jak głosi legenda nakazał też Tomirowi założyć rodzinę i do tego znalazł żonę, córkę jednego z rycerzy kaliskiego księcia, kobietę z rodu Topolczan. Piękna wdówka okazała się zdecydowanie gorszym pomysłem niż budowa kamiennego grodu. Przynajmniej dla Tomira, bo pewien czeski rycerz miał prawo być odmiennego zdania.

Po dwóch latach małżeństwa Tomir musiał jechać z Krzywoustym na północ, aby utemperować Pomorzan. Zamkiem Klucz, bo tak nazywano wtedy Kliczków, miał zajmować się pod nieobecność Tomira, Bogdar. Czech, setnik z wojsk Krzywoustego. Wesołej wdówce młodszy od męża setnik przypadł do gustu. Gładki, uzdolniony wokalnie, a do tego i zagrać na lutni potrafił. Był też młodszy od Tomira, co miał udowadniać żonie rycerza m.in. w łożnicy. Kto kogo uwiódł trudno dziś rozsądzać, ale do zdrady doszło. Problem w tym, że kochankowie nie poszaleli zbyt długo.

Na ich pożycie wpływ miało kolejne zwycięstwo Krzywoustego, który pokonał Pomorzan i postanowił wrócić zwalniając Tomira ze służby do domu. Bogdar nie był tym specjalnie zadowolony, bo już zadomowił się w zamku i w łóżku Tomira. Zakochany w cudzej żonie Czech postanowił urządzić na wracającego z wojny rycerza zasadzkę. Kochanka nie oponowała, co może być dowodem urody, ewentualnie erotycznych talentów Bogdara.

Tomir dojechał do rzeki Szprotawy, gdzie został napadnięty. Związanego i pobitego zawieziono do zamku. Sprytny Czech do Krzywoustego wysłał nie tylko wiadomość o napadniętym przez zbójów Tomirze, ale jego pokrwawione odzienie, a sam został panem zamku. Ba, przekonał biskupa wrocławskiego, że żona Tomira ponownie została wdową, dzięki czemu jest do wzięcia. I poślubił dwukrotną wdowę, a weselisko podobno trwało cały tydzień.

Trudno przypuszczać, aby zamknięty w lochach Tomir nie słyszał tego wesela. Jemu akurat wesoło nie było. Zamiast jednak rozpaczać i załamywać się, myślał o ucieczce i zemście. Nie miał łatwo, bo lochy Kliczkowa do przyjemnych nie należały, a można się domyślać, że i służba korzystała z możliwości upokorzenia niedawnego pana.

Wytrzymał dziesięć lat. Wtedy to do zamku przyjechał chorowity garbus Prosław, brat Bogdara. Gdy czeski rycerz wyjeżdżał, Prosław go zastępował. Oprócz lichego zdrowia Prosław posiadał też w sobie ogromne pokłady chciwości, które postanowił wykorzystać Tomir. Obiecał Prosławowi skarb zakopany w lesie. Aby skarb wydobyć z ziemi, trzeba było Tomira wydobyć z lochu, co pod nieobecność Bogdara stawało się proste.

Garbaty chciwiec zamiast skarbu dostał łopatą w łeb. Kiedy Bogdar wrócił do zamku, został ujęty i zamurowany w lochu wraz ze swoją kochanką, czyli była żoną Tomira, której imię gdzieś zaginęło na przestrzeni wieków. Tomir zrezygnował z planu zagłodzenia niewiernych, choć na początku karmił ich co trzy dni i z przyjemnością patrzył na głodowe męki. Potem dał sobie spokój z głodzeniem więźniów.

Być może nawet dziesięć lat wcześniej para nawet cieszyłaby się z długich chwil odosobnienia, ale lata minęły, a małżeństwo zużywa. Już mniej wesoła wdowa zajęła się zrzędzeniem. Utyskiwaniem, marudzeniem i narzekaniem. Zużyte nieco wdzięki nie były w stanie przekonać Tomira do wypuszczenia jej z lochu, więc całą frustrację wyładowywała na Czechu. Musiało to być dla Bogdara bardzo uciążliwe, bo po dwóch latach sam postanowił się zagłodzić. Odniósł sukces.
Wtedy Tomir zlitował się nad trzykrotną już wdową i odesłał ją do jednego z klasztorów żeńskich w Saksonii, by zajęła się pokutą.

Turyści i mieszkańcy funkcjonującego dziś w zamku Kliczków hotelu podobno czasem słyszą gdzieś czeską mowę dobiegającą zza murów. Nie są to jęki zakochanych. Podobno jeden z turystów przybyłych z Czech przetłumaczył krzyki straszącego w zamku ducha Bogdara. Czeski rycerz miał błagać swoją małżonkę, aby przestała zrzędzić.

———————————————————————-

Tekst został napisany w oparciu o „Legendy Karkonoszy i okolic” Urszuli i Aleksandra Wiącków

Kategorie:
historia
https://bobrzanie.pl/kategoria/blogi/letowski/

Fotograf (bernardletowski.pl), bloger, lekko emerytowany dziennikarz.

Komentarze do Legenda z zamku Kliczków

    Dodaj komentarz

    Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

    Bobrzanie.pl
    pl_PLPolish