wrz 27, 2024
421 Wyświetleń
1 1

Bobrze obserwacje

Napisany przez

Kilka razy oberwałem za pisanie o bobrach, bo to przecież szkodniki są. Po powodzi ruszyłem ich śladem do popowodziowego Bobru. W Suszkach widać po trawie, jak wiele wody rwało podczas opadów. Koryto było niemal pełne.

Kilkaset metrów za DW 297, Żeliszowski Potok robi się spokojny i tam woda tak już nie rwała. Ale po latach wędrowania i zabawy w trapera (szczenięce lata w PRL i ówczesne książki dla małolatów oraz harcerstwo odcisnęły swoje piętno), po śladach wiem, że człowiek coś majstrował, bo w tym miejscu woda powinna być wyższa. Oczywiście zniszczono jedną z tam, wywożąc cały materiał z niej, ale uchowała się następna. Ma około 8 m długości i 1,6 m wysokości.

Nasz miły premier pięknie wszedł w opowieści ministrów Szyszki i Ardanowskiego. Jeden strzelał, drugi chciał z bobrów zrobić gatunek jadalny (sic). Dzięki najnowszej i niemądrej wypowiedzi D. Tuska, jest teraz sporo artykułów o tych ssakach. Jak one są podobne do ludzi. Bo ile miast i wsi było przez stulecia zalanych, ale ludzie trzymają się ciągle rzek i remontują oraz odbudowują swoje domy. Robią kanały ulgi, powodziowe, przekształcają teren. Na fali publikacji przeczytałem, że ludzie się tego nauczyli właśnie od bobrów. Sam stałem nad podziemnym kanałem, którym te ssaki spuszczały wodę podczas gwałtownych roztopów. Czymże jest system derywacyjny elektrowni, jak nie powiększeniem ich konstrukcji zakończonym turbiną?

Zniszczenie tamy powoduje, że bobry natychmiast przystępują do odbudowy i ścinają kolejne drzewa. Z czegoś trzeba budować. Ale też trzeba coś jeść i patrząc na dwa świeżo ścięte dęby, widać, że te przyciężkawe ssaki potrafią nieźle balansować na pniu.

To co z punktu ludzkiego widzenia jest jednak najważniejsze widać też tamą. Poziom wody był o kilkadziesiąt centymetrów niższy. Dlaczego? Bo tama spowodowała rozlanie się wody do dawnego zakola potoku i spowolniła spływ wody. Te zakola stoją teraz lekko zalane, ponieważ pozamykano do nich dopływy.

Kto zauważa stary worek po nawozach wystający z ziemi? Tama przeszkadza, ale trujący nas śmieć nie.

Ila razy mi się marzyło, żeby przyjść ze sztychówką i próbować je odkopać. To by było działanie przeciwpowodziowe, nie wspominając o renaturyzacji Żeliszowskiego Potoku. Takiego państwowego, jak już to robią na Zachodzie. Lub chociaż całkowitemu oddaniu fragmentów naturze, odkupieniu gruntu i zostawieniu go na małą retencję. Bez betonu, koparek, wstęg, pokropków i dużo, dużo taniej. Marzenia ściętej głowy.

Pomiędzy tym miejscem a ujściem jest jeszcze kilka tam i miejsc po nich. Ta sama historia od lat, niszczone i budowane w nieco innej lokalizacji. Jedna ze stosunkowo świeżo zniszczonych była miejscem małej katastrofy. Gdy z dwa miesiące temu szedłem, to po stanie roślinności myślałem, że doszło do jej likwidacji. Na miejscu okazało się jednak, że woda wyrwała przy zaporze nowe koryto i spora część wody spłynęła. Pytanie jednak jest otwarte, czy przypadkiem sztychówka nie wykopała rowu?

Większą katastrofę spowodowali jednak ludzie, bo teraz wszystko całkowicie zniknęło. Ile setek kubików wody mogło w tym miejscu spokojnie stać zamiast zasilić Bóbr i podwyższać zagrożenie w jego dolnym biegu? Dolny bieg brzmi skomplikowanie. Więc łopatologicznie mówiąc w Kraszowicach, Bolesławcu, Krępnicy, Dąbrowie, Parkoszowie, Trzebieniu itd. Nie wspominając o suszy, która się tego rejonu nie trzymała. Wszystko było zielone, gdy kilkadziesiąt metrów dalej dominowały brąz i żółć.

Cały ten teren jest w minimalnym stopniu użytkowany, ale pazerność ludzka nie pozwala go zostawić w spokoju. Może i brak zrozumienia przyrody. Na kolejnym zdjęciu widać, jak wysoki był kiedyś poziom zalania.

Gdy przed laty Wody Polskie zniszczyły rekordową tamę, to rozsiały w tym miejscu niecierpka gruczołowatego. Wydawało mi się, że ten inwazyjny gatunek obcy padł, ale jednak się uchował. Zniszczyłem wiosną jego siedlisko kilkaset metrów niżej, tutaj przyszedłem za późno. Wyrwałem, ale wykształcił już sporo nasion i strzelał przy usuwaniu. Gdy tej popisowej instytucji napisałem o tym, to nikt się do tego nie odniósł. Tak jak nikt się nie odniósł do wysypiska śmieci, które zgłosiłem kilka lat temu. Taki kraj, zwie się Rzeczpospolita Polska.

Już przed drewnianym mostem z Kraszowic do Włodzic zaczął się teren zalewowy. W bobrowym starorzeczu woda mnie zakrywała. Moją małą amazonię, gdzie obserwowałem zimorodki przeorało. Ale wysypisko z azbestem, butami, butelkami, gruzem ciągle trwa. Złośliwie chętnie podejmuję się jego datowania. Patrząc na porastające je drzewa jest to późny wójt Gawron lub jego następca – wczesny Dutkowski. To są teraz moje problemy (zadania własne gminy, radni na nie rozdzielają pieniądze, a za kadencji tych panów to powstało, dziś żyją spokojnie na emeryturach). To jest też obraz naszego społeczeństwa i państwa, choć chyba zaczyna się to zmieniać.

Bóbr wcale nie jest jeszcze spokojną rzeką, bury i wezbrany niesie ścieki z południa. Uwagę przykuły odzież i pościel na jego brzegu. Można by tworzyć historię porwanego domu, prawda jest banalna. Jakaś cwana parka zajechała samochodem i pozbyła się tego w tym miejscu. Zostali zauważeni przez mieszkańca, zmieszali się i szybko odjechali. Teraz szmaty z mnóstwem śmieci ciągną się wzdłuż brzegu. Przed nimi zaś popielisko stosu śmieciopalnego, nawet resztki baterii są w nim. A to Polska właśnie!

Ponieważ chciałem zobaczyć nowy układ rzeki, ruszyłem w stronę Kraszowic. Nie wiem, czy przyniosła rzeka (śmiem wątpić), ale bańka z której na pole wylewał się przepracowany olej, jest kolejnym przykładem naszej dbałości o stan środowiska.

W tym miejscu widać doskonale, jak ciężkie są traktory i jak miażdżą grunt. Woda zabrała sporo gleby, ale ścieżka została jako garb. Poradziła jednak sobie doskonale z masą gruntu i Bóbr stworzył potężne rozlewisko oraz wyspę.

Ciarki przechodzą po grzbiecie, gdy słyszy się co i rusz olbrzymi plusk; tak kolejne porcje gruntu wpadają do koryta. Jaka jest skala zmiany widać na zrzucie z mapy.cz.

Moja pozycja wyznacza aktualny brzeg rzeki. Ale rzeka wymodelowała nowe krajobrazy.

Patrząc zaś na mestiszblat widać, że Bóbr zabrał swoje. Otoczony wodą cypel zaznaczany był jako teren podmokły. Osuszony po wojnie został zamieniony na pole. Teraz żywioł odebrał bez pytania.

Gdy wszedłem na asfalt, kawałek podążałem z piechurem. Wszystko się teraz pomieszało, brakuje komunikacji i człowiek szedł do Lwówka. Nie do końca znał układ dróg, ponieważ chciał iść przez Ocice. Wyjaśniłem, pokierowałem i się rozstaliśmy. W całej tej sytuacji rozśmieszają mnie najbardziej zdjęcia uszkodzonych dróg. Woda zerwała wszystkie dosypane warstwy z asfaltem a na wierzch wyszły powierzchnie sprzed ponad 150 lat. Wtedy budowano na poziomie naturalnym, nasi inżynierowi potrafią tylko dokładać. Potem kończy się to zalewaniem gospodarstw przy drogach. Z marnymi perspektywami na przyszłość; nadchodzi czas na zmianę myślenia. Ale usuwanie bałaganu po poprzednikach będzie dużo kosztować.

Tagi artykułu:
· ·
Kategorie:
Łasica

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish