Śpieszmy się rozmawiać i… kochać ludzi, jak powiedział ks. Jan Twardowski. I to się łączy, bo na czym polega rozmowa? Na tym, by drugiego człowieka traktować jak jedynego na świecie.
Śpieszmy się rozmawiać – to tytuł mojego tekstu. A więc będzie o rozmowie, o milczeniu i o języku, jakim mówimy.
Danuta Maślicka
Porozmawiaj z nią – pamiętacie państwo ten film Almodovara? I pielęgniarz rozmawiał z dziewczyną w śpiączce, bo czuł instynktownie, że ona jego słucha tylko odpowiedzieć nie może…
Porozmawiaj ze mną – prosi dziecko, żona męża (częściej niż mąż żonę).
Porozmawiaj ze mną – proszą oczy starego człowieka, o którym wszyscy zapomnieli… A Stanisław Sojka w piosence pt. Tolerancja pyta:
Dlaczego nie mówimy o tym co nas boli otwarcie ?
Budować ściany wokół siebie, marna sztuka.
Wrażliwe słowo, czuły dotyk wystarczą,
czasami tylko tego pragnę, tego szukam.
Kiedy świat wklepano w Internet, prawdziwa rozmowa staje się rzadkością i dlatego kiedy nam się zdarzy, przyjmijmy ją jak dar, jak prezent od kogoś, kto znalazł czas by porozmawiać, wysłuchać i… nic nie powiedzieć, bo czasem tylko o to chodzi mówiącemu. I nie uciekajmy przed taką rozmową, nie bójmy się, że będziemy musieli się zaangażować, a przecież nie mamy czasu, poza tym tyle spraw na głowie.
I kiedy sami w rozmowie odsłaniamy swoją wrażliwość, nie bójmy się, że przekroczymy emocjonalną granicę, która chroni nasz intymny świat przed światem zewnętrznym. Bo jak powiedział Czesław Miłosz w „Zniewolonym umyśle”: lepiej jest czasem jąkać się z nadmiaru wzruszenia niż mówić okrągłymi zdaniami, bo głos wewnętrzny, który nas powstrzymuje, kiedy chcemy za wiele wyrazić, jest mądry.
Czymże jest rozmowa zapytajmy raz jeszcze i za prof. Barbarą Skargą odpowiedzmy, że rozmowa jest wiatrem myśli… bo myśleć to znaczy pytać i słuchać, to ciągle zadawać pytanie ”dlaczego”. W myśleniu musi ciągle być pewien ruch otwarcia na nowe pytania, nowe problemy ale również na innego człowieka. Myślenie jest rozmową, w której usiłujemy dotrzeć, otworzyć się na partnera rozmowy, dotrzeć do tej wspólnej sprawy, w której razem się znajdujemy. Myślenie szuka rozumienia, a rozumieć to współczuć, to przejąć się tym, co inny do mnie mówi, jego troską, jego ideami. Rozmawiać to wyciągać rękę. Człowiek, który nie rozmawia jest nie tylko samotny, ale też groźny dla innych. Mam tu na myśli osobę, która ucieka przed rozmową, która unika okazji do rozmowy. Taki ktoś czuje się dobrze ze sobą, umacnia się przez niechęć do innych A taka izolacja, zamykanie się w sobie – odczłowiecza. Zbyt długie milczenie sprawia, że w człowieku coś się psuje jak stojąca woda. Bo człowiekiem jestem w relacji z innymi.
Zauważmy, że coraz częściej funkcjonujemy w światach wirtualnych, odzwyczajamy się od prawdziwej rozmowy, nie widzimy oczu, wyrazu twarzy, dynamiki ciała (bo to wszystko mówi, nie tylko słowa). Wysyłamy krótkie esemesy – jeśli są komunikatem – nie ma sprawy, ale jeśli na tym się kończy, wtedy gorzej. Zauważmy przy okazji, jak wielu z nas zrezygnowało np. z pisania listów, a przecież skoro list czeka na odpowiedź to znaczy, że jest zaproszeniem do rozmowy. Wysyłam list, dobieram papier listowy, kopertę … tym też coś mówię… kiedyś perfumowano listy… Dzisiaj coraz częściej otrzymujemy tzw. gotowce czyli ktoś za nas ułożył tekst, my się tylko podpisujemy… Kiedy otrzymuję taki „list”- wyrzucam, bo czuję się zlekceważona, nie odpisuję bo ten ktoś nie jest ciekaw co mam do powiedzenia.
Wysyłamy mejle. No to już wyższa szkoła jazdy, rozmawiamy przez skype – jest to jakaś namiastka prawdziwej rozmowy. I to są znaki czasu. Jedno jest pewne – śpieszymy się, pędzimy, coś nas popędza. Nie spotykamy się ot, tak, żeby porozmawiać, popatrzeć na siebie, posłuchać innego, pomilczeć razem – bo milczenie, pamiętajmy, też jest rozmową.
Przez naciśnięcie przycisku lub kliknięcie zapraszamy do swojego domu osoby, które mówią, bezustannie mówią, potem to mówienie przechodzi w kłótnię, podnoszą się głosy, już nie wiadomo o co chodzi… a często chodzi tylko o to, by zdobyć poparcie, by się przypodobać. Wtedy mamy do czynienia albo z pochlebcą albo z demagogiem. A my słuchamy tego nie wiadomo po co – denerwują nas te rozmowy albo jak to niektórzy nazywają – debaty.
Czy nie lepiej wsłuchać się w tę przepiękną pieśń, która stała się hymnem „Piwnicy pod Baranami”- Dezyderatę?:
Unikaj głośnych, unikaj głośnych i napastliwych, unikaj głośnych są udręką ducha.
Rozmawiać można na różne sposoby: oczy w oczy, łokieć przy łokciu – blisko, fizycznie a może i duchowo, to się okaże, jeśli w rozmowie zaiskrzy. Można też rozmawiać na odległość – nie tak dawno jeszcze pisało się sążniste listy (o czym była mowa). Mam sporo listów rodzinnych, od przyjaciół, i kiedy je czytam pojawiają się obrazy, osoby, klimaty czasem łzy wzruszenia… Również dzienniki pisane nie tylko nocą są taką intymną rozmową. A pisane przez pisarzy, artystów odsłaniają przed nami fantastyczne światy…Wystarczy wymienić Dziennik Gombrowicza, Nałkowskiej, Dzienniki Iwaszkiewicza, Miłosza, Czapskiego… Mam na stoliku gruby tom dzienników węgierskiego pisarza Sandora Maraia. I nie chcę ich skończyć.. wydłużam ten moment ostatniej strony, czytam po kawałeczku….smakuję. Takie dzienniki wyprzedzają swój czas – dobrze je czytać kiedy ostygną, kiedy wyleżakują, wtedy smakują, jak dobre wino.
Ktoś nazwał pisanie dzienników „kontrolą oddechu dnia” Jakie to trafne określenie, nieprawdaż, „kontrola oddechu dnia?
Mówi Olga Tokarczuk (w ostatniej książce Bieguni, za którą, jak państwo wiecie, otrzymała literacką nagrodę „Nike”): mówić i pisać, pisać i mówić, w środku i na zewnątrz, do siebie i do innych opowiadać każdą sytuację, nazywać każdy stan ducha…szukać słów..przymierzać je ..przesuwać słowa jak żetony..mówić..łapać ludzi za rękaw, kazać im siadać naprzeciwko i słuchać…Czyż nie powiedziano, mówię więc jestem? Mówi się więc się jest?
Używać do tego wszystkich środków, metafor, porównań, zająknięć, nie dokończonych zdań, nie zważać, że zdanie zerwie połowie… Opowiedziany grzech zostaje odpuszczony, opowiedziane życie – zbawieniem.
No tak, ale ktoś musi to przeczytać, musi tego wysłuchać. Zapytano kogoś na czym polega urok Krystyny Jandy. Nie wiem, odpowiedział, na czym polega Jej urok, może to rodzaj spojrzenia, wytrzymanie pytania, pauzy przed odpowiedzią, a może po prostu sposobu słuchania? Wróćmy do Olgi Tokarczuk i posłuchajmy jej zachęty: „nie wstydźcie się – wyciągnijcie swoje dzienniki i piszcie! Przecież jest nas wielu, tych zapisujących, tych tęskniących do rozmowy”. Że tego nikt nie przeczyta? Nie wiadomo. Mam w pamięci taką scenę: jest po pogrzebie babci znajomych. Siedzimy przy stole. Wspominamy starszą panią. W pewnym momencie jej wnuczka przynosi stareńki zeszycik i mówi, że znalazła pamiętnik babci. Czyta. Przerzuca kartki, znajduje wiersz, jeden, drugi. Nikt nie wiedział, że babcia pisała wiersze. A propos „babcia”. Maria Pawlikowska – Jasnorzewska napisała gorzki wiersz pod tytułem. „Babcia mi na imię”.
Czy umiemy rozmawiać?
Jeśli otworzy się internet to odpowiedź na to pytanie nie będzie łatwa. Bo prawdziwy cud techniki, jakim jest internet, został przez wielu użytkowników zawłaszczony do odreagowania własnych kompleksów, stał się miejscem pełnym ludzkich wynurzeń, myślenia, na ogół pozbawionego dyscypliny, stylu, pełen jadu, ironii, kompleksów i nienawiści. Czytałam niedawno doniesienie o wynikach badań stron internetowych w skali międzynarodowej. Smutna konstatacja: polskie wpisy internetowe okazały się najbardziej plugawe, wulgarne, przesycone nienawiścią.Tu nie ma wymiany myśli, subtelnej polemiki, jaką znajdujemy w listach Herberta, Czapskiego czy Miłosza. Że powołuję się na wielkie nazwiska? A na kogo mamy się powoływać, od kogo uczyć kultury języka, która swój wyraz znajduje w sposobie mówienia, rozmawiania, polemizownia, wzajemnych kontaktach każdego dnia?
W jednym z wywiadów Krzysztof Krauze, wybitny polski reżyser zapytany, co ciągnie go do Afryki, odpowiedział: ”…do tamtej świetlistości, ale przede wszystkim do tamtego tonu rozmów… W Europie, mówił, składamy się z samych skarg i dodaje rzecz, która zmusza do refleksji. Nie lubię siebie w Polsce. Bo wpadam w zamęt. Nie lubię siebie otwierającego gazety, siedzącego przed telewizorem. Ja tu nawet źle zaczynam mówić o ludziach, a za to chyba najbardziej siebie nie lubię. Chyba muszę Polskę przepracować w sercu. Zaczynam gorzknieć. W Afryce ludzie inaczej siebie traktują. I mają więcej wdzięku, a wdzięk bierze się z wdzięczności.” Tyle K.Krauze.
Zdarza się nam dosyć często spotkać znajomego na ulicy. Zatrzymujemy się.
Co u ciebie słychać? Pada pytanie. Nie zdążysz otworzyć ust, słyszysz o ostatnich dolegliwościach, o tym, że wszyscy kradną i tak w ogóle, że jest beznadziejnie… A słońce świeci, wokół jest pięknie…. nic nie poradzisz gdy dusza mroczna. Szybko się żegnasz. Nie o takie rozmowy nam chodzi. A może przejąć się taką oto myślą prof. Jana Błońskiego, wybitnego językoznawcy, że zachwyt nad światem jest obowiązkiem każdego nie tylko poety, może nawet zadaniem człowieka? „Spróbujmy szanować i czcić byt przez słowo, pamiętając wszakże, że kiedy słowo oddala się od rzeczywistości, traci blask i zmienia się w bredzenie. Ale też szukajmy właściwych słów bo świat oddala się od nas gdy nie możemy go nazwać. Człowiek nie słuchany, nie kochany traci blask podobnie ze słowem, tekstem napisanym wypowiedzianym – nie czytane, nie słuchane słowo również traci smak, blask, przestaje znaczyć.”
Ewa Szumańska napisała felietonik o starym fotelu, w którym ostatnie miesiące życia spędzała jej mama. Pisze „siadam głęboko, opieram głowę o wysokie oparcie, kładę ręce na poręczach – i już jestem gotowa do rozmowy”.
A więc potrzebny jest nastrój, rytuał. Poznałam bliżej pewną znajomą, która okazała się mistrzynią w tworzeniu takiego nastroju, klimatu gdy usta same otwierają się i… mówią: zapala świece, podaje herbatę w pięknych filiżankach, w tle sączy się natchniona muzyka… Spróbujmy takie chwile reżyserować sami, a staną się wiecznością.
Szanownw Damy.
Prawda jest taka i to ta naga, że należy się uczyć z pokorą od każdego i wówczas bierzemy udział w poznawczości o szerokim spektrum, natomiast ci co polegają na zdaniu swych autorytetów niczego się już nie nauczą i nie poznają będą tylko małymi niewolnikami innych by głosić ich martwe prawdy aż do ochrypnięcia.
Pozdrawiam, bo jak chcesz zmienić świat wokół siebie, jak nie podtrawisz zmieniać siebie samego.
Droga Jago, na szczęście moje początki miały miejsce nie w Bolesławcu, a we wrocławskim NZS, więc nic mi nie mówią Twoje wspomnienia z ogólniaka, który wspominam jako najgorsze 4 lata młodości. i , wybacz, ale muszę tu użyć uniwersalnego porzekadła : ” Mowa jest srebrem, a milczenie złotem”, z tą jednak poprawką, że nie milczenie Pani Danuty. Pozdrawiam.
Lolka,mam wrazenie,ze przez przypadek wyszly Ci 3 rozne aspekty. Otoz kazdy ma takie autoryety jakie widzi…no coz,dla mnie na pewno nim bedzie JPII,ale nigdy Pani Danuta. Szanuje to,ze dla Ciebie jej slowa to PERLY…dla mnie…hmm…(przemilcze)….
Kolejny aspekt to chec pisania.Jesli ktos ma potrzebe pokazywania swojej tworczosci,pisania,etc. to chyba robi to po to by sie pokazac,a co za tym idzie…by podlegac ocenie. Moja ocena to MIESZANKA,Twoja to PERLY….
„Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obrociwszy się, nie poszarpały was samych.”
Czy dostalam w postaci rozprawki,cos czego nie jestem w stanie docenic,jakis dar?
…no coz,moze jestem swinia? Ale to oceni ten NAJWYZSZY….a swoim komentarzem krzywdy nie czynie:).
Dziwne nawolywanie do ostroznosci w gloszeniu „prawd”!Ale czy „prawd” ?
Rozwazania Kminka,mowia zgola o czyms innym. Nie mam zamiaru umniejszac dokonan solidarnosciowych Pani Danuty. Ale porownujac Pana Filipka,jego internowanie,dramat jego rodziny (pamietam,pamietam to… jako dziecko…te rozmowy zaplakanej ciezarnej zony ,te paczki,pytania co dalej,co z rodzina,co z mezem..czy dzieciatko sie urodzi…)….to Pan Filipek dzis NIE ROZDZIERA SZAT…NIE KRZYCZY….
Ktos tu wspomnial,ze w ogolniaku uczniowe byli brani na przesluchania(nigdy o tym nie wspomnialam)…ja tez…a tylko dlatego,ze u mnie w domu goscil Krzysztof Kolberger…wiec uwazano,ze czytamy wiersze i tajemne spotkania sie odbywaja przeciw wladzy… .
Na szczescie mamy inne autoryety…i inne PERLY:).
Myślę,Ciotko, że aby rozmawiać, wystarczy tak naprawdę najprostsza filozofia pod słońcem – zobaczyć w rozmówcy człowieka. Używamy mało komunikatów z pozycji „Ja” – ja tak to widzę, czuję, postrzegam. Częściej mówimy „On”, „Ty”, „Oni”. Tischner pisze : „Człowiek łączy się z człowiekiem za pośrednictwem dialogu, w którym rola kluczowa przypada pytaniom i odpowiedziom. Pytam i oczekuję odpowiedzi. Słucham kierowanych do mnie pytań i daję na nie odpowiedz. Między momentem odpowiedzi a momentem pytania upływa jakaś chwila napięcia, w której konstytuuje się przeżycie szczególnego zobowiązania : świadomość, że ja – zapytany – powinienem dać drugiemu jakąś odpowiedz. ( … ) Z uczestnikiem dialogu łączy mnie nieprzedmiotowy stosunek odpowiedzialności. Jest on podstawą i początkiem wzajemnego udziału w wątku dramatycznym, który z upływem czasu okazuje się jeszcze bardziej lub jeszcze mniej wspólny.” Pozdrawiam filozoficznie.
Dlatego ciśnie mi się pytanie jak można wartościowo i z empatią rozmawiać, zaprzeczając swym naturalnym zdolnościom do filozofii??
Do Trytona. By być wolnym to trzeba być świadomym, ale żeby wiedzieć czego trzeba być świadomym to nie można pozbawić się naturalnej potrzeby uprawiania filozofii.
Bo tylko poprzez jej uprawianie możemy poznać siebie a poprzez siebie całość, która jest podstawową zasadą konstrukcji świata. Bo każda cześć całości świadczy,mówi o niej i na odwrót całość o części.
Dlatego nie jest to swawola tylko głupawka. Bo jak że często w szkole i winnych miejscach zabijano mnie słowami, nie filozofuj,milcz tylko dlatego ze mówiłam rzeczy burzące spokój głupawki.Dobrze że mogłam liczyć na moich rodziców którzy do filozofii mnie zachęcali a szczególnie mój Ojciec.Pozdrawiam
Bo wolność niestety przerodziła się w swawole…
Gdy czytam lub słyszę wypowiedzi na temat ludzi Solidarności, doznaję samoistnej reakcji burzenia się krwi. I myślę sobie, że nie trzeba być wspomnianym w żadnej notatce encyklopedycznej, by móc samemu wspominać ten czas… Dziś odwaga staniała – wtedy, jak ze wszystkim innym był to „towar deficytowy”, a jednak właśnie wtedy potrafiliśmy pięknie rozmawiać, może także dlatego, że telefon był towarem luksusowym, w dodatku na podsłuchu, a o internecie i komputerach słyszało niewielu, w TV były tylko 2 programy i powszechnie uważano, że telewizja kłamie… Nie wiem, ale kiedy mamy już to wszystko – wolność słowa zdaje się mieszać nam języki. Z mojej więc perspektywy to nie jest „mieszanka wedlowska”, tylko „perły przed wieprze” i przepraszam bardzo, jeśli kogoś uraziłam. Pozdrawiam.
@Jaga to że się spotyka wielu ludzi, nawet ciekawych, nie znaczy akurat zupełnie nic. To tak jak ze swietnymi sportowcami z ktorych są kiepscy trenerzy albo ze swietnymi trenerami, ktorzy sportowcami byli przecietnymi. Są bohaterowie, o których nikt nie usłyszy bo im na tym nie zależy albo nie potrafią się uzewnętrznić. Są też ludzie, którzy zrobili coś tam – ale za to świetnie idzie im lans i mają czas i finanse na wydawanie książek. Przeczytałem z lekkim trudem Znikopis bo to też taka „wedlowska mieszanka”. Pani M. kreuje się w tych wspominkach na kogos – jakby liderkę miejscowej „S”. Pisałem na ten temat z Brunerem, bo on zwrocil na to uwage, że dokumentacja historyczna boleslawieciej Solidarnosci jest niezwykle skromna ale da sie ją odtworzyć choćby na podstawie materiałów z nadrzednych struktur „S” w Jeleniej Górze. I w tych materiałach nie ma ani słowa na temat pani M. Są tam nazwiska Jana Filipka, Zbigniewa Razika, Franciszka Kozdry, Jerzego Dworakowskiego, Wiktorii Wachnowskiej i innych.
Co ciekawe, nazwiska części z tych ludzi znajdują się także w encyklopedii Solidarności – w której próżno szukać nazwisk pani Maślickiej, czy nawet posła Kisiliczyka!
Każdy może sprawdzić.
http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/
Althea,”Urojenia są groźnymi faktami”.
:D:D:D
Uff, dobrze Hegemon, że to Ty powiedziałeś:)
Myślałam, że spotkałam Jagę w jakimś szkolnym koszmarze sennym;))
Pozdrowaśki
Z niepokojem zauważam pierwsze objawy sklerozy u Bernarda :)
P.S.
Starałem się myśleć Althea i nic nie wymyśliłem :)
@JAGA,
witam na bobrzanie.pl
MIESZANKA WEDLOWSKA…szkoda.
Bowiem Pani Danuta poznala tyle ciekawych osobowosci…tylu znamienitych gosci…a tu..takie „COS” o niczym…
A moze slowa Pana Gruchawki maja jednak fajne znaczenie…WSPOMNIENIA…
Zna Pani tyle anegdot…tyle ciekawostek zakulisowych…Moze warto powspominac..tych,ktorych juz z nami nie ma…ale ich slowa pozostana….
moze w naszych wspomnieniach dzieki Pani?
Do Lolki.To ja bardzo dziękuję, bo radość moja jest wielka gdy wiem, że perły przed wieprze nie rzuciłam. Pozdrawiam
Dziękuję, Cioteczko, za złote myśli z moherowego berecika i ciepło pozdrawiam.
Do Lolki.Ja mam na tę sprawę moherowe spojrzenie i uważam że jak ludzie z Bogiem w swym jestestwie, nie rozmawiają z bliznim to Bóg im języki plącze, bo mowa bez Boga nigdy nie będzie mądrą.
Ja wiem w to trudno uwierzyć, ale ja wierzę i to że Bóg kieruje mym działaniem w chwili każdej wierze gorąco.
Dlatego że bliźni moi w sercu Boga nie mają to więcej słuchają niż mądrze gadają.
Bo jak tu gadać jak się jest duchem ubogim i plotkarstwo tylko pozostało czyli wydawanie fałszywego świadectwa o swym bliźnim, zabawa przednia jak się uda przypiąć bliźniemu łatkę co jej oderwać nie może.
Proszę nie mylić z ubóstwem w duchu bo ci są błogosławieni. Pozdrawiam
Ciotko Rozalio, współczesna wieża Babel polega na tym tylko, że ludzie nie potrafią odnalezć wspólnego języka lub wolą mówić niż słuchać. Pozdrawiam zagrypiona ( na szczęście mogę rozmawiać przez telefon,skype i na forum) ;-)
Tak bardzo się spieszmy rozmawiać mądrze i może być krótko tak jak u Pana Ryszarda G. Jeden cytat jedno zdanie i już z puentą czy nie warto brać przykładu tu i teraz a nie szukać go np. u pani Malickiej u której go nie znajdziemy. Milczenie we dwoje też może być rozmową szczególnie gdy milczenie jest po celnej puencie.
Wszyscy biegają wokół tego samego zegara, ale nie wszyscy wiedzą że już czas. Pozdrawiam w moher otulona.
I nie każdy ma taką polonistkę, jak JA ! ;-))) Pozdrawiam.
Po cichutku sobie mówię:
,,Każdy ma swe pięć minut”
lecz nie każdy ma zegarek.
Pozdrawiam
Zarcie,zabawa przednia,czy mógłbyś zdradzić autora ? Nasunęła mi się fraszka Sztaudyngera. ” Ja byłem zwierzę – ona święta. Ale szeptała : – Lubię zwierzęta ! „
Pani Danuta chciała zapewne wyrazić żal, że zacytuję mistrza Michnika „hołota gardłuje w Internecie”. Zdaje się, że to właśnie gdzieś w okolicach wybiórczej i Żakowskiego ruszył jakiś taki ruch, aby uciszyć tę bandę. Autoryteci, w pewnym momencie, spostrzegli, że tam się w główkach nie układa tak – jak to sobie zaplanowali i „hołota” zaczęła pisać co myśli. Przed internetem, w ramach wyrażania swojego zdania – mogła sobie ewentualnie, zupełnie nie-globalnie tą gazetą D podetrzeć.
Narzekania na net i jego zjawiska – to jedynie dowód na niezrozumienie współczesności. Również wolałem Internet akademicki 15 lat temu, ale Internet dzisiaj – to nic innego jak świat, który może sobie Pani obejrzeć, z całym jego pięknem i syfem na ekranie własnego komputera. Równie dobrze można złorzeczyć Bogu za komary, grypę czy trypra.
@ Hegemon:
Myślisz?
Nie gadać po próżnicy: Mamy grypę. Nie bardzo wiadomo, jak leczyć. Właściwie wszystko w mocy Boga. – Mówić tylko w ostateczności i ze znacznej odległości. – Najlepiej przez telefon, lub tubę. Co do chamstwa i agresji internautów, to kogo mają naśladować? Charyzmatyczna moc oddziaływania Pani Danuty nijak ma się do zgubnego chamstwa mediów, polityków, współczesnych artystów kultury popularnej, etc. -Temu gwałtowi nie oprze się inteligent – wykształciuch, a co dopiero prosty internauta, zmagający się z ortografią.
Łabędzi śpiew Pani Maślickiej jest jednak cennym pretekstem do przypomnienia pięknych czasów Filomatów, Filaretów, ale od tej wspaniałej kultury rozmawiania oddziela nas prawie dwieście lat jej psucia. Można by i dłużej dywagować. Powiem po prawdzie, że do klawiatury zapędziły mnie żałobliwe treny P. Danuty. – Interesu do pisania właściwie nie miałem. Zapychać akapity truizmami – rzecz nudna. Temat taki, że ani improwizować, ani prozaikować. Spoglądam, bo na TV pokazują bójkę w parlamencie. Wspominam Myszeis Krasickiego, mówi on tam: „Kto chodzi po ziemi, nie ma, gdzie by upadł.” Za przykładem Pani Maślickiej, dla przydania sobie i czytelnikom nieco zabawy zacytuję na dobry koniec poetę:
Szła Nowym Światem z pieskiem
(Ratlerek, Wabił się Smyk)’
Oczy miała niebieskie
A piesek – czarne (sic).
Widzę – dziewczyna klasa,
I wdzięk, i urok, i szyk…
– „ rzepraszam, jaka to rasa?”
Odrzekła: „Ratler” (sic).
– „Ratler? To dziwne”, wtrącam,
„Myślałem, że fiat lub buick”…
Mrużąc oczęta od słońca
Szepnęła: „Możliwe”… (sic).
Chwyciłem dziewczynę za biodro
(Mój stary nerwowy tik),
Spojrzała słodko i modro,
A piesek – zaszczekał (sic).
– „Czy chcesz być moją?” Chciała.
Świat mi sprzed oczu znikł!
Co wszystko mogą dwa ciała!
Nie licząc pieska (sic).
Chwila pędziła za chwilą:
To całus, to wódki łyk.
„Kocham cię, kocham, Marylo”.
Maryla jej było (sic).
Rozkoszą nienasycony,
Jak dzik, jak żbik i jak byk
Wyłem: „Co znaczą miliony,
Kiedy mam ciebie” (sic).
A miły piesek w kąciku
Uśmiechnął się na ten krzyk,
Coś sobie mruknął po cichu
I podniósł nóżkę i… (sik).
Hmm.
A ja z Joan;)
Ja także – z Panią Danutą :-) Tekst głęboko mądry i na wskroś prawdziwy – Słowo może być jak kamień albo plaster miodu,są ludzie,którzy wypowiadając jedno zdanie,potrafią sprawić wiele radości innym i ja ze szczerego serca dziękuję i czekam na więcej !
Serio? Czuję pokrewieństwo duchowe;))
@Althea:
to ja miałam napisać „hmm”, jak babcię kocham : )
Hmm, spodziewalam się czegoś innego chyba. Rozprawka o rozmowie? Po co? Sądziłam, że będą to przemyślenia autorki, a nie powklejane z różnych (wartościowych naturalnie) lektur cytaty i kilka słów o nich.
Może następny będzie ciekawszy:)