lis 19, 2016
4851 Wyświetleń
19 5

… numer Łasicy

Napisany przez

Tydzień temu pan Tadeusz Łasica zamieścił na portalu swój kolejny artykuł *** przybliżający historie zapomniane, upchane gdzieś w zakamarkach powszechnej niewiedzy. Tym razem zajął się tematem nazewnictwa ulic i numeracji budynków.

I pięknie, i chwała za trud przypominania o rzeczach zapomnianych, albo dla niektórych zupełnie nieznanych, choć to piękno treści trochę przyblakło z racji zamieszczonych nieścisłości.

Sprawę, temat, który zasługuje na wielki i bogaty artykuł, potraktował trochę po macoszemu, ale co mu tam – jego prawo, ale, że podał parę nieprawdziwych informacji, o, to, to już wymagało sprostowania.

Właściwie, to nie było moim zamiarem pisanie artykułu o bunzlauerskich numeracjach, i nie jest, artykuł taki mógłby napisać mój brat – autor panoramy plastycznej Bunzlau z 1805 roku, makiety, która raz jeden była prezentowana w miejskim muzeum i której miasto więcej widzieć nie chce (?), bo chyba nie ma w najbliższej i dalszej okolicy drugiej osoby, która sprawę tę zgłębiłaby dogłębniej, toteż chciałem ograniczyć się jedynie do komentarza pod tekstem, ale… tam ni kak nie można zaserwować zdjęć, które sprawę by rozjaśniały. Ograniczę się… z głowy, bez szukania w źródłach, bez sprawdzania w księgach adresowych, katastrach i księgach wieczystych, a jedynie w oparciu o rozmowę z bratem, do napisania postu – komentarza do artykułu, postu i niczego więcej.

Pan Łasica pisze Z nazwami ulic wiąże się oczywiście i numeracja budynków, a ta kiedyś wcale nie była tak przejrzysta, jak dziś. System, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, został wprowadzony dopiero w 1870 roku. Do tego czasu w całym mieście funkcjonowała numeracja zaczynająca się przy dzisiejszej ulicy Kościelnej, biegnąca dalej ulicami Zacisze, Szopena, Kutuzowa, 1 Maja, Karpecką, Prusa, AK, Daszyńskiego, Mickiewicza, Sierpnia 80. Pierzeje rynkowe podłączono do wymienionych ulic w dość chaotyczny sposób, co doskonale można zaobserwować na planie z 1773 roku.”,  i tu się głęboko myli!

Otóż ta numeracja, która przedstawiona jest na planie z września 1773 roku jest uporządkowana i wręcz genialna w sposobie przeprowadzenia. Zresztą Niemcom trudno znaleźć coś, co nie byłoby logiczne, proste i racjonalne, u nich nawet gramatyka ich języka ojczystego, w przeciwieństwie do języka polskiego jest logiczna jak matematyka.

Po pierwsze, odnoszę wrażenie, i obawiam się, że dla osób nie mających żadnej wiedzy ad rem, pan Łasica niepotrzebnie miesza dwa systemy numeracji. Otóż ten wprowadzony przez Prusaków w 1870 roku był systemem tzw. policyjnym, który każdej ulicy określonej z nazwy przypisywał odrębną numerację, natomiast ten o którym pisze, wprowadzony przez Austriaków w XVIII wieku był jedynie numeracją posesji, czymś co później można by nazwać systemem katastralnym, a który później stał się bazą, podstawą do wprowadzenia ewidencji nieruchomości zapisanych w księgach wieczystych. Tutaj trzeba pamiętać, że ta „chaotyczna” numeracja jest numeracją posesji, a nie budynków, na których to mogło się znajdować więcej niż jeden budynek.

Pan Łasica pisze „Ewald Wernicke opisując Bolesławiec ustalił liczbę posesji miejskich w 1578 roku na 250 w obrębie murów i 148 poza murami. Do roku 1589 łączna ich liczba wzrosła do 432 domów.”. I dobrze i źle – posesja to nie jest, jak powyżej napisałem, tożsame z budynkiem, a ktoś czytając pana, mógłby wyciągnąć wniosek, że w obrębie murów było 250 domów. Bzdura!

Secundo, proszę zwrócić uwagę, że na owym planie z 1773 roku nie wszystkie budynki – posesje na których się znajdują, mają przypisany numer – numeru nie mają kościoły, ratusz, więzienie, zabudowania klasztorne… a i są oddzielne posesje, na których znajdują się po dwa i więcej budynków np posesja nr 142 – dwa budynki, a która to w średniowieczu stanowiła jedną wspólną posesję wraz z posesją 141 ( obecnie budynek z arkadami róg Rynek i Prusa).

Ten bolesławiecki model ewidencji został wprowadzony przez Austriaków, bo taki administracyjny system szeregowania posesji powszechnie zaczęto wprowadzać na Śląsku właśnie w XVIII wieku, a dodatkowo o habsburgości tego porządku może świadczyć pewien nieprzypadkowy z pewnością szczegół, proszę zwrócić uwagę, że bieg numerów zaczął się od kościoła katolickiego – od budynku parafialnego przy ul. Kościelnej, któremu nadano niejako numer 0 (kolejna kamieniczka też bez numeru – może przyparafialny… lupanar?). Wątpliwym by było, aby takie wyróżnienie kościoła katolickiego miało miejsce w innych czasach, niż czasy ówczesnej dobrej zmiany, kiedy Austriacy mocno już dokręcili kontrreformacyjną śrubę.

Tak, jak to i teraz bywa (wyodrębnienie z księgi wieczystej odrębnej własności dzisiaj), zdarzało się, że z jednej posesji określonej pierwotnym numerem wyodrębniano niezależną posesję i nadawano jej odrębny numer. Stało się tak np w przypadku posesji Appunów w Rynku. Pierwotnie była ona znacznie większa od innych (co często miało miejsce w przypadku posesji skrajnych) i posiadała numer 182, z czasem, co widać na mapie katastralnej z 1908 roku, z tej posesji wyodrębnioną nową własność ( obecny budynek z biurem notarialnym przy Daszyńskiego) i nadano jej nowy numer 437.

Właściwie, to należy zauważyć, że ta numeracja w większej mierze odnosi się do rozróżnienia i uszeregowania odrębnych własności mieszczańskich, niźli do usystematyzowania i uszeregowania podziałów geodezyjnych. I tak na przykład – w latach czterdziestych XIX wieku Engelhardt Gansel wzniósł był dla siebie dom przy ul. Zgorzeleckiej 19, i tu ciekawostka – na planie katastralnym Bunzlau z 1908 -1909 roku willa ta, posesja ta otrzymała numer 29. Czyli niski numer, taki „wewnątrzmurowy”, numer który jest tożsamym z numerem posesji przy ul. Zacisze. O czym to świadczy? Otóż wynika z tego przykładu, że „dopisano tę posesję do tej samej księgi wieczystej ”, że któryś z Ganselów był wcześniej już posiadaczem posesji przy ul. Zacisze. Podobnie z własnością posesji przy obecnej ul. Chopina, na której stał wspomniany przez pana Łasicę areszt. W pierwotnym austriackim porządku numerycznym posesja ta, tak, jak wcześniej wspominałem o kościołach, klasztorze nie posiadała nadanego numeru, ale na planie katastralnym (1908) otrzymała numer 81, który niejako zaburza ciągłość numeracji przy tej ulicy, ale świadczy, że w posiadanie tej posesji wszedł ktoś, kto posiadał nieruchomość i księgę wieczystą dla niej o numerze 81, która znajdowała się przy obecnej ulicy 1 maja.

Dygresją ad rem i ciekawostką może być, że w czasach pruskich całemu cmentarzowi przy ul. Garncarskiej przypisano wspólny numer posesji w Rynku o numerze 246 (kamieniczka obok Starówki). Dlaczego? Nie znaju, może główny grabarz był właścicielem rynkowej kamieniczki…

Ktoś nadal może trwać w napięciu, gdzie ta logika i genialność austriackiej administracji – otóż, jeżeli połączyć linią wszystkie następujące po sobie numeracje posesji, to okaże się, że powstaje linia ciągła, krzywa, która w żadnym miejscu się wzajemnie nie przecina… aż nasuwa się myśl, że bolesławiecki porządek jest ukłonem i prztyczkiem dla Eulera i jego odpowiedzi na królewieckie zagadnienie.

bunzlau

linia koloru czerwonego – ciąg numeracyjny posesji w obrębie murów miejskich linia koloru fioletowego – ciąg numeracyjny posesji poza murami miejskimi

 Pozostałe posesje, które znajdują się poza murami miejskimi też były numerowane „wężowo”, tzn jako ciąg następujących po sobie kolejnych numerów posesji. Dopiero znacznie później, i bóg raczy wiedzieć kiedy, numery posesjom zaczęto nadawać w kolejności ich rejestracji – nadania, co prowadziło do tego, że przykładowo – budynek z winiety artykułu pana Łasicy Piaskowa 18 ma wysoki numer 409. I tu też dygresja, najprawdopodobniej posesja ta została wyodrębniona z wcześniej istniejącej, i druga dygresja – może zachodzić prawdopodobieństwo, że podczas ostatniego remontu tego przybytku urody, podczas piaskowania portalu, źle odczytano numer i błędnie „przywrócono” numer 409… na mapie katastralnej z 1908 roku posesja ta ma numer 408.

Następna sprawa, pan Łasica publikuje zdjęcia starych portali, zworników z zachowanymi starymi austriackimi numerami, ba, autor nawet expressis verbis stwierdza, że Do dnia dzisiejszego, po wyburzeniach powojennych, ocalały zaledwie trzy portale z dobrze widoczną dawną numeracją.” . I tu się myli. Jest jeszcze czwarta kamienica z zachowanym doskonale numerem – jest to dzisiejszy adres Zgorzelecka 31.  1

Kamienica przy Zgorzeleckiej 31 nie dość, że posiada stary administracyjny numer 349 i monogram właściciela nad wejściem, to posiada jeszcze coś, o czym zdaje się nie wiedzieć nawet pani dyrektor muzeum miejskiego pani Bober–Tubaj.  2

Otóż w podwórku tej kamienicy znajduje się drugie wejście okolone starym XVIII wiecznym portalikiem, w zworniku którego znajduje się jedyny, oryginalny herb bolesławieckiej gildii garncarzy, z  napisem Anno i datą 1739.  Portal zbyt kunsztowny aby dekorował wejście do budynku od strony podwórka, najprawdopodobniej przeniesiony z innego sąsiedniego, a nieistniejącego już budynku – może z tego w którym znajdował się czwarty, niezlokalizowany warsztat garncarski w dawnym Bolesławcu? Pani Tubaj wie jak herb wygląda, nie raz w swych książkach o nim wspominała i go opisywała, ale chyba nie wie, że taki drogocenny dla historii Miasta Ceramiki artefakt istnieje.

Chyba nie wie, bo jego stan raczej świadczy, że został przez muzealników i władze miasta zapomniany, albo raczej nigdy o nim nie wiedzieli. Obawiam się, że teraz, gdy to ujawniłem, a pani Tubaj nie otoczy go opieką, to… ktoś inny się nim zaopiekuje.  3

Na koniec dygresja ogólna ad przypadek szczególny świadczący o wiecznie żywej arogancji, i ignorancji władz miasta – gdy usłyszałem, że na pytanie zadane podczas sesji miejskiej rady przez radnego Ździcha Abramowicza o „zniknięty” monument kozaków z Kruszyna, w odpowiedzi pan Łomotowski oświadczył, że… to na wyłączne życzenie Federacji Rosyjskiej etc… to skarpetki mi spadły i zapytałem sam siebie, czy pan Łomotowski wziął biednego Ździcha za idiotę i wszystkich innych, którzy to słyszeli również? i dopytałem się retorycznie – komu ten pomnik przeszkadzał, kto był zainteresowany tą z kolei podmiejską posesją… a może kto wziął za to w łapę?

moja prywatna opinia jest moją prywatną opinią pozaprocesową i zgodnie z postanowieniem Sądu Najwyższego z dnia 4 stycznia 2005 roku (V KK 388/04) nie jest opinią w rozumieniu art. 193 k.p.k. w zw. z art. 200 § 1 k.p.k., i nie może stanowić dowodu w sprawie

 

Kategorie:
cemoi07 · historia · news

Komentarze do … numer Łasicy

  • Panie cemoi07,
    zdecydowanie brakuje Panu pokory. Tekst p. Tadeusza Łasicy czytałam z dużą przyjemnością. „Pan od spalonego namiotu” – również, bo świadczy o tym jego wypowiedź komentująca rys historyczny w ujęciu pana Łasicy.
    Pan natomiast szyderczo wypowiada się o obu autorach. Mamy wolność słowa, ale wypadałoby je szanować. Być może miał Pan zupełnie inne intencje, ale w efekcie – gdy w Pana wypowiedzi co chwilę wybrzmiewa ton moralizatorsko-krytykujący, to wartość merytoryczna zostaje gdzieś w tyle, czym zniechęca Pan potencjalnych czytelników.
    Z mojej strony chapeau bas wobec p. Łasicy.

    Anna Łukaszewska 21/11/2016 20:36 Odpowiedz
    • Dziękuję za uwagi, ale… są one typowo „babskie”, i chwała Pani za nie, bo świadczą one o Pani wybitnej kobiecości.
      Otóż, są one z rodzaju, gdy ktoś ocenia człowieka nie po tym, co ma w głowie, lecz po tym, co ma na głowie – Pani nie odnosi się do treści, lecz do formy, a ta nie ma żadnego znaczenia. Ani pan Łasica ani ja nie pisaliśmy limeryku, którego nie za treść, a formę oceniać należałoby.
      Po drugie, moje pisanie było krytyką łasicowego pisania i zaczepność była sama przez się zrozumiała, bo merytorycznie pełne było treści i dowodem szacunku było takie moje pochylenie się nad tekstem pana Łasicy. I na koniec, to nie kwestia szacunku dla wolności słowa, tak, jak nie wymusi się szacunku dla kogoś, kto bredzi, albo przeczy oczywistym faktom, czy logice… a szacunku dla rozlewania atramentu w oczekiwaniu na tani poklask za pusty i nieodkrywczy, wręcz truistyczny tekst o wszechobecnym kur***aniu… sorry, bo to miałem na myśli pisząc w komentarzu o odsłonach, klikalności etz. – nic nowego- prawo Kopernika – większe g***o wypiera mniejsze!

      cemoi07 22/11/2016 00:04 Odpowiedz
      • Drogi Panie CEMOI07,

        Zastanawiałem się, czy wdawać się w ogóle w tę jałową polemikę o wyższości Bożego Narodzenia nad Wielkanocą i odwrotnie. Poczułem się jednak niejako wywołany do tablicy, więc odpowiem. Doszukuje się Pan treści merytorycznych w moich wpisach, więc od razu uprzedzam, że w większości tekstów ich Pan nie znajdzie. Bobrzanie to również platforma blogerska i tak właśnie ją traktuję. A na blogu, wybaczy Pan, każdy umieszcza to, co chce, niekoniecznie historyczne eseje. Nie czuję się ani kompetentny, ani tym bardziej zobligowany, by pisać na przykład o historii miasta, bo o tym z chęcią czytam we wpisach Pana i Pana Lasicy. Po tygodniu negocjacji, realizacji planów sprzedażowych i prezentacji dzielę się swoimi spostrzeżeniami czy doświadczeniami, bo jak na razie sprawia mi to frajdę i jest miłym przerywnikiem szarej rzeczywistości. O szukaniu poklasku też raczej nie ma mowy, gdyż nie nazywam swojego pisania „pisaniem na poważnie” nawet przez małe „p”. Po prostu rodzaj spędzania wolnego czasu, który przeniosłem z prywatnego konta fb tutaj. Jeśli zaś chodzi o ilość odsłon, to na to niestety wpływu nie mamy, więc proszę się nie żżymać na czytelnika, ot, prawo rynku, coś o tym wiem :-). Na klimat zrzucał nie będę. Na koniec, odpierając Pański zarzut o braku merytorycznej treści, zapytam, czy tylko dlatego wszyscy powinniśmy jeździć Passatem B5 1.9 TDI w kombi, bo jest funkcjonalny, ma pojemny bagażnik i dobry silnik? Chciałby Pan? Pozdrawiam serdecznie.

        Bartosz Kaźmierczak 22/11/2016 15:09 Odpowiedz
  • Nie spodziewałem się, że mój skromny tekst opowiadacza spotka się z takim odzewem, a patrząc na tytuł, to i chyba rzuceniem rękawicy. Ale myślę, że nie ma o co kruszyć kopii. Żaden ze mnie specjalista od geodezji, katastrów, przepisów porządkowych na przestrzeni wieków w Królestwie Czeskim, Austrii, Prusach i Cesarstwie Niemieckim. A z tym wiązała się bohaterka – numeracja.
    Dużo w Pańskim tekście mowy o wieku XIX, a nawet XX. A mi w ogóle nie chodziło o te czasy i przyświecał mi przy pisaniu innym cel. Chcę przybliżyć dzisiejszym mieszkańcom znaczenie detali obok których przechodzą obojętnie, nie zdając sobie sprawy z ich znaczenia. Bo nikt o tym nie mówi, a źródła są po niemiecku i do tego jeszcze zapisane gotykiem.
    Wernicke pisząc ustęp o ulicach zaczął takim zdaniem: „In der Behandlung der Straßen richten wir uns nach der Reihenfolge der alten Zählungen. Diese beginnen mit der Badergase” – Traktując o ulicach zastosujemy się do kolejności dawnych liczeń. Te zaczynają się na ulicy Łaziebnej. Nie wiadomo, co autor miał na myśli. Czy chodziło mu o numerację katastralną czy domów? I liczba mnoga – Zählungen, świadcząca raczej o zmianach jakie zachodziły na przestrzeni wieków.

    Jednocześnie czytając dalej o placu Kościelnym mamy ustęp: „Der kath. Kirchplatz wird in ältesten Schöppenbuche (1588 12. Feb.) der Plan gennant. Die Bestimmung „Kirchgasse nebst der Badergasse” fand ich zuerst 1679 im Kaufbuche von 1668. Das erste Haus, mit dem die Register anfangen, bewohnte 1588 und bereits 1587 Schulrektor Magister Salomon Gesner.” W tłumaczeniu brzmi to następująco: Katolicki plac Kościelny zwany jest w najstarszej księdze ławniczej (12 lutego 1588) Równiną (określenie Plane zapożyczone z francuskiego plaine). Określenie ulica Kościelna przy Łaziebnej znalazłem po raz pierwszy w księgach rejestrowych za rok 1668 (spisane) w 1679 . Pierwszy dom, na którym zaczynają się rejestry zamieszkiwał w 1588 magister Salomon Gesner, rektor szkoły już od 1587 roku.

    Znaczy to, że grubo przed kontrreformacją dom parafialny był „0”. Zapewne z racji zwolnienia podatkowego, tak zresztą jak i pozostałe obiekty miejskie oraz kościelne. Dalej podaje, że w zależności od lat przy placu było 11 lub 14 domów. Czy w związku z tym zmieniano numerację? Możemy sobie gdybać.I mogę zarzucić sobie nieścisłość, ponieważ nie ująłem najstarszej wzmiankowanej nazwy w sąsiedztwie kościoła.
    Można dalej cytować kronikarza, choćby gdy pisze, że z braku dawnych danych wyciąga wnioski na podstawie późniejszych informacji (kronika jest dostępna pod adresem http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/doccontent?id=15855&from=FBC). Nie ma więc chyba sensu pisanie o XV wieku trzymając w ręce mapy z XX.

    Patrząc z kolei na pruski plan nasuwa się pytanie, skąd takie luki w numerach? Brakuje choćby ciągów 16-21, 23-25, 33-40 itd. Nie dysponuję innymi planami z tego okresu i z chęcią poznam odpowiedź. Chyba nie znajdowały się one poza murami? Odpowiedź twierdząca poddałaby w wątpliwość teorię liniowej numeracji poza murami miejskimi. I raczej „Hinterhäuser” (oficyny, choć to nie oddaje znaczenia słowa i funkcji budowli) nie wchodziły w ciąg numeracji?

    Co do zarzutu bzdury o ilości domów w mieście cytat kronikarza: „Nach dem Urbarium betrug die Anzahl der Bürgerhäuser in der Stadt 250, außerhalb 148, darunter 24 Vorwerke(…). Nach Zimmermans Beschreibung von Schlesien hatte Bunzlau 1785 in Summa 431 Gebäude mit 2951 Personen(…).” – Wedug urbarza liczba domów mieszczańskich wynosiła w mieście 250, poza 148, w tym 24 folwarki. Według opisu Śląska Zimmermana Bolesławiec miał w 1785 łącznie 431 budynków z 2951 osobami. Chodzi tu o domy zamieszkałe przez płacącego podatek właściciela wraz z rodziną. Tym samym liczba 431 doskonale zgrywa się rocznikowo, jak i opisowo, z portalem przy Piaskowej. A różnica o 1 numer? Warto wspomnieć formę „Zählungen“.

    Numer przy Zgorzeleckiej jest mi też znany i sklerozie zawdzięczam pominięcie go w tekście. W innym miejscu o tym wspomniałem, choć w sieci tego nikt nie znajdzie. Tylny portal też sporo czasu temu uwieczniłem na zdjęciach i kontrolowałem ostatnio, czy aby nie wypada z niego jakaś zaprawa wystawiając na światło dzienne nowe detale.

    A pracownikiem muzeum nie jestem, jestem jednak pewien, że jest tam znany. Swego czasu odbyłem interesującą rozmowę w muzeum i rzec można, że jego pracownikami są też pasjonaci miasta. Nie chciałbym jednak być w ich skórze. Na to, żeby remontować obiekt prywatny z funduszy muzeum nie pozwalają zapewne przepisy ani możliwości. A gdy widzą znikanie opisywanych przez nas obu detali mogą tylko zacisnąć pięści. Bo czy wypada kąsać rękę wyborcy? A o utrzymaniu muzeum decyduje lokalna władza. Miasto ma nam pięknieć, a że przy okazji zniknie kamieniarka, stolarka, rzeźba czy banalny numer (nota bene numer na Komuny Paryskiej był już pod styropianem, ale chwała i cześć właścicielowi został odsłonięty)? O tym wiedzą tylko pasjonaci i tylko w takich nadzieja, że podniosą głos w obronie. Choć urzędnik zna doskonale linię swej obrony: miasto nie jest stroną, właściwym organem jest wydział budownictwa starostwa i konserwator zabytków. Więcej nie ma co pisać.

    Pozostaje tylko edukacja i pisanie tekstów popularyzujących wiedzę o zabytkach i historii, w czym jest Pan niezły. Dzięki temu może zadrży ręka przy remoncie starego domu i następnym pokoleniom coś pozostanie do oglądania z, jakże czasem ciekawych, artefaktów.

    Tadeusz Łasica 20/11/2016 23:29 Odpowiedz
    • Panie Tadeuszu (mogę?), po kolei; świat nie jest taki, jak nam się wydaje, jest dużo gorszy. Pański tekst, ani mój nie spotkały się żadnym odzewem, ja przeczytałem Pana, Pan przeczytał mnie, no, może jeszcze pani Bober-Tubaj (na co bardzo liczyłem, bo nie wątpiłem, że Ona wie… ja prowokuję do działania – żeby to Muzeum wreszcie wyszło na ulice, a nie zadowalało się wzajemną adoracją i laudacją), i może kilka jeszcze innych osób doczytało do końca.
      Sąsiedni autor, pan, który coś tam napisał o spalonym namiocie, wczoraj o kur***niu wokół, ot, takie gimnazjalne pitu, pitu, już w trzy godziny po opublikowaniu swych tekstów miał taką liczbę odsłon, jak Pan po tygodniu. Tak samo i moje pisanie, kliknęli, ale już po pierwszym akapicie pewnie uciekli na Pudelka. Panie Tadeuszu, troszkę pokory!
      Zarzuca mi Pan, że w moim tekście zbyt dużo odniesień don XIX i XX wieku, że niepotrzebnie przywołuję mapy z tego czasu. Panie Tadeuszu, gdyby Pan uważnie mnie przeczytał, to zauważyłby Pan, że powiedziałem, że ten „austriacki” system numeracyjny stał się PODSTAWĄ dla późniejszego katastralnego i znalazł swe miejsce w numeracji nieruchomości w księgach wieczystych – ta numeracja niezmiennie funkcjonowała do 1945 roku!
      Co ma do rzeczy kwestionowanie mapy katastralnej z 1908 roku, skoro ona powiela to, co pokazano w mapie z 1773 roku, i ją rozszerza i aktualizuje.
      Gdyby chciał Pan opisać np. Troję, to nie wystarczyłoby Panu posiłkowanie się Homerem, musiałby Pan sięgnąć do „mapy” Schliemanna.
      Mapa z 1773 ma w stopce napisane – Plan der Stadt Buntzlau wermessen und gezeichnet In Monath September 1773, ale brakuje tam dopisku – und nicht vollendet. Niech Pan zapisze sobie z tyłu głowy – nicht vollendet, nicht vollkommen!
      Dopiero mapa z 1908 – 1909 roku ją uzupełnia.
      Cytuje Pan – “In der Behandlung der Strassen richten wir uns nach der Reihenfolge der alten Zaehlungen. Diese beginnen mit der Badergase”, w sumie nie bardzo wiem na poparcie czego ten cytat, na marginesie dodam, że dla mnie w tym zdaniu- Zaehlungen- to nie liczenia, a rejestry. Dalej pisze Pan o domach przy Kirchplatzu i o pierwszym Gesnera – też nie wiem czemu ma to służyć, bo to, czy było 11, a potem 14 domów jest bez znaczenia – jedna posesja z jednym numerem to nie jeden dom, na jednej posesji bywały i trzy, jak Pan pieknie napisał – Hinterhaeuser.
      Dalej pisze Pan, że grubo przed kontrreformacją dom parafialny był domem „O”, może tak, może nie. Dla mnie bardziej prawdopodobne jest przyjęcie wspólnego czasu, kiedy w śląskich miastach powstawały takie rejestry posesji, a był to właśnie początek XVIII wieku… ale może to Pan ma rację.
      Pyta Pan o luki w numeracji, te luki, to właśnie owo „Nichtvollendung”, uzupełnione planem katastralnym.
      Działki 16-21, – wschodnia strona obecnej ulicy Kutuzowa, nr 15 jedyna historyczna kamienica przy Bramie Piastowskiej, i dalej po przerwie numery 16-22 (działka 22 kamienica z zakładem i sklepem szewskim Herrn Wojciechowski’ego – kiedyś gdzieś pisałem)
      Posesje 23-25, – mniej więcej vis a vis aresztu na Chopina,
      Posesje 33-40, – 33 to obecny Bank Pekao SA – narożna posesja, potem 34 to posesja przyległa do muru obronnego, mniej więcej w okolicy przejścia w murze – tam gdzie penerzy grający w zychcyka i innego pokera chodzą się… odeszczać,
      35-39 do posesje vis a vis Banku Pekso SA w miejscu obecnego parkingu, dalej do 48 to ciągle południowa strona ulicy Chopina… itd., idt. Potem brakuje jeszcze numerów 93 -96 przy Placu Zamkowym, bo jeszcze w XVIII wieku zburzono tam budynki, ale są doskonale widoczne na planie zamku N. Bernarda z 1744 roku.
      Tak więc, jak Pan przeczytał, posesje te znajdowały się wewnątrz obrębu murów miejskich, a niski numer, i to poza murami miejskim miała posesja Gansela (nr 29), ale to też nie przeczy „liniowości numeracji”, jest to typ wyjątku potwierdzającego regułę(opisałem). Ta liniowość kończy się któregoś pięknego dnia chyba po numerze 389 (jakaś baza drogowców przed zakładami ceramicznymi na Kościuszki)…
      Powtórzę raz jeszcze – domów było dużo więcej niż 250… np. niech Pan dowie się do kogo należała słodownia przy ul. 1 maja, znajdująca się na posesji między posesjami 90 i 91… numeru nie miała, a z pewnością podatek musiano od niej odprowadzać… itd., itd.
      Nie rozumiem natomiast tego zdania – „Tym samym liczba 431 doskonale zgrywa się rocznikowo, jak i opisowo, z portalem przy Piaskowej.”
      Wcześniej zacytował Pan Ewalda Wernicke’a – „(…) opisując Bolesławiec ustalił liczbę posesji miejskich w 1578 roku na 250 w obrębie murów i 148 poza murami. Do roku 1589 łączna ich liczba wzrosła do 432 domów. „
      Później cytuje Pan – „Nach dem Urbarium betrug die Anzahl der Buergerhaeuser in der Stadt 250, ausserhalb 148, darunter 24 Vorwerke(…). Nach Zimmermans Beschreibung von Schlesien hatte Bunzlau 1785 in Summa 431 Gebaeude mit 2951 Personen(…).” – czy Pan sądzi, że w przeciągu dwóch stuleci w Bolesławcu nie wybudowano żadnego Hausu, ani żadnego Hinterhausu, ani… lupanaru? Naprawdę?

      cemoi07 21/11/2016 13:45 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish