Kiedy zobaczyłam w TV reklamę z Leninem, pomyślałam, że ci, którzy podobne reklamy tworzą, i ci, którzy je pokazują, obojętnie, w telewizji, na bilboardach czy w prasie, przekroczyli pewną granicę wrażliwości. Nie mogę spokojnie obok tego przejść, nie mogę nie reagować.
I kiedy w jednej z bolesławieckich galerii (nie ma już tej galerii ) zauważyłam popiersie Lenina, zapytałam czy to wypada, czy godzi się wystawiać to w sklepie, jakby nic ta postać nie znaczyła, jakby była obojętna, banalna.
W innym sklepie ze starociami, wśród różnych przedmiotów, pysznił się portret Hitlera, obok obrazka przedstawiającego Matkę Boską. I tu też zapytałam, czy to się godzi, czy wypada. W obu przypadkach usłyszałam, że są osoby, które poszukują tego typu ,,akcesoriów” i że jestem pierwszą osobą, której to się nie podoba…wie pani, jest rynek i jeśli ludzie chętnie kupują, to co w tym złego…
Zdarzyło się we Wrocławiu (to był maj 2005 roku), że na Rynku stanął mim imitujący Lenina. Po paru dniach, w wyniku protestu mieszkańców, władze miasta zakazały ,,występów” temu ,,panu Leninowi”. I odezwały się głosy oburzonych, że jest to zamach na wolność wypowiedzi, że nie życzą sobie ingerencji urzędników w inicjatywy osób, które chcą ,,zbliżyć się do Europy” i że bez pana w stroju Lenina, Wrocław zrobił krok w tył… Nie godząc się z tą argumentacją, napisałam do Gazety Wyborczej ( 8.06.2005 ),list, który chcę tu zacytować, bowiem nie stracił nic ze swej aktualności.
Nie jestem z Wrocławia, ale kocham to miasto. Często tu przyjeżdżam.Czytając wypowiedzi w Gazecie Wyborczej na temat Lenina w Rynku, postawiłam sobie pytanie, czy chciałabym oglądać mima Lenina w swoim mieście, w Bolesławcu.
I następnie, skoro jest symbolem zła, dlaczego ktoś ma mi go przedstawiać w roli i pozie sympatycznego i nieszkodliwego pana? Ci, którzy uczą się teraz historii, ze zdziwieniem przeczytają w podręcznikach o tym, czego w swoim życiu „dokonał” i nie będzie im to pasowało do wizerunku dobrodusznej starszej osoby stojącej w Rynku.
I czy walka o wolność wypowiedzi ma polegać na dawaniu równej szansy istnienia w pamięci społecznej symbolom zła i symbolom dobra?
Myślę, że zło, którego symbolem jest Lenin, wszystkie rekwizyty z nim związane, powinny lądować w śmietnikach. Tam jest ich miejsce, bo tam powinni kończyć ci, którzy ,,zafundowali” światu obłędne idee, jakimi były faszyzm i komunizm.
A ci z zachodu, którzy fotografują się na ich tle… proszę wybaczyć, że nie powiem, co o nich myślę. Decyzja władz miasta Wrocławia nie jest zamachem na wolność wypowiedzi, lecz ostrożną formą odpowiedzialności za przestrzeń społeczną, w której nie wszystko powinno nadawać się do pokazania bez liczenia się z odbiorem i odczuciem społecznym. Tego typu ,,artystyczne” prezentacje oswajają coś, co powinno budzić grozę. Mnie Lenin nie śmieszy. On nie należy do świata, który chciałabym zapamiętać. Żyjemy tak długo, jak długo ktoś o nas pamięta. Po co podtrzymywać to podłe życie uosobione w postaci Lenina?”
Podobnie rzecz się ma z symbolami faszystowskimi, (głośny tramwaj we Wrocławiu oblepiony m.in. swastykami i jeżdżący bezkarnie po mieście). Niemcy takich zachowań nie tolerują, my, często ustami sędziów, nazywamy to ,,niewielką szkodliwością czynu” i uniewinniamy. Tylko zero tolerancji dla tego typu postaw może uchronić nas przed rozpleniającym się w Polsce przyzwoleniem dla ideologii, które ubierając się w patriotyczne szaty, mogą stanowić dla nas poważne zagrożenie.
Danuta Maślicka