Co odsłoni opadająca? Ile zniszczeń, które pojawiły się już i pojawią się z czasem?
Na razie odsłania pytania (niektóre nie pochodzą ode mnie):
- Kto odpowiada za pozostawienie na czas powodzi dźwigu przy moście na Zgorzeleckiej, który zagraża samemu mostowi? Ile czasu po fali będziemy jeździć tylko Mostową, bo ktoś nie pomyślał przed i nie zmusił wykonawcy do usunięcia oczywistego i przewidywalnego zagrożenia?
- Kto odpowiada za budowanie domów i nie tylko na terenach zalewowych? Właściciele, deweloperzy, władze zgadzające się na ten proceder?
- Ile zbiórek zostanie uruchomionych tylko dlatego, że ktoś się nie ubezpieczył?
- Ile pomocy dostaliśmy od amerykańskiego wojska, którego uciążliwą (choć nie dla restauratorów) obecność musimy znosić?
- Czy naprawdę wycieczki z dziećmi nad rzeką to najmądrzejsze co można zrobić podczas powodzi? Pięknie skwitował gapiów pewien strażak na Bobrowej: Jak do pomocy, to zapraszamy!
- Kto odpowiada za nieprzygotowanie miasta do powodzi? Władze miasta kupujące worki podczas szczytowej fali obudzone wysoką wodą, o której mówiło się od wielu dni?
- Dlaczego straż mogła się świetnie przygotować do tego, co się stało, a władze nie? tylko straż wiedziała co nadchodzi, samorządowcy mieli ważniejsze sprawy?
- Dlaczego The Bad Bunzlauer, facebookowy profil pasjonatów spełnia funkcje komunikacyjne w sytuacjach kryzysowych lepiej niż wszystkie lokalne komercyjne i samorządowe media?
- Kto odpowiada za fatalną komunikację władz z mieszkańcami?
- Dlaczego prezydent prosi proboszcza o modlitwę zamiast o wsparcie w komunikacji z mieszkańcami, której miejskie służby prasowe nie ogarniają?
- W czwartek miejskie SMS-y zapraszały na koncert w kościele. W niedzielę około trzynastej dostrzegły, że woda się podnosi. Miejski Facebook podobnie – powodziowo obudził się dopiero w niedzielę. Mój ukochany miejski SMS brzmi tak:
„Uwaga mieszkancy Boleslawca z ulic w rejonie rzeki. W zwiazku z sytuacja powodziowa istnieje prawdopodobienstwo wystapienia zagrozenia podtopienia budynkow.”
„Ulice w rejonie rzeki” – serio?
A co to znaczy, że „istnieje prawdopodobienstwo wystapienia zagrozenia podtopienia”???
- Dlaczego, choć 12 lat temu miasto nagrodziło pracę magisterską pod tytułem „Analiza możliwości rekonstrukcji historycznej kładki dla pieszych przez rzekę Bóbr w Bolesławcu” do dziś ona nie powstała? Po wyłączeniu mostka przy basenach oraz mostów na Mostowej i Zgorzeleckiej nie mamy komunikacji między częściami miasta z obu stron Bobru. Dwie kładki z obu stron mostu, rowerowa i piesza, umożliwiłyby mieszkańcom komunikację w sytuacjach podobnych do obecnej. Można obiecać w następnej kampanii wyborczej i za naście lat budować, jak drugi most na Bobrze. Taka kładka istniała już ponad sto lat temu.
- Czy niedawno wylane fundamenty od nowy most osiągnęły pełną wytrzymałość (powinny ją mieć po 28 dni po wylaniu betonu), zanim przyszła fala.
- Skoro teraz woda była już prawie przy koronie mostu, to czy nowy most nie powinien być zaprojektowany wyżej?
- Czy, kiedy inne miasta zadbają o swoje wały i w przyszłości wody w nich wyleje mniej, to u nas będzie jej więcej? Teraz niestety nas ratowała szkoda u innych.
- Czy trzeba było trzymać wodę na zaporze do ostatniej chwili. Czy woda puszczana mniejszym nurtem, ale systematycznie, nie wyrządziłaby mniej szkód?
- Czy ratowanie basenów na Spacerowej, jak zarzuca wiele osób, odbyło się kosztem ratowania domów przy tej ulicy?
- Czy worków z piaskiem, już po wielkiej wodzie, nie można było zebrać i wywieźć w potrzebujące ich rejony w Lubuskiem czy we Wrocławiu?
Chciałoby się, żeby to, co się stało, było przyczynkiem do refleksji na temat katastrofy klimatycznej. Żeby nas coś tknęło przy kupowaniu kolejnej rzeczy w plastikowym opakowaniu, sztucznej trawy, wycinaniu drzewa, koszeniu trawnika, siedzeniu w zapalonym aucie na parkingu gdy za zimno/za gorąco, pakowaniu w foliowy woreczek dwóch bananów w Biedrze, myciu zębów przy odkręconym kranie, niesegregowaniu odpadów, kupowaniu rzeczy nowych, zamiast używanych, kupowaniu rzeczy zbędnych i nietrwałych zamiast trwałych albo używanych, kupowaniu koktailu w plastiku, okładaniu plastikiem zeszytów i książek dziecku, napełnianiu basenu na wykoszonym trawniku przed domem, locie do Hiszpanii na weekend i kupowaniu SUV-a.
W środę, tuż nad opadającym Bobrem, spotkałem jakiegoś gościa stojącego wiele minut w wielkim, wypasionym mercedesie. Silnik miał cały czas włączony. Spytałem go o to, czy naprawdę nie widzi związku między swoim zachowaniem i tą wodą przed sobą. Nie widział. Nie byłem miły, w końcu zgasił silnik żebym się odczepił.
Nie ma opcji, refleksji nie będzie. A przyroda coraz częściej będzie nam przypominać o tym, co jej robimy. I słusznie, tyle że jedna wielka fala to za mało, żeby nas obudzić.
Potrzebujemy takich powodzi częściej.
Może wówczas zaczniemy więcej myśleć przed i mniej się martwić po?