Typowym objawem amnezji ekip reporterskich jest zapominanie statywów pod mikrofony, co na konferencjach prasowych bywa kłopotliwe. Podczas zorganizowanej w Bolesławcu konferencji z kandydatem na prezydenta RP, Jerzym Szmajdzińskim, statywy zastępowaliśmy książkami znalezionymi w siedzibie SLD. Mikrofon Telewizji ŁUŻYCE wsparty został Dickensem (Opowieść wigilijna, Dzwony i Świerszcz za kominem) oraz drugim tomem Faraona Bolesława Prusa. Zdecydowanie bardziej polityczne wsparcie uzyskał mikrofon TVN 24 oparty na dwóch tomach powieści Czerwone i czarne Stendhala.
Opowieść wigilijną rozumiem, Dzwony też (komu dzwonią temu dzwonią), ale ten świerszcz? Faraon jako studium upadku władzy też mnie przekonuje. Najbardziej zagadkowy jest ten Stendhal. Koalicja lewicowo – prawicowa? SLD myśli o wstąpieniu w szeregi kleru? Macie jakieś koncepcje interpretacyjne?
Hegemon, sądzę, że Tryton miał na myśli zwykłe ślady zaczytania. Nie każda książka jest przecież w twardej oprawie, a nawet na takich tworzą się załamania.
A te na zdjeciu wygladają rzeczywiście na dziewicze;)
Tryton :)
Zapewniam Cię, że mój prywatny księgozbiór prezentuje podobny wygląd zewnętrzny jak ten widoczny na zdjęciach.
Przeczytana książka wcale nie musi „wyróżniać się ” plamami na okładce i zagiętymi rogami stron :)
Pozdrawiam
Stendhal kojarzy mi się tylko z Julianem – On lubi czerwony i czarny kolor i na pewno nie znosi lewicy :-)
Jasne Bernard ;-)
Rozumiem, że dzieła Lenina były tak wyczytane, że nie nadawały się jako podstawki?
@Tryton, ty złośliwcze,
niektórzy po prostu dbają o książki.
Sądząc po wyglądzie owych lektur to chyba dziewice ;-)
szukałem na youtube, ale nie mogłem znaleźć, filmiku z dziennika Fedorowicza, w którym Szmajdziński rozmawia z Kwaśniewksim na jakimś spędzie PZPR. Fedorowicz podłożył im tam genialne dialogi. Niestety były to nie te dzienniki produkowane dla tvp po 89 roku a te rozpowszechniane wcześniej na VHS. Ma ktoś to gdzieś?
Pozwolę sobie na cytat:
„Maciej Rybiński, tworząc onegdaj poczet polskich komunistów sklasyfikował był ich w kilka grup. Jedną z nich tworzyli tzw. aparatczycy, tj. ludzie, którzy w swoim życiu nie przepracowali dotychczas uczciwie ani jednego dnia. Jest to szczególnie paskudna odmiana pasożytów społecznych, nazywanych dla niepoznaki „działaczami”. Z racji tej nazwy podlegają oni szczególnym społecznym uprzywilejowaniu.
W konwencję właśnie tej podgrupy idealnie wpasowuje się obecny poseł Szmajdziński Jerzy. Prześwietlmy jego życiorys. Jeszcze przed ukończeniem studiów ekonomicznych (1975r.) wstąpił do partii, zapewne niesiony młodzieńczym buntem i walką o ideały, i pozostawał w niej, aż do roku 1990r. czy do czasu złożenia nieboszczki Partii do grobu, znaczy się „wyprowadzenia sztandaru”, w międzyczasie dopychając się do Komitetu Centralnego (1984r.). W latach 1983-89 młody „socjalistyczny menedżer” piastuje funkcje przewodniczącego w zarządzie głównym Socjalistycznego Zrzeszenia Młodzieży Polskiej. W wolnej Polsce, prawem kaduka, zostaje przetransferowany do rodzącej się na partyjnym majątku Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej (SdRP) piastując kolejno funkcje posła na sejm (przez wszystkie kadencji) oraz kilka stanowisk ministerialnych. Słowem – rasowy polityk, uczciwą pracą sobie rąk nie brudzący”.
Źródło: Sed3ak
http://sed3ak.salon24.pl/