Przychodzi petentka do wiceprezydenta miasta. Około godziny 16, czyli „po godzinach”. Petentka jest potwornie wkurzona, bo kolejny raz zalało jej zakład mieszczący się w suterenie kamienicy. Ochroniarz w ratuszu mówi, że jej nie wpuści – co prawda wiceprezydent Ogrodnik jest w pracy, ale już nie jest w pracy, bo godziny pracy wypełniły się.
Petentka stwierdza, że nie wyjdzie z ratusza, dopóki nie spotka się z wiceprezydentem. W końcu do spotkania doszło, a pani wylała swoje żale i zaprosiła wiceprezydenta do swojego zakładu. Doszła do wniosku, że nieustanne zalania to m.in. skutek niewydolnej miejskiej kanalizacji, którą miasto nieustannie się chwali. Powiedziała to wiceprezydentowi w sposób mało delikatny. Ten nie pozostał dłużny ani w formie, ani w treści stwierdzając, że petentka mogła sobie zakład ubezpieczyć, a na dodatek nikt mu nie płaci za rozmowę z nią po godzinach pracy.
Petentkę, delikatnie rzecz ujmując, szlag trafił. W mało parlamentarnych słowach zaproponowała wiceprezydentowi, aby udał się po podwyżkę do swojego szefa i powiedziała, że to on dla niej w tym ratuszu siedzi.
Wszystko skończyło się bez porozumienia i – na szczęście – bez proponowanego usunięcia petentki siłą z ratusza.
Tyle relacji – jednostronnej i emocjonalnej (petentka nie ukrywa, że i jakieś wulgaryzmy wyleciały jej z ust podczas spotkania z pełną empatii władzą), ale uwiarygodnionej relacjami ze zdarzenia. Wiceprezydent dostał podobno niezłą burę od szefa i kolegów.
Nie dostał za to podwyżki.
Nie pierwszy raz okazuje on niezadowolenie ze swojej pracy i zarobków. Aby zmienić ten stan startował nawet w konkursie na stanowisko prezesa Zakładów Ceramicznych Bolesławiec, czym zaskoczył nawet swojego szefa. Zmieniona w trakcie konkursu rada nadzorcza (już po wyborach, w których zatriumfowała PO) wolała jednak Karola Stasika, co oczywiście z jego przynależnością do PO nie miało nic wspólnego.
Wiceprezydent Wiesław Ogrodnik zarobił w zeszłym roku dzięki pracy w urzędzie miasta 132 967,30 zł.
Mało co mnie tak wkurza, jak tego rodzaju artykuły.
Po pierwsze sztuczny ale bardzo populistyczny problem pracy urzędnika po godzinach. Na domiar złego podkreślenie stosunkowo wysokiej pensji urzędnika. Wiceprezydentowi nie płaci się wysokiej pensji po to, by po godzinach urzędowania załatwiał jakieś urojone lub prawdziwe problemy petentów. Jeśli petent ma sprawę do „władzy” to przyjmuje ona określonego dnia w określonych godzinach. Poza nimi załatwia ważne sprawy odpowiedniego szczebla w zaplanowanym i przyjętym przez siebie porządku. A sprawy do urzędu należy załatwiać w stosownych godzinach w czasie urzędowania u właściwego urzędnika wg kompetecji. I nie ma żadnego powodu by organizować pracę urzędu w godzinach wieczornych i nocnych – to nie jest ani pogotowie ani straż pożarna!
Jeśli ktoś próbuje zmienić pracę, to niekoniecznie z tego powodu że mu pensja nie odpowiada. Bardzo chętnie poznałbym też podstawy twierdzenia, że WO wielokrotnie prezentował niezadowolonie ze swojej pensji ;-) Kiedy i komu to niezadowolenie prezentował ?
Mimo że oczywistą rzeczą jest, iż trudno spotkać kogoś komu pensja wydaje się dostatecznie wielka ;-)
Jeśli sprawa była alarmowa to nierozumiem dlaczego ta Pani poszła do prezydenta? Tu raczej zdałaby się straż pożarna albo wodociągi. Skoro jednak był to któryś raz z rzędu – to w tzw. międzyczasie powinna pani przyjść do urzędu i bez nerwów wyjaśnić swój problem. Zapewne są godziny, w których prezydent przyjmuje.
Sama Pani przyznała, że odzywała się wulgarnie – widocznie po takim dictum prezydentowi puściły nerwy i powiedział jak powiedział. To, że akurat ma taki zawód nie znaczy, że niezawiniony ma przyjmować na siebie kalumnie. Wredna robota… każdy może przyjść, nawtykać Ci a jeszcze się Tobie oberwie…
Szanowny Patryku jeśli ktoś, tak jak ty proponuje publicznie co będzie robił i za ile to oprócz tej propozycji to on powinien wyłożyć swoje kompetencje a nie pytać o kompetencje zastępowanego na tym stanowisku. Dla mnie sprawa jest prosta po to głosuję na Prezydenta miasta by on sprawdzał kompetencje swych zastępców, jak do chwili obecnej się orientuję pan Ogrodnik nadal pełni swoja funkcję nie został wylany, więc uważam że kompetencje do zajmowania tego stanowiska ma. Ciepło pozdrawiam.
Ciotko Rozalko – będę wdzięczny za wymienienie kwalifikacji wspomnianego Pana :-) Historię zatrudnienia w spółkach lub firmach nie związanych z administracją publiczną.
Nie podważam kwalifikacji – kwestionuję sposób zachowania… A to zasadnicza różnica… Bo można mieć kwalifikacje i być człowiekiem…
Do B.G. i Patryka.Kasę by brali ale o kompetencjach chętnie zapominali.Widzę ze każdemu buława wystaje ponad głowę z plecaka i w czachę wali.Pozdrawiam z moherowym ciepełkiem z szaliczka.
heh… Ja za taką kasę to nawet do 19.30 byłbym dostępny dla petentów…
Do 17.00 mogę pracować za 7.000 zł.
A na poważnie – właśnie tacy „politycy” są najlepsi. Ledwo to do Ratusza się dostało a już myśli, że jest nie wiadomo kim. Panie Ogrodnik wyżej d..y Pan nie podskoczysz. A władza samorządowa jest jak d..a od sr…a żeby ludziom pomagać i mieć dla nich czas nawet po godzinach. Nie pasuje?? To sobie znajdź Pan pracę gdzie indziej…
Nie pamięta się niestety że urzędnik powinien pełnić rolę służebną w stosunku do ogółu społeczeństwa, które go wybrało. To nie praca Panie Ogrodnik – to służba a Pan o tym zapomina.
Zresztą czego wymagać od Pana Ogrodnika – ta zaraza ogarnia całą administrację lokalną z małymi wyjątkami. Na palcach jednej ręki można policzyć prawdziwych społeczników, którzy mają na pierwszym miejscu dobro ogółu a nie własne.
Czy to PO, PiS czy SLD zawsze każdy ciągnie w swoją stronę i pasie swoje owieczki mając głęboko w …. swoich wyborców.
Ja za około 10000 miesięcznie będę zostawał do godziny 17 i będę zdecydowanie milszy dla petentów… :-)
ps. Urzędy – do tego za nasze pieniądze…