Odpady i śmieci budzą emocje. Nie dziwię się wcale, bo w ostatnich latach wielokrotnie widzieliśmy, jak państwo polskie kompletnie zawiodło swoich mieszkańców. Odkładanie, ignorowanie, kłamanie, cwaniactwo stały się naszym chlebem powszednim. Gdy poproszono mnie o spotkanie informacyjne dla mieszkańców Suszek, wyraziłem natychmiast zgodę. Problem dotyczy wyrobiska kamieniołomu w Rakowicach Małych. Temat mi bliski, bo słuchałem wielu historii o wydobyciu bloków w czasach świetności BZKB.
Nowi właściciele wpadli na pomysł rekultywacji i wypełnienia wyrobiska odpadami, które po papierowych zabiegach stają się surowcami wtórnym. Administracja pracuje na dokumentach. Cyfrowy kod, kilka słów i na tej podstawie wydaje się decyzję. Tę konkretną wydał marszałek dolnośląski. Gdy mieszkańcy Rakowic dowiedzieli się o tym, zaczęli szukać ratunku. Przepisy są tak skonstruowane, że ich głosu nikt nie słuchał. Zignorowano stanowisko urzędu gminy, bo nie ma obowiązku uwzględniania go. Wszyscy zaś wiemy, że nikt odpowiedzialny nie skontroluje każdego transportu. Między tym dozwolonym, można wrzucić sto ciężarówek niedozwolonego. Taki kraj.
Informacja o zebraniu rozniosła się po internecie. Tuż przed rozpoczęciem okazało się, że przyjechali przedstawiciele UMWD, gmin Bolesławiec i Lwówek Śląski, mieszkańcy Włodzic, Rakowic Małych, Suszek, Bolesławca. Zdziwiło mnie to, że jako sołtys mam stanąć przed tym zgromadzeniem. Zagaiłem i zaczęła się prezentacja przygotowana przez stowarzyszenie Ostrzyca Rakowicka. W trakcie nastąpiły komentarze urzędników i włodarzy. Dużo pisać, ale wniosek z tych wypowiedzi wynika jeden. Polskie prawo w zakresie odpadów i ochrony środowiska jest słabe. Lub raczej bardzo słabe. Panowie opowiadali o swoich doświadczeniach. Było też odwracanie kota ogonem, w zależności od okoliczności, można mówić coś innego. Prawie rozczuliłem się nad ich smutnym losem, ale nie dałem jednak rady.
Kończąc dwugodzinne spotkanie wyraziłem swoje zdanie. Tego samego dnia można było wysłuchać opowieści o kontaktach wójta mojej gminy z marszałkiem Przybylskim. Jaki to zasłużony samorządowiec i gdzie były spotkania z nim. Lata marszałkowania, wcześniej wicestarosta w Bolesławcu. Spotyka się z posłami, politykami, w koalicjach z partiami, z niejednego pieca chleb jadł.
To samo dotyczy włodarzy. Znamy relacje z darmowych karmień na dożynkach, stołach, jubileuszach, spotkaniach. I znając te problemy nikt nie potrafi ich głośno wypowiedzieć, lobbować za zmianami. Nie protestowali.
To nie mieści się w moim pojmowaniu świata. Gdy widzę śnieg na chodniku, śmieci w lesie, głupotę, to próbuję doprowadzić do zmiany. Mili zaś panowie, za niemałe pieniądze, trwają na stanowiskach i nie zauważają problemów. Ale wyborcom potrafią się żalić, że prawo złe. Ale jak chętni są na kolejną kadencję. „Money for nothing” – Mark Knopfler czterdzieści lat temu śpiewał.
Na tytułowym zdjęciu pozostałości rakowickiego derika – urządzenia, które służyło do urabiania ściany i wyciągania bloków. Fachman mógłby dużo opowiadać o wydobycia piaskowca w tym miejscu i budynkach, które z niego powstały.
Kończąc i patrząc na wiele złych doświadczeń, należy zdecydowanie powiedzieć „nie”, dla odpadowej rekultywacji wyrobiska, pod którym znajduje się zbiornik zabezpieczający mieszkańców dwóch miast i wielu wiosek w wodę. Wystarczy doświadczeń w Warcie Bolesławieckiej i okolicy po zamknięciu ZG Konrad. Nie mamy pojęcia, co dzieje się głęboko pod nami. Lepiej nie ryzykować.