Bardzo często przechodzę przez to, co nazywamy dworcem PKS. Często myślę o tym jak pogoniono cały ogromny teren dawnego dworca za 3,5 miliona złotych firmie, która nie potrafiła nawet wybudować podjazdów dla wózków i toalet dla klientów sklepów i pasażerów. W dodatku PKS miał płacić za dzierżawę „dworca” i jego pomieszczeń. W sumie ciekawe ile za to zapłacił przez minione osiem lat… Postaram się sprawdzić.
Jak ta inwestycja dorżnęła pobliskie targowisko i ilu ludziom zabrała tam pracę, nawet nie warto pisać.
„Dworzec” jest czasem czynny, czasem czynny mniej (zwłaszcza podczas wakacji lub ferii) ale zawsze brudny. Młódź dojeżdżająca i menele robią z niego permanentny syf, który nikomu nie przeszkadza. Pojemników na śmieci jest za mało i zwykle są tak obsyfiałe, że ich otwarcie, żeby wrzucić śmieci, grozi zakażeniem.
Ogrom zasyfienia zwiększa popularny fast food przy dworcu. Jego niewątpliwy sukces komercyjny (jest nagminnie oblegany o różnych porach), nie pozwolił niestety biznesmenom na zakup i ustawienie własnych pojemników na odpady na zewnątrz. I nikt tego na nich nie wymusi, bo administrator terenu zajmuje się głównie fakturowaniem najemców, zamiast porządkiem. (Co oczywiście nie usprawiedliwia śmieciarskiego zachowania pożeraczy kebabów.)
Teoretycznie, w cywilizowanym państwie czy mieście, przewoźnikowi albo powiatowi i miastu zależałoby na tym, aby pasażerowie trafiali w miejsce (i opuszczali miejsce) estetyczne, zadbane i pracujące na opinię o Bolesławcu i o przewoźniku. Ale to tylko Bolesławiec w Polsce.
Ponad dwa tygodnie temu zauważyłem na jednym ze stanowisk autobusowych zgniecioną, plastikową, dużą butelkę po Coca Coli. Przechodzę tamtędy niemal codziennie i ona wciąż tam leży. Pewnie, że mogę ją podnieść i wyrzucić – robię tak często w wielu miejscach. Ale pomyślałem, że poczekam i zobaczę, jak często ktoś sprząta ten dworcowy syf.
W sobotę wciąż tam leżała. Leci nam już razem trzeci tydzień.
Butelkę rzucił jakiś kretyn, który nie umiał znaleźć kosza. Tylko czym różni on się od kierowców autobusów stojących na stanowiskach przez kwadrans z zapalonym silnikiem, wyrzucających pasażerów na znękany trawnik, zamiast na chodnik, albo jarających peta w czasie jazdy autobusem?
Opierniczenie komuś dużego terenu za trzy i pół bańki w zamian za możliwość korzystania ze zbyt małego i niefunkcjonalnego dworca świadczy o braku wyobraźni ówczesnych władz powiatu (PKS to powiatowa spółka, wtedy władała w powiecie PO). Obecny stan dworca i jego wykorzystanie świadczy o wyobraźni władz obecnych i o głupocie znaczącej części pasażerów.
No ale skoro radni powiatowi zaczęli w maju zeszłego roku obecną kadencję od podniesienia sobie diet na pierwszej sesji, to pewnie dworzec PKS odwiedzają rzadko, prawda?
31 marca, wieczór.
W niedzielę butelka leżała dalej, podobnie w poniedziałek rano.