Panie i Panowie,
skoro już tu jesteśmy,
uświadommy sobie pewne fakty.
Nie lubimy się, nie widujemy prywatnie
i nie wiem do cholery,
jak udało się was wszystkich tu spędzić…
ehm, ehm…, zaprosić.
Oczywiście, żeby nie urazić tych paru osób,
które jednak rozmawiają z innymi bez warczenia i pokazywania kłów,
pragnę zauważyć, że problem braku tolerancji i akceptacji dla innych
jest zasadą, od której są wyjątki.
Zasadą dotyczącą wyjątków jest natomiast ogólnie znana
i prawdziwa, choć nieco przereklamowana norma stanowiąca,
że potwierdzają one regułę.
Ad rem, Panie i Panowie,
skoro więc już siedzimy przy jednym stole
i skoro nawet niektórzy z nas dostali noże z zaostrzonymi czubkami
(specjalna 4- osobowa komisja przed dwoma tygodniami rozpatrywała
kandydatury osób godnych trzymania ostrych noży
i po głębokim namyśle wczoraj
przyznała chwalebną liczbę 4 certyfikatów w tej kategorii),
powiedzmy sobie szczerze:
duża ilość alkoholu nie tylko jest dzisiaj mile widziana
ale będzie również warunkiem sine qua non
przetrwania w zdrowiu psychicznym do końca naszego spotkania.
Radziłbym nie zwracać uwagi na ewentualne skutki uboczne
w postaci bólu głowy, wymiotowania na wycieraczkę,
filipińskiej wady wymowy
i bolesnego obtłuczenia sobie kości ogonowej
przy spadaniu z ostatniego stopnia schodów.
Koleżanki i koledzy,
są to bowiem skutki absolutnie warte
wejścia na wyższy stan świadomości.
Zaznaczam, że próby zrozumienia niektórych nas tu obecnych
z tego niższego poziomu
nie są celowe i z pewnością nie będą skutkowały pozytywnie,
znacie Państwo zapewne ten stan rzeczy z autopsji.
Po przerwie i spożyciu tych pierwszych 10 butelek
różnorakich trunków pozwolę sobie kontynuować.
*****
Po przerwie proponuję Koleżankom i Kolegom,
aby dzisiejszy wieczór przebiegł jednak bez używania pojęć
o charakterze zapalnym
specjalnie dla pań Xymeny, Eulalii i Marianny
wyjaśniam, że chodzi o słowa:
kontrakt, sprawa, projekt, Ministerstwo.
Jak widzę, niektórzy z obecnych zrealizowali już koncepcję
błyskawicznego przejścia w stan alfa.
Upraszam zatem kolegów Bartłomieja i Wojciecha
o wyniesienie pierwszych zwłok, czyli kolegi Edmunda.
Jestem przekonany, że w obecnym jego.. ehm.. stanie,
w sytuacji przestrzennej, w jakiej się znalazł
pod stołem,
najwygodniejszym dla niego miejscem
będzie kozetka w gabinecie Pani Amelii.
Wszyscy wiemy, że nie zdziwi się ona zbytnio,
natykając się tam na czyjeś ciało.
Pana Mirosława uczulam, aby nie nadawał nadmiernej wagi
i znaczenia słowu skurwysyn, wygłoszonemu właśnie w jego kierunku
przez jego sąsiada od strony noża, Pana Alberta.
Pan Eugeniusz zaś zechciałby może opuścić konwencję lunaparu,
w którą ochoczo wszedł pół godziny temu,
próbując dogłębnie zeksplorować lewą stronę bluzki
Pani Julii.
Odnosząc się do toastu wygłoszonego właśnie przez Pana Ludwika,
który brzmiał, jak przypomnę, „na pohybel szefom skurwysynom”
uprzejmie zauważam, że gorące emocje Pani Xymeny
nie mają żadnego uzasadnienia. Jak wiadomo, ex definitione,
w języku polskim nie jest znana kategoria kobiet skurwysynów.
Jednocześnie proponuję Panu Ludwikowi, aby wstrzymał się
ze sprostowaniem tego toastu poprzez jego sfeminizowanie
do czasu opuszczenia sali przez Panią Xymenę.
*****
W związku z przywiezieniem przez przemiłego pana taksówkarza
kolejnych 20 brakujących butelek,
mogę, jak rozumiem, przemawiać dalej.
Niesłusznie Pan mniema, Panie Eugeniuszu, że moja poprzednia uwaga
tyczyła jedynie górnych obszarów esploracji Pani Julii.
Działania poniżej pasa są również częścią konwencji lunaparu,
a nawet są jej częścią bardziej.
Moja uwaga dotyczyła również eksperymentów
z poszukiwaniem winogron lub innych drobnych owoców
w pępkowych dekoltach innych obecnych Koleżanek
przez innych obecnych Kolegów.
Jak Państwo zauważyli z pewnością, towarzystwo nasze
opuściła właśnie Pani Xymena, zapewniając, że nie ma to nic wspólnego
z nikłym stopniem zainteresowania jej własnym dekoltem.
Nieobecność ta aktualizuje potrzebę sprostowania toastu Pana Ludwika.
Ach, przepraszam, nie zauważyłem, że Pan Ludwik
zajął się obecnie konsumowaniem składkowej golonki
i ma pewien problem z przełknięciem sporego jej kawałka.
Chciałem poradzić mu, że z pewnością lepszym pomysłem
niż wydalenie golonki natychmiast, odgórnie,
będzie skonsumowanie jej do końca i wydalenie jej oddolnie jutro,
ale spostrzegam oczywiście, że już za późno na tę radę.
Patrząc na pozostałe wciąż aktywnie z nami nieliczne osoby,
wyrażam nadzieję, że w poniedziałek w pracy stawimy się wszyscy
w liczbie nie mniejszej niż liczba, w której usiedliśmy dziś do stołu.
Co więcej, dochodzę do przekonania,
że ta liczba może być nawet wyższa,
sądząc po wysokim stopniu zainteresowania wzajemnego
Pani Angeliki i Pana Dominika.
Stopień ten niemal dorównuje aktualnemu zaangażowaniu bilateralnemu
Pani Julii i Pani Antoniny,
ale tu możemy być akurat pewni, że to zainteresowanie
nie zaowocuje powiększeniem stanu osobowego naszej grupy zawodowej.
Dziękuję Panu Eugeniuszowi za lojalną wobec kolegów postawę
i udostępnienie ostatnim spragnionym płynu borygo z jego pojazdu,
w ramach uzupełnienia kolejnych braków, jakie niestety wystąpiły w aprowizacji.
*****
Teraz, kiedy zostaliśmy już sami jako jedyni przytomni, możemy porozmawiać,
książę, jak mężczyzna z mężczyzną.
Chociaż leżysz na schodach i widzisz tyle co martwa mrówka,
weź te łapy chłopie z mojej kobiety, bo jak ci zapier…,
to się całkiem nakryjesz tymi krzywymi nogami.
@Hegemon:)
Jak zwykle kurtuazyjny….
To jednak nie zwalnia Cię z odpowiedzialności za rozbicie totalne dnia któregoś tam:)
Pozdrawiam Cię serdecznie
Althea :)
Nie jesteś jedyna.
Ale jak to się mówi : „milczenie jest złotem”.
P.S.
Oczywiście nie zawsze :)
Mnie się ten… felieton (powtarzajac za romantique) zupełnie nie podoba. Nie umiem odpowiedzieć, dlaczego, nie pytajcie. No i po prostu nie rozumiem sensu takiego parafrazowania.
Ale widzę, że jestem jedyna, więc się nie załamuję:)
„Firmy kołchozo-korporacyjne” : )
Szczerze? Zbliżając się do końca…nazwijmy to – felietonu. Odniosłem wrażenie, które można zobrazować w jeden sposób, a jaki? A no podobny do tego, który doświadczyli strażak, będący w podziemiach WTC.
– wali się na mnie milion ton betonu.
Enigmatyzacja pojęć, przywołuje porównanie do beztlenowego lotu w kosmos.
Sine qua non. Rej, wyraźnie pisząc 'Gęsi’ myślał przymiotnikiem – nie rzeczownikiem, porównując łacinę do zawiłego, syczącego i jakże obcego nam, Polakom językowi w piśmie. Postaraj się to dostrzec, Klara.
Miast,- sine qua non, zwyczajne: warunek niezbędny.
PS
Firmy kołchozo-korporacyjne są tylko i aż takie, w moich oczach. Więc poproszę o mniej zakłamanego patosu w opisie pracy, rzeczonego tworu.
Pozdrawiam subiektywnie : )
http://www.youtube.com/watch?v=lNCPVTG2aLw
No nie wiem… Zbigniew Herbert to dla mnie tak ważny poeta, że zaproponowana tu parafraza jest niezwykle przykra. Ale chyba przede wszystkim – niejasny jest jest sens. Bo chyba nie o prowokację chodzi?