bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Plan utrzymania

Jestem wychowankiem Davida Attenborough’a. Trochę lat temu, przy dwóch programach TV, kto nie oglądał jego programów o tajemniczym świecie przyrody? Kręcone w odległych rejonach świata, dla ludzi bez paszportów były jak podróż na inny kontynent. Ale tuż za progiem też bywa coś niespodziewanego.

„Skoro wszelkie życie bierze początek nad brzegiem wody, człowiek winien najpierw otoczyć ochroną wodę” napisał Eric Collier w „Nad rzeką bobrów”. Jest coś niesamowitego, gdy wchodzi się nad taką rzekę. Nie pojmie tego ktoś, kto patrzy na świat w kategorii jednostek pieniężnych. Moment w którym woda zwalnia i rośnie jej głębokość zaczyna zapowiadać coś nieoczekiwanego. Pojawiają się inne rośliny, ptaki, płazy. Nie trzeba jechać na Polesie, żeby zobaczyć potężne rozlewiska. Nawet drzewa posadzone w rzędach wyglądają lepiej, stają się małą, podmokłą dżunglą. Zwinne łapki i zęby wystarczają do budowy kaskadowych tam i małych obwałowań, które zatrzymują setki kubików wody w wielopoziomowych zbiornikach. Czy to się opłaci? – zalane i ścięte drzewa, wyłączenie z produkcji rolnej i leśnej (cywilizacyjny eufemizm) – zapyta ekonomista. Tak, koszt magazynowania kubika wody w zbiorniku zbudowanym przez ludzi wynosi 2,75 zł/m³. Bobry, z odszkodowaniami włącznie, powinny dostać od nas zapłatę w wysokości 0,15 zł/m³. Ale woda podlega prawu wodnemu. Jest to ustawa, która powstała w biblijnym duchu, że człowiek ma panować nad światem i dbać o ekologię usuwając, przekopując, zasypując, rozbierając, wykaszając.

Zarządza tym państwowy twór – Wody Polskie. Szczerze współczuję ludziom, którzy w nich pracują. Świadomi bylejakości ustawy, bez pieniędzy, bez pracowników fizycznych wysłuchują zdenerwowanych mieszkańców, przyrodników, społeczników, włodarzy. Skazani na trwanie w państwie z dykty. Właśnie teraz, do końca miesiąca trwają konsultacje społeczne Planów Utrzymania Wód. Jak to wygląda w praktyce? Czas na kabaret.

Najpierw na mapie oznacza się interesującą nas rzekę, po czym wyświetla się jej kod. Na kolejnej stronie wpisuje się rząd znaków i generuje PDF-a. Odszukuje się w tabelach interesujący potok, strumień czy rzekę i odczytuje zagrożenia oraz planowane działania. Te dane są cyframi, które trzeba sprawdzić w ustawie. Po jakimś czasie laik to pojmie.

Gdy jednak porówna się działania z celami prawa wodnego, to wychodzi sprzeczność. Otóż wszystkie one uniemożliwiają osiągnięcie celów. Ale to nikomu nie przeszkadza i się je od lat robi.

W końcu jednak ktoś poszedł po rozum do głowy i stworzył „dodatkowe uwarunkowania i wskazania”. Są w tabeli jako rzymskie liczby. Obywatel Łasica zadzwonił więc WP i poprosił o wyjaśnienie . Pani odpowiedziała, że się dowie. Oddzwoniła bardzo szybko i przekazała, że z wysokości wrocławskiej zarządu nakazano wystąpić z pytaniem pisemnie. Trochę mnie zatkało. Publiczny dokument i zastrzeżone kody?

Cóż po raz kolejny okazało się, że Rzeczpospolita Polska społecznikami stoi. Wolne Rzeki wszystko wyjaśniają. Jest to jak powrót do przeszłości, kiedyś zwało się to prawo powielaczowe, czyli niechlujnie drukowane okólniki, wyjaśnienia itp. z interpretacją. Teraz jest piękne i z logotypem, ale w tym współczesnym przypadku należy wznosić modły, żeby te uwarunkowania jednak stosować, ponieważ łagodzą one bezwzględność ustawy.

O ile lepsi są społecznicy można się przekonać też w przypadku kilometrażu rzek. Bo tylko na Strażnicy Rzek  można go zobaczyć. Państwo tego nie udostępnia, mieć tylko nadzieję, że to państwowe jest zbieżne ze społecznym, bo na kilometraż trzeba się powołać przy składaniu uwag.

Nie byłbym taki mądry bez webinaru prowadzonego przez społecznika – Daniela Petryczkiewicza. Pokazywał na przykładzie, jak Wody Polskie zniszczyły malutki strumień objęty ochroną. WP dalej chcą to robić. Firma robiąca plany (koszt 3,5 mln) nie sprawdzała zbytnio, czy teren jest chroniony lub czy właściciel godzi się na stan odmienny niż ustawowy i czy jest rzeczywiste zagrożenie.

Ten tajemniczy teren z mojej okolicy jest lasem. Zadzwoniłem do nadleśnictwa i usłyszałem, że bobrowisko nikomu nie przeszkadza i podjęto decyzję o wyłączeniu tej części z produkcji leśnej. Nie dziwię się, wszak od leśniczego usłyszałem podczas rajdu gminnego, że przy aktualnej suszy świerki rosną tylko tam gdzie są bobry. Zaś Plany urządzenia wód są oderwane od Programu Przeciwdziałania Niedoborowi Wody czy Planu Przeciwdziałania Skutkom Suszy.

Szeroko patrząc są jakieś pozytywy, ale złożę uwagę w konsultacjach, bo zawsze może przyjść jakiś szyszkownik, który powie, że wytyczne są zbędne i należy robić tak jak w ustawie przewidziano, czyli wykosić, zasypać, przekopać, udrożnić. I nie pomyśli, że taki układ wodny jest jak system układu obronnego RP. Dziś każdy lubi się powoływać na obronność. Żaden ruZZki tank przez to nie przejedzie, a sołdat będzie tylko j-matami rzucał wchodząc w nieznaną wodę.

A ssaki żyjące w wodzie i na lądzie tworzą rzeźbę. Wiatrołom stał się źródłem pokarmu i budulca i ogryzkowym cudem.

Exit mobile version