sty 20, 2025
130 Wyświetleń
2 0

Krzysztof Gwizdała nie zachował się przyzwoicie

Napisany przez

Tak, też jestem w szoku. Człowiek tak przestrzegający zasad, prawy, uczciwy, rzetelny, kryształowy, szlachetny, bez skazy, etyczny i moralny jak Krzysztof Gwizdała nie zachował się przyzwoicie. Ba, nie zachował się nawet rozsądnie! A miał szansę!

O co chodzi? Sprawę dokładniej opisałem TUTAJ. W skrócie: portal Krzysztofa opublikował moje zdjęcie bez mojej zgody i bez podania nazwiska autora. W związku z tym, że naprawdę nie lubię łazić po sądach, wiem jak zajęci są ich pracownicy i szanuję ich pracę – sprawy tego typu załatwiam zwykle inaczej. Wysyłam fakturę za użycie efektów mojej pracy i proszę o datek na jakiś dobry cel (choćby na Klekusiowo). Zwykle to wystarcza i tematu nie ma.

Tak też uczyniłem tym razem, żeby koledze po fachu życia nie utrudniać, z czystej empatii. Faktura nie została jednak opłacona. Zdjęcie zniknęło, ale znów się pojawiło z podpisem, choć nie udało się Istotnym podpisać mnie bez błędu. Dziękuję za nowe imię, jednak lubię swoje.

Najważniejsze: Krzysztof do mnie napisał!

Dawno nie czytałem czegoś tak głupiego, choć przynajmniej autor nie sugeruje już, jak wcześniej ktoś z jego redakcji, że zdjęcie foteli może nie być moją fotografią.

Oto cała treść jego kuriozalnego maila:

Szanowny Panie,

Informuję, że podpis pod zdjęciem został zmieniony na: facebook.com/teatrboleslawiec (Bernad Łętowski).

W nawiązaniu do otrzymanej od Pana korespondencji oraz wystawionej faktury pragnę wyjaśnić, że:

  1. Nie zamawiałem u Pana żadnej usługi fotograficznej ani nie zawierałem z Panem żadnej umowy o świadczenie podobnych usług. W związku z tym brak jest podstaw prawnych do uregulowania przedmiotowej faktury.
  2. Z przykrością zauważam, że po raz pierwszy spotykam się z tego typu – dość niedopuszczalną w relacjach cywilnoprawnych – sytuacją, w której ktoś samodzielnie i bez uzgodnienia wystawia fakturę za rzekome użycie materiału, nie powiadamiając wcześniej o swoich roszczeniach ani nie ustalając jakichkolwiek warunków.
  3. Jednocześnie wskazuję, że w udostępnionej przez Pana publikacji na stronie bobrzanie.pl pojawia się informacja, że udostępniał Pan fotografie z Teatru Starego „pro publico bono” oraz że Pan sam je umieszczał na profilu facebookowym. Przy fotografii foteli, która była zdjęciem profilowym Teatru Starego, sam Pan nie opublikował informacji o autorze. Samego zdjęcia też Pan nie oznaczył logotypem. Mój pracownik umieścił tę fotografię przy informacji promującej działania Młodzieżowego Domu Kultury i podał źródło (tak, jak to robią wszystkie redakcje, także i Pana obecna). Szkoda, że kiedy sam publikował zdjęcia w mediach społecznościowych Teatru Starego, to nie zwrócił Pan szczególnej uwagi na takie „drobiazgi” jak oznaczenie fotografa. Takie postępowanie stoi w sprzeczności z Pana obecnymi roszczeniami o rzekomy brak „odpowiedniego” oznaczenia zdjęcia.
  4. Deklarowanie się jako twórca działający „pro publico bono” oznacza z zasady, że swoje usługi czy dzieła (w tym wypadku fotografie i materiały wideo) dostarcza się nieodpłatnie bądź w imię szeroko pojętego dobra publicznego, bez chęci uzyskania korzyści finansowych czy komercyjnych. Tymczasem publikowanie w tym samym miejscu (profil facebookowy Teatru Starego) materiałów reklamujących własną działalność fotograficzną i komercyjne usługi (cytuję: zdjęcia w innych miejscach z moim ohydnym ówczesnym znakiem wodnym zawierającym napis ©fotopestka.pl) przeczy idei bezinteresownego działania „dla dobra ogółu”. Mamy więc do czynienia raczej z sytuacją, w której Pan w praktyce korzystał z publicznych kanałów komunikacji (oficjalny profil instytucji kulturalnej) do promocji własnego biznesu. Z perspektywy zewnętrznego obserwatora bardziej przypomina to wymianę handlową (reklama w zamian za administrację profilu), a nie faktyczne działanie „pro publico bono”. Skoro jednocześnie promowane były komercyjne usługi fotografa, to trudno uznać to za wolontariat czy bezinteresowną pomoc – raczej wygląda to na wykorzystanie renomy i platformy instytucji oświatowej do własnej reklamy.

W świetle powyższych faktów informuję, że nie ureguluję wystawionej przez Pana faktury, ponieważ nie istnieje jakakolwiek podstawa prawna ani faktyczna do zapłaty za usługę, której nigdy nie zamawiałem.

Z poważaniem,
Krzysztof Gwizdała

Uff, Krzyś mnie poważa! Nie jest mi z tym miło. Ale skoro poważa, to dlaczego bezprawnie wykorzystuje moją fotografię?

Przede wszystkim nie jest mi jednak miło z tym, że moje zdjęcie jest opublikowane na jego portalu. Bo ja sobie po prostu nie życzę obecności efektów mojej pracy tam. Przy okazji: znalazłem inne moje prace na jego portalu, i ich obecności tam również sobie zdecydowanie nie życzę.

Kilka słów o zacytowanych wyżej bredniach Krzysztofa:

Ad 1.
Jasne, że nie zamawiał u mnie żadnej usługi. Ale skoro nie zamawiał, to dlaczego wykorzystuje bez zgody moją fotografię?  Przecież to jest nielegalne.

Ad 2.
Argument, iż w relacjach cywilnoprawnych niedopuszczalnym jest wystawianie faktury, podczas gdy on nie zawierał ze mną umowy, jest głupi. Prawo autorskie to dziedzina prawa cywilnego. I sednem nie jest umowa między nami (której faktycznie nie było), tylko ewidentne naruszenie przez kolegę regulacji prawa autorskiego. Delikt, czyn niedozwolony, również może być źródłem powstania odpowiedzialności cywilnoprawnej.

Ad 3.
Zarzuca mi, że sam nie opublikowałem informacji o autorze zdjęcia. Nie mam i nie miałem takiego obowiązku. Nikogo nie uprawnia to jednak do nielegalnego wykorzystywania efektów mojej pracy. Zwłaszcza w miejscach uwłaczających mi, jako autorowi.
Pisze on też o „rzekomymbraku odpowiedniego oznaczenia zdjęcia. Tutaj nie ma nic rzekomego, są fakty.

Ad 4.
Krzysztof wychodzi z założenia, że jeśli coś udostępniłem niegdyś komuś nieodpłatnie, to każdy, nawet komercyjny portal, może sobie z tego dowolnie korzystać. Nie tylko ten, komu efekt swojej pracy udostępniłem. W meandrach swoich myśli dochodzi do wniosku, że nie udostępniłem jednak swojej fotografii nieodpłatnie, tylko w zamian za reklamę, bo w innym miejscu na profilu facebookowym Teatru Starego zdjęcie było jednak oznaczone. Ba, podpisanie fotografii nazwą firmy uważa za „wykorzystanie renomy i platformy instytucji oświatowej do własnej reklamy.”

Tylko jakie znaczenie jego odjechane dywagacje mają dla faktu, że na jego portalu opublikowano bezprawnie, bez mojej zgody, bez podpisu, a potem z błędnym podpisem, efekt mojej pracy?

Jak mniemam, Krzysztof nie wpłacił również datku na Klekusiowo, o co poprosiłem grzecznie w moim mailu. Szkoda, ma podobne pojęcie o prawie autorskim, co podopieczni Klekusiowa.

Chyba nie chce mi się z już z nim korespondować. Miałbym mu przepisać i wysłać wypowiedź z poniższego filmiku?

I co teraz?

Naprawdę muszę iść w jakiś pozew, screeny, zawracanie tyłka sądowi i bieganie na rozprawy? Wszystko to jeszcze jest w miarę do strawienia, choć czasu i kasy szkoda (również krzysiowej, bo raczej będzie mi musiał pieniądze za prawnika zwrócić). Ale spotykanie się w sądzie (i poza nim) z tym człowiekiem oraz edukowanie go wymiarem sprawiedliwości z prawa autorskiego naprawdę mnie nie kręci.

I to mimo faktu, że po moich ostatnich sądowych przygodach z Krzysztofem Sąd Najwyższy uniewinnił mnie na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich.

Jest na sali jakiś prawnik, który się nudzi albo chce zarobić parę złotych?

Fotografia ilustracyjna nadesłana przez czytelnika w roku 2016.

Kategorie:
Łętowski
https://bobrzanie.pl/kategoria/blogi/letowski/

Fotograf (bernardletowski.pl), bloger, lekko emerytowany dziennikarz.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish