Jako, że moi przodkowie przybyli z Bośni i zamieszkali w okolicy powiatowego miasteczka, często jeździłem z Bolesławca w kierunku Lubania. Dłuższa trasa po asfalcie przez Mierzwin i krótsza po trzęsącej kostce przez Otok. Każdy przejazd tą drogą, to sentymentalna podróż. Gdzie lekko, gdzie średnio i gdzie mocno telepało kierownicą roweru.
Wszystko ciągle się zmienia, taka kolej rzeczy. Kilkadziesiąt lat temu nie sądziłem, że będę miał swój wkład w otoczenie trasy. Gdzie nowy asfalt i chodnik błyszczą, stała stara szkoła, dziś rozbudowana, obok niej stoi dom ludowy. Ponad rok temu poproszono mnie o rozplanowanie Baśniowej Alei. Nie jest to łatwe, papier i rzeczywistość mocno się rozjeżdżają. Uczniowie czekali z łopatami, a ja biegałem z taśmą mierniczą i palikami. Nagle zajechała fura, w niej dwóch włodarzy. Doglądali powiatowej inwestycji. I zaczęła się dyskusja. O głupocie instalacji w gruncie i co tu się w ogóle dzieje.
Następnego dnia doszło do ciekawego spotkania. Dwóch dzisiejszych kandydatów na wójta, przyszłego sołtysa i kandydata do rady gminy (A. Janiec, R. Jaworski, T. Łasica). Jeden kandydat, pszczelarz, który poprowadził wcześniej dla dzieci zajęcia, rozdawał sadzonki drzewek w ramach społecznej akcji, drugi kopał i tłumaczył dzieciom, jak szanować drzewa, trzeci, elegancki w marynarce, zasypywał dołki i wygłosił do kamery przemówienie o zieleni. Rok później zgrabnie tłumaczył się z kompletnego ogłowienia lip i jesionu przy szkole podstawowej. Edukacja ekologiczna po bolesławiecku.
W sobotę zajrzałem do alei. Wszystkie drzewa rosną. Od drogi jest Kot w butach. Idąc za przykładem przedwojennych gospodarzy mojego heimatu, postawiłem na kolorystyczne wyróżnienie wjazdu. Za kilkadziesiąt lat, po kolorze liści, będzie wiadomo, że tu należy skręcić. Planując, zamieniłem kilka słów z mamą na placu zabaw. Słońce paliło niemiłosiernie, ludzie sami doszli, że w tym miejscu potrzebne są drzewa i je posadzili.
W Otoku droga ciągle pamięta lata międzywojenne. Życzę starostwu i wykonawcy cud-asfaltu, żeby ich nowa nawierzchnia prezentowała się po dwudziestu latach tak, jak nieregularna kostka granitowa ułożona, jak się mawiało, za Niemca.
Na górce ofiarą pił padło siedem topól. Wiem, liche drzewa, ale może starosta by się jeszcze polansował i posadził młode drzewa. Ale nie kolejne lipy, bo najtańsze i mają ich dużo w szkółkach. I może za te parę groszy, które powinien ZDP zarobić, posprzątać pobocze i rowy, ponieważ „… jest tak brudno, że pękają oczy, oczy, oczy.”
Zjazd do Kraszowic jest poezją. Maluch ojca sunął, po zgaszeniu silnika, bezszelestnie,. Paliwo było na kartki, kieliszek się zaoszczędził. Nie ma już krat na budynku posterunku MO. Nadgorliwy pan władza kontrolował tam tabliczki rejestracyjne rowerów.
Przystanąłem na rozstaju dróg, gdzie stoi krzyż. Był zielony trójkąt, dołożono obelisk. Trwa tu wiekopomna inwestycja – budowa chodnika.
Spojrzałem na to i zawyłem z niemocy. Ile można o tym mówić i pisać? Czy nikt w urzędach tego nie widzi? Tej antydrzewnej głupoty, że się maltretuje dorodne drzewa, bo nie wykrzyczą swojego bólu, a władzy nikt nie podskoczy. Wiem, to jest też wina przepisów stworzonych przez posłów, senatorów, ministrów. Obrzydliwych technokratów dla których krajobraz, drzewa, przestrzeń, kultura nie istnieją. Formatują świat pod ich antyludzkie wizje. Tu, na dole, jest jakaś refleksja, tylko co z tego? Już wiem, że za tym potwornym okaleczeniem stała chęć ich zachowania. Tylko czy człowiek bez ¾ układu pokarmowego długo by pożył?
Te dwa klony właśnie ukradziono w ramach rozwoju cywilizacji i bez zwracania uwagi na przepisy kilku ustaw, bo inwestycja idzie w ramach specustawy drogowej. Gniot, który powstał przed Euro 2014 i służy jako wytrych do dziś. Klony miały być wycięte, ale dostały wyrok w zawieszeniu. A na co tyle betonu? Kto będzie chodził tym zygzakiem chodnikowym? Bierze mnie na wymioty, gdy czytam o edukacji ekologicznej mieszkańców. Niech włodarze i kandydaci zaczynają od siebie.
Beton nam nie zapewni cienia w upał, woda po nim szybciej spłynie i będzie większa susza.
Za zakrętem stoi od kilkuset lat dąb. Pomnik przyrody. Pamiętam jeszcze tabliczkę Leona Piątkowskiego. Oby żadna władza nie zaczęła robić obok niego remontu lub chodnika. Bo go załatwią tak, jak drzewa w kierunku ruin pałacu.
Łaskawie zabetonuje się im prawie pół systemu korzeniowego. Będą w ciszy umierać. Ale chodnik i droga będą szersze i zgodne z głupią normą, która musi być przestrzegana. Zaś miłośnik koni mechanicznych pociśnie 90 km/h. Znam to. I piesi jeszcze bardziej będą się bali chodzić. Taki paradoks rozwoju cywilizacyjnego.
Jedno z drzew w przyszkolnej alei nazwano Aurora. To łacińska nazwa zorzy polarnej. Niech w końcu rozświetli ten stan głupoty i bezmyślności.
a łasica czasem nie jest wójtem czy jakims tam sołtysem? może sam pokaże zakasze rękawy i posprząta we własnej wiosce?