Prezydent Piotr Roman rzadko do mnie dzwoni, w sumie prawie nigdy, ale czasem puści SMS-ka. 25 kwietnia przysłał mi np. takiego:
27.04 o godz. 10 na bolesławieckim Rynku na telebimie transmisja kanonizacji Jana Pawła II. Przeżyjmy te chwile razem – prezydent Bolesławca Piotr Roman.
Prezydent Piotr Roman rzadko do mnie dzwoni, w sumie prawie nigdy, ale czasem puści SMS-ka. 25 kwietnia przysłał mi takiego:
27.04 o godz. 10 na bolesławieckim Rynku na telebimie transmisja kanonizacji Jana Pawła II. Przeżyjmy te chwile razem – prezydent Bolesławca Piotr Roman.
Pewnie, że się ucieszyłem. Usiąść tak sobie na Rynku i pooglądać na telebimie za darmo w towarzystwie prezydenta to jednak jest pewna atrakcja. Problem w tym, że miałem na niedzielę bardziej świeckie plany i z żalem, ale na Rynek nie dotarłem. Jak się okazało zostałem typowym bolesławianinem, który olał telebim wynajęty przez prezydenta za 7500 zł (kwotę ustalił portal Bolec.info). Inicjatywę oglądania kanonizacji Rynku olała przytłaczająca większość mieszkańców, co wydaje się o tym dziwne, że skoro już zapłaciliśmy za tę przyjemność z własnej miejskiej kasy, to w naszym dobrze pojętym interesie byłoby pójść i poprzeżywać z prezydentem (którego nie było).
W dawnych czasach moich gazetowych prac dziennikarskich, gdy chciało się zobrazować skalę samorządowego marnotrawstwa finansowego, przeliczało się głupie wydatki na.. obiady dla dzieci. Dzieci w domyśle były głodne i biedne. Dziś dwudaniowy obiad dla dziecka w szkolnej stołówce nie kosztuje więcej jak 10 zł. Lekko i populistycznie licząc mamy jakieś 750 najedzonych dzieci za jedną kanonizację na telebimie. Brzmi obrazowo. Ale nie o to chodzi…
Niedawno stoczyłem dość długą dyskusję o naszym orliku lekkoatletycznym, który jeszcze miał kosztować 650 tysięcy i nagle podrożał o 880 tysięcy (Maciej Małkowski pisze o sprawie TUTAJ). Usiłowałem wytłumaczyć, że Maciej (a jego piórem i bobrzanie) nie czepia się sensu powstania orlika, bo orliki są wspaniałym pomysłem, bo lekkoatletyczny też jest potrzebny, bo na orlikach tworzą się listy kolejkowe, co pokazuje jak wielu ludzi jest zainteresowanych korzystaniem z nich. Usiłowałem wytłumaczyć, że chodzi o to, iż władza powinna tłumaczyć ludziom dlaczego tak a nie inaczej wydaje ich kasę. Że nie wystarczy, aby starosta Dariusz Kwaśniewski powiedział radnym: „Urąbiemy szkołom na zabezpieczeniu przeciwpożarowym i dodamy 888 000 zł do orlika bo…”. Radni klepną i po robocie.
To sponsorzy, czyli podatnicy/wyborcy/mieszkańcy powinni usłyszeć/przeczytać/zobaczyć: „Orlik będzie droższy o tyle i tyle, ale będzie o niebo lepszy. Z powodu takiego a takiego zmieniliśmy w projekcie to i to. Pojawiły się dodatkowe koszty takie a takie. Ale opłaci nam się to wszystko bo…” i tu czas argumenty.
Tego brakuje: komunikacji, tłumaczenia ludziom intencji, motywów i działań. Tłumaczenia przed a nie po fakcie.
Dziwnym trafem samorządowcy, którzy już zasiądą na stołkach dochodzą do wniosku, że oni wiedzą lepiej czego ludzie chcą, jakie decyzje będą słuszne i co jest ważne, a co nie. Na co wydać 888 000 zł albo 7500 zł.
Ale tłumy na kanonizacyjnej retransmisji pokazują, że samorządowcy nie są nieomylni. Że potrafią zupełnie bez sensu szacować społeczne zapotrzebowanie wywalając kasę swoich sponsorów w kosmos. Intencje ich nie tłumaczą. Tłumaczyć powinni się sami. Przed, nie po. Mają od tego rzeczników, działy promocji i opłacone miejsca w mediach. Rzeczników, działy promocji i opłacone miejsca w mediach finansują sponsorzy, czyli podatnicy którzy czasem mają prawo nie chcieć wydawać 888 000 zł lub 7500 zł jeśli takiego wydatki nikt im nie uzasadni.
Gdyby jeszcze ktoś o tym prawie podatników pamiętał…