Moja Znajoma potraktowała dosłownie zalecenie swojego lekarza.
– Może niech pani odpocznie przez jakiś czas i zupełnie nic nie robi. – zaproponował lekarz na jednej z ostatnich wizyt mając na myśli histeryczne wysiłki, jakie Znajoma wkłada w odchudzanie.
Przyjrzałam się Mojej Znajomej. Oho! Schudła i to całkiem, całkiem.
Czyżby od Nicnierobienia?
– No i nic nie robiłam przez cały miesiąc, leżałam i przewracałam się z boku na bok. – opowiadała mi Znajoma w drodze do fitness klubu. – Pierwszy tydzień z prawego na lewy bok , drugi tydzień z lewego na prawy i tak cały czas. Calutki miesiąc. Zupełnie nic. Urlop miałam, odpoczywałam i leżałam zgodnie z zaleceniem.
Ależ się bidula musiała wymęczyć!
– No, ale wczoraj pękłam – kontynuowała Znajoma z lekkim zdenerwowaniem w głosie. – Wyobraź sobie: leżę, nic nie robię, patrzę w sufit, a tu nagle przychodzi mój synek i prosi, żeby mu zszyć spodenki. – Jak się nie wściekłam. No bo weź , kurczę, rzuć wszystko i zszyj mu spodenki!!!
Zamilkłam na chwilę.
Ale pytam chcąc zmienić temat:
– Widzę, że schudłaś. Jak to się stało?
– Od kiedy lekarz mi zalecił odpoczynek, codziennie kłócę się z mężem, że tylko leżę i nic nie robię. I z tych nerwów, to nic jeść nie mogę.
– Oj, to może wreszcie się pogódźcie.
– Co to, to nie! Chcę jeszcze schudnąć 7 kilo.