„To pięknie, że mamy adwokata.”
(Papież Franciszek, audiencja generalna, pl. Św. Piotra, 17 kwietnia 2013 r.).
Cóż, jakże piękne, niezależnie od teologicznej treści słów Ojca Świętego, docenienie zawodu adwokata. Papież powiedział w katechezie: „Jezus jest naszym adwokatem, który zawsze nas broni”. „Nie lękajmy się zwrócić do niego”.
Tym samym nasz piękny zawód znalazł się w zaszczytnym szeregu profesji, z którymi utożsamiany jest Jezus Chrystus. Adwokat stanął obok cieśli, pasterza, kapłana, nauczyciela, rybaka, słowem, obok zawodów dla ludzi pożytecznych, a nawet niezbędnych. Papież powiedział bowiem rzecz oczywistą – „Kiedy ktoś jest wezwany przez sędziego i ma sprawę w sądzie, pierwszą rzeczą, którą robi jest znalezienie adwokata”.
Aby nie zniekształcić znaczenia słów Ojca Świętego, trzeba przytoczyć jego słowa o boskim adwokacie, którego mamy wszyscy za darmo, chciałoby się powiedzieć – z urzędu: „My mamy adwokata, takiego, który nas zawsze broni, broni nas przed zasadzkami diabła, przed nami samymi, przed naszymi grzechami. Idźmy do tego adwokata, nie lękajmy się zwrócić do niego, prosić o przebaczenie.”
Czy są adwokaci w niebie? Sprawa jest trudna, bo choć zawód to poważany i godny podziwu, jednak… nie zawsze cieszący się sympatią. Chciało by się powiedzieć – nie po przegranym procesie. A czy w ogóle są w niebie prawnicy? Skoro są żołnierze, jak św. Ekspedyt z Legionu XIII „Piorunującego”, skoro są skazańcy, jak łotr, zwany dobrym, to dlaczego nie prawnicy? Niewiele o tym wiadomo, należy jednak wierzyć, iż wykonywanie zawodów prawniczych z pewnością nie jest przeszkodą w uzyskaniu wstępu do nieba, czego dowodem przykład świętej Jadwigi Śląskiej, żony księcia Henryka II Pobożnego. Niezrównana ta niewiasta, oprócz praktykowania pobożnych cnót, całkiem skutecznie występowała w sądach książęcych jako… adwokat ubogich. Podania głoszą, że w sądzie sprzeciwiała się woli swojego książęcego małżonka, który ustępował przed jej autorytetem.
Jednak, jak powiadają niektórzy, w niebie jest tylko jeden zawodowy adwokat, święty Iwo Hélory z Bretanii. Jak mówi jedna z legend, święty Piotr (Ewangelie i Dan Brown milczą o tym z jakiego powodu) odmówił wpuszczenia do raju adwokata. Dopiero jakaś zabłąkana siostra zakonna wytłumaczyła świętemu, ze Ivo był też kapłanem i życiem swym na niebo zasłużył. Wpuszczony do nieba Ivo usiadł na pustej ławce przeznaczonej dla adwokatów, ale strasznie się tam nudził. Spojrzał na ławkę przeznaczoną dla zakonnic, na której biedne siostry siedziały ściśnięte. Dostrzegł wśród nich tę, która pomogła mu dostać się do nieba. Zaprosił więc ją na swoją pustą ławeczkę. Gdy siostra się przesiadła, zaczęli rozmawiać, chichotać, opowiadać sobie swoje dzieje, aż rozgniewał się święty Piotr i postanowił wyrzucić Ivo z nieba – za zakłócanie spokoju. Jednak usłyszawszy o tym, Ivo zapowiedział, że nigdzie się nie ruszy, dopóki nie wyprowadzi go uprawniony do tego komornik. Święty Piotr posłał po komornika, ale niestety żadnego w niebie nie znalazł. Nie pozostało mu nic innego, jak dostawić dodatkową ławeczkę dla zakonnic, a Ivo i siostrę rozsadzić. (legendę opowiedzieli Monika i Maciej Dębscy w numerze 5-6/2010 „Palestry”, pisma Adwokatury Polskiej).
„Kiedy ktoś jest wezwany przez sędziego i ma sprawę w sądzie, pierwszą rzeczą, którą robi jest znalezienie adwokata”, powiedział Papież. Czy wziąłby na swoją sprawę mecenasa Iwona Hélory albo adwokat księżnę Jadwigę z Andechs-Meran?
Pingback: Jan, Maria i Jarosław | bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo