„W Bolesławcu nic się nie dzieje”, „W Bolesławcu zabija się oddolne inicjatywy”, „Gdy ktoś coś zrobi od siebie to się go natychmiast zniechęca” – takich tekstów słyszałem i czytałem w ostatnich latach sporo.
I gdy zobaczyłem, że ktoś z własnej inicjatywy i za własne fundusze postanowił upiększyć jedno z miejsc w Bolesławcu lekko się uśmiechnąłem. Chodzi oczywiście o mural z wizerunkiem Novaka Djokovicia przy kortach na Jeleniogórskiej.
Ucieszyło mnie to tym bardziej, że sam jestem fanem tenisa (jeżdżę na turnieje, by kibicować i podziwiać tenisistów, sam też gram) – a w czasie Bolesławieckiego Święta Ceramiki mogłem odpocząć od tej całej „ceramicznej zadymy” i pograć właśnie na tych kortach.
W pierwszej chwili pomyślałem – ten mural to świetny pomysł i niezłe cudo. Później jednak do mnie dotarło, że zaraz pojawi się hejt, krytyka – na pewno pojawi się ktoś komu nie będzie pasowała forma, nie będzie pasowało to, że to akurat Djoković a nie ktoś inny, że to, że tamto – to takie normalne, polskie i bolesławieckie – zamiast docenić, skrytykować, znaleźć sto sposób, aby pomysłodawcę ośmieszyć i zmiażdżyć. A najlepiej na końcu jeszcze powiedzieć, że ludziom się nic nie chce robić i stąd wyjeżdżają.
Uznałem, że warto jednak pokazać, że komuś się coś chciało, że coś potrafi zrobić – wymyślić, zaplanować, sfinansować i zrealizować. Efektem tego była krótka publikacja na Bolec.Info pokazująca tę świetną realizację.
Gdy przygotowywałem tekst o muralu zapytałem autora pomysłu dlaczego właśnie postawił na Djokovicia a nie kogoś innego – odpowiedź mnie nie zaskoczyła – przecież Serb to najlepszy tenisista ostatnich dekad. Miałem nawet w tym roku okazję podziwiać jego grę na korcie centralnym Rollanda Garrosa w Paryżu, gdy w 1/8 finału pokonał w pięciu setach Argentyńczyka Francisco Cerundolo. Miałem naprawdę ogromne szczęście, że byłem na tym meczu – 4,5h doskonałej gry. Djoković, który w tenisie zdobył wszystko w trakcie tego meczu nabawił się kontuzji i mógł odpuścić – ale grał do końca, walczył i wygrał.
To było prawdziwe widowisko z udziałem wielkiego sportowca i doskonała lekcja dla wielu, którzy podejmują walkę w różnych obszarach: walczyć trzeba do końca!
Odpowiedź pomysłodawcy muralu wcale mnie nie więc nie zdziwiła – ktoś kto podziwia Djokovicia jako sportowca ma prawo mu w jakiś sposób podziękować i docenić. A przy okazji można upiększyć okolicę.
I co się wydarzyło? Chwilę później pojawił się oczekiwany hejt i podcinanie skrzydeł. „Na muralu mogłaby się pojawić Iga Świątek”, “albo Kubot”, “Djoković do foliarz, a kto go promuje ten nie myśli”, „Nie powinien być wzorem”, „to miejski teren, więc powinny zapytać innych”, „to foliarz”.
I wiele, wiele innych. I co najlepsze – nie ze strony krytykowanych władz, ale od zwykłych ludzi, komentujących po internetach, mieszkańców.
Podjęcie inicjatywy – źle. Zaproponowanie czegoś nowego – źle. Zaprojektowanie muralu – źle. Namalowanie muralu według własnej koncepcji – źle. Zaangażowanie własnych środków w realizację pomysłu – źle. Wszystko źle.
I jeszcze się ktoś dziwi, że w Bolesławcu ludzie nie chcą się angażować, skoro wszystko, co ktoś zrobi to „źle”?
Na szczęście jest iskierka nadziei – aż ponad 74% osób głosujących w sondzie Bolec.Info odpowiedziało twierdząco, na pytanie czy w mieście powinny powstawać kolejne murale z wizerunkami znanych osób.
Zachęcam Was wszystkich – nie zniechęcajcie się, nawet jeśli będą Was krytykować – krytykanci nie mają racji!
Marcin Marczewski