Już w najbliższy piątek, 13 marca o godz. 12.30, w Muzeum Ceramiki przy ul. Mickiewicza 13 odbędzie się prezentacja filmu „Polscy reemigranci z Francji”, zrealizowanego przez Muzeum Etnograficzne we Wrocławiu w ramach projektu „Dolny Śląsk. Lud, jego zwyczaje, sposób życia, pieśni, muzyka i tańce”.
Film poświęcono osadnikom zamieszkałym na Dolnym Śląsku, w tym na ziemi bolesławieckiej po II wojnie światowej, procesom ich adaptacji do nowego środowiska kulturowego i sytuacji społecznej. Film przedstawia losy, zwyczaje i folklor muzyczny przybyszów z różnych stron Polski i spoza jej granic.
W pokazie filmu wezmą udział bolesławianie, którzy przybyli do miasta z Francji po II wojnie światowej. To kolejna grupa osób, po przybyłych z Kresów Wschodnich oraz z terenu Jugosławii, które tworzyły kulturę Bolesławca tego czasu. Do dziś żyją tu oni, ich rodziny i potomkowie. Będzie to świetna okazja do spotkania, podzielenia się wspomnieniami i spostrzeżeniami. Na prelekcję zapraszamy szczególnie osoby młode, które zachęcamy do poznawania lokalnej historii i dziejów bolesławian.
Pomysłodawczynią spotkania jest Pani Helena Strzelczak, a organizatorami są Muzeum Ceramiki w Bolesławcu oraz Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Francuskiej we Wrocławiu we współpracy z Kamillą Dudek (nauczycielką z Zespołu Szkół Elektronicznych), Katarzyną Żak (wicedyrektorem I Liceum Ogólnokształcącego) oraz Bogdanem Nowakiem (właścicielem restauracji Piwnica Paryska).
Film można obejrzeć klikając TUTAJ.
Na podstawie wiedzy opartej w źródłach historycznych, danych demograficznych z epoki… posprawdzaj, a zacznij od sprawdzenia znaczenia słowa reemigranci, potem poszukaj źródeł, a sam dojdziesz, że w każdym swym powyższym zdaniu napisałeś grube nieścisłości i nieprawdę.
Co do pytania – to nie pogarda, a odruch obronny – z przesytu propagandowego „rzygać mi się chce”, bo dwie trzecia mieszkańców powiatu nie ma żadnych rodzinnych bośniackich uwikłań, ma inne korzenie – tak teraz, jak i na początku… „pochodzi od innej małpy”!
Nie zmienia to faktu, że społeczność reemigrancka z Bośni stanowi dużą grupę w naszej okolicy. Nie ma tam żadnych grubych nieścisłości w każdym zdaniu. Trzeba być obiektywnym. Można owszem rzygać z tego powodu, ale to nie zmienia jakoś diametralnie sytuacji. Myślę, że Autor chciał po prostu podkreślić jak to bardzo odróżnia się od innych mieszkańców Bolesławca. Czy tak jest tego już nie wiem…
Ale małpa zawsze pozostanie małpą :)
No wreszcie!
Wreszcie ktoś
publicznie zauważył, że bolesławianie – My wszyscy, niekoniecznie pochodzimy od tej samej małpy.
Od ładnych już paru lat Pan Prezydent stał się jakby spiritus movens propagowania
fałszywej tezy, że znakomita większość obecnych mieszkańców Bolesławca, to
reemigranci i potomkowie reemigrantów z Bośni. Od lat w Mieście nie zdarza się
żaden oficjalny i mniej oficjalny event, w którym wprost i podprogowo nie wbijano by Nam i wszystkim wokół, że bolesławianie, to potomkowie bośniackich chłopów. Nie wiem skąd u Prezydenta taka wybiórcza propagandowa polityka kulturalno-narodowa
– może Jego rodzinne korzenie sięgają jakiejś bośniackiej ws i stąd ten kompulsywny obowiązeki?
Od pewnego czasu Pan Starosta zaczął dąć w tę samą tubę. Zaczął od wywalenia
potężnej samorządowej kasy na… spektakl teatralny! Ostatnio za samorządowe
pieniądze wybrał się na wycieczkę do Bośni – niby celem zacieśniania braterskich
kontaktów z jeszcze „czterema” – pozostałymi tam wnuczkami małopolskich emigrantów. Plany zresztą ma szerokie – konferencje, rauty i spotkania
przy rakiji, peczenicy i titowskich partyzanckich zaśpiewach, a wszystko to… by
Powiat bardziej Go kochał.
Pan Kwaśniewski sam zapewne nie ma bośniackich korzeni, gdyby mnie ktoś spytał o ewentualne zagraniczne korzenie jego rodziny, to obstawiałbym właśnie na francuską proweniencję, i to niekoniecznie ze względu na wersalskie obycie. Nasz Starosta jest tzw. modnie teraz nazywanym „słoikiem”, przyjechał ze Świdnicy, a właśnie w tamte rejony przyjechało najwięcej reemigrantów z Francji.
Stare przysłowie mówi – czego Jaś się nie nauczy, tego Jan… Pan Kwaśniewski nie miał przyjemności w dzieciństwie „latać” po bolesławieckich podwórkach, zakamarkach, laskach, ruinach fabryczek, chodzić „w kamienie”, zjeżdżać na sankach z „wojskowej górki”. Dla Niego są to obce miejsca i pojęcia obce. On się teraz „uczy” Bolesławca i powiatu, jeżdżąc rowerem po okolicy, i za każdym zakrętem haziajstwa „odkrywa” nowe wspaniałości – jakąś ruinę pałacu czy kościoła, cmentarz historię czy legendę związaną z miejscem – rzeczy, które dla tubylców są znaną oczywistością.
Nasz Starosta jest starostą od niedawna i to raczej z przypadku i wzorem każdego satrapy pierwsze swe działania i decyzje ukierunkowuje celem umocnienia swej pozycji i stanowiska.
Tylko, że robi to wyjątkowo nieudolnie i w mało subtelny sposób.
Stare, jeszcze inne przysłowie mówi – że jak zżynać, to od najlepszych!. Nasz Starosta zżyna, tylko, że nie mierzy wysoko, On bierze przykład z, co prawda skutecznego, ale najbliższego wzorca – Prezydenta Miasta!
To zżynanie, to dęcie w tę bośniacką tubę jest niczym innym, jak próbą przymilenia się romanowemu elektoratowi, ale brzmi fałszywie, bo to STRANIH dmie, a towarzyszące temu didaskalia są niczym wyjęte z gierkowskiej propagandy.
Piotr Roman wygrywa na swej polityce już którąś tam kadencję z rzędu – Kwaśniewski chce odrywać kupony, powielając styl Prezydenta. Tylko, że kopia co najwyżej może być równa oryginałowi, a z reguły jest gorsza. Raz już się przewiózł, gdy wykalkulował se, że wzorem Prezydenta marketingowo i wielce populistycznie przekaże WuTeZety klechom spod znaku Caritasu.
Okazało się jednak, że co wolno Romanowi, to nie Kwachowi. Elektorat prezydencki mimo przykrywającego go beretu nie zgodził się na zawłaszczenie społecznej
inicjatywy i oddanie jej w lenno sukienkowym.
Kwaśniewskiemu społeczeństwo długo jeszcze nie zapomni tej arogancji.
Nie będę publicznie podsuwał staroście kierunków skutecznego z punktu widzenia rozwoju powiatu kierunków – „nie są to tanie rzeczy”, choć darmowo gdzieś już tam wskazałem kierunek, a wiedza kosztuje. Szkoda, że Pan Starosta nie realizuje się w wyuczonej dziedzinie, bo z pewnością byłby wspaniałym polonistą.
Chciałbym tylko nieskromnie zwrócić uwagę Oby Panom, że bolesławianie i mieszkańcy powiatu bolesławieckiego – nie wszyscy z nich, mają jakikolwiek związek z Bośnią, nawet, w przeciwieństwie do reemigrantów z b. Jugosławii, Ci, którzy jako
pierwsi w powojennych latach w Bolesławcu budowali zaczątki administracji,
organizowali pierwsze szkoły, bibliotekę, szpital – tworzyli społeczną nadbudowę miasta, nie mieli niczego wspólnego z bośniacką reemigracją – Oni przybyli z Kresów, Podlasia, Francji, Pomorza, Westfalii…
Ja pochodzę od innej małpy!
PS bardzo ciekawy sprzed blisko roku artykuł na temat dolnośląskich „osadników”
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,114738,15613972,Dolny_Slask_nie_dla_wszystkich_byl_ziemia_obiecana.html
Na jakiej podstawie Autor tego niezwykle ciekawego komentarza stwierdził na samym początku, że teza jest fałszywa? Bolesławiec jak i cały powiat bolesławiecki to mieszkańcy, którzy są potomkami reemigrantów. Przyjechało ich ok. 20 000 osób. Są oczywiście ludzie z innych rejonów, w tym Kresów, także z Francji, ale Galicjanie to niewątpliwie większość, przynajmniej jeśli chodzi choćby o same miasto. Dużym ośrodkiem jest jeszcze Gościszów oraz Milików.
Nie rozumiem dlaczego z taką pogardą odnosi się Pan do tej społeczności i kultywowania jej kultury, tradycji. To coś, o co warto dbać. To przecież teraz także w pewnym stopniu nasza historia. Co do politycznych wątków komentarza to nie wypowiadam się, nie interesuje mnie lokalna polityka.
Nie trzeba się wstydzić Polaków z Bośni i na równi traktować wszystkich osadników, choć oczywiście na pewno i tym razem nie będę miał racji. Pozdrawiam.