Poszedłem na ten spektakl z nieufności. Zauroczony niegdyś filmem „1900: Człowiek legenda” nie wyobrażałem sobie, aby jeden człowiek na jednej scenie poradził sobie z tym całym oceanem. Bez szans, panie Mateuszu, bez szans.
I okazało się, że jestem człowiek głupi, małej wiary, a o teatrze wiem tyle, co o twierdzeniu Fermata.
Mateusz Olszewski gra już przed spektaklem na korytarzu teatru ludziom biegnącym do szatni z ostatnim płaszczem i spóźnialskim, co się spieszą jak na statek. Gra na saksofonie „Summertime” lekko, na luzie, ze zmęczeniem i kurzem. Tak samo zaczyna na scenie zmieniając na koniec najsłynniejszej kołysanki świata dźwięk saksofonu w szum. Dla mnie ten szum był szumem oceanu.
A potem pan Mateusz rozsnuł tę historię o Novecento, facecie, który przez całe życie nie zszedł z transatlantyku i był genialnym pianistą. Kiedy aktor zaprosił publiczność na statek częstując wódką i szampanem (kto na sali nie zadał sobie pytania co było w kieliszkach?) to byliśmy na statku. Kiedy był sztorm, było nam niedobrze. Kiedy papieros zapalał się od strun fortepianu, czuliśmy dym. A kiedy Novecento grał po raz pierwszy w sali balowej (dziękuję panie Mateuszu za tego Możdżera), staliśmy przed tą salą razem z pasażerami, kapitanem i słuchaliśmy zauroczeni jak oni.
Piękna jest ta historia Novecento i pięknie ją opowiedziano. Skromnymi środkami, z bardzo pomysłową ascetyczną scenografią, szczerze i finezyjnie. Z ogromną inteligencją i błyskotliwością pozwalającą reagować na to, co dzieje się na sali.
Pewną miarą jakości tego co odbieram robiąc zdjęcia, jest ilość przyzwoitych fotografii. Zrobiłem ich mało, bo to było zbyt ciekawe, zrobiłem ich mało, bo nie chciałem przeszkadzać trzaskiem migawki.
Wyobraźcie sobie, że w „Titanicu” gra tylko di Caprio a budżet filmu nie jest mniejszy, budżetu nie ma. I że di Caprio dał radę, a film okazał się wspaniały. Byłem wczoraj na takim „Titanicu”.
Teatr dokładnie tego dnia obchodził swoje pierwsze urodziny po remoncie i oddaniu do użytku. Bilety na ten wspaniały spektakl kosztowały 5 zł. Teatr nie był wypełniony po brzegi. Absurd, po prostu absurd.
[nggallery id=42]