Nie ma takiego miasta na mapach, ale tę archaiczną nazwę miasta umieszczono w przedwojennej encyklopedii przy haśle Görlitz. Sezon jarmarków stał się pretekstem do spaceru przez most staromiejski. Za plecami została atrapa z niedostępnym słupem poczty saskiej, z przodu dominował dawny magazyn urzetu barwierskiego i kościół Piotra i Pawła. Z każdym rokiem w głowie pozostaje coś nowego o wspaniałej starówce. Kuna do wystawiania złoczyńców na pośmiewisko jest czymś znanym od dawna, ale dwie tablice ze złoconymi literami na waidhausie nie są powszechnie znane. Coś się świeci, ale co napisano? Jedna dołuje lub mobilizuje do ciągłej pracy, druga wychwala pracę społeczną i zachęca do dalszej aktywności.
Jarmark nazywa się dziwnie – Schlesischer Christkindelmarkt. Jaki to śląski jarmark na Górnych Łużycach? Po przyznaniu w 1815 r., trzech saskich powiatów Prusom, doszło do poważnych wystąpień przeciwko berlińskiemu wrogowi. Po kolejnych latach przyłączono je do prowincji śląskiej i stąd wymuszona śląskość, która z czasem stała się codziennością. Ale można spotkać takich mieszkańców regionu, którzy mocno zaprotestują.
Padający śnieg sprawił, że ciepłe jedzenie, poncze i grzane wina dobrze wpływają na przemarznięte lędźwie. Ale nie jadło jest sednem odwiedzin miasta z największą ilością zabytków w Niemczech.
Z różnych powodów można interesować się kamieniami. W Bolesławcu był to podstawowy budulec, tam również. Łużycki granit, najstarsze w Sudetach szarogłazy łużyckie, bazalt z Landeskrone, piaskowiec z Pieńska, ale i Rakowiczek, gdzie dziś sprytna firma przy wsparciu „naszego marszałka” chce zrobić składowisko odpadów. Z tego ostatniego piaskowca wykuto rzeźbę Neptuna. Może się podoba, ale gdy powstała, czuły na piękno nadworny malarz z Drezna, przeprowadził się na Górny Rynek, żeby nie oglądać tego szkaradztwa.
Obok widlastego Jurka znajduje się odkryta w trakcie remontu kolumna. We współczesnej estetyce ogarnięci jesteśmy manią czyszczenia kamienia. Inwestorzy chcą mieć naturalne i jednorodne fasady. Stare szlifuje się i piaskuje niszcząc bezpowrotnie ich piękno. Dawniej zaś kamień był odpowiednikiem betonu, nie było w nim nic pięknego. Malowano go, ale ówczesne farby nie były tak wytrzymałe jak współczesne emulsje. Tylko w przypadku wyjątkowych dzieł wykonuje się badania nad dawną kolorystyką. Nie tylko Akropol był kolorowy, drezdeński Orszak Śmierci w kościele Trzech Króli też mienił się kolorami. Na odsłoniętej kolumnie widać to bez badań.
Na wspomnianym Górnym Rynku znajduje się kamienica w której spał August Mocny i Napoleon. Lata temu pracowało się w niej. Małolat był tańszy niż firmy. Wtedy nawet przez głowę nie przeszło, żeby się bardziej zainteresować. Dopiero teraz uwagę przykuła kolumna, której kolorystykę odtworzono w barokowym stylu.
Rzadko otwarty jest dziedziniec ratusza. Udawało się tam wejść tylko podczas Festynu Staromiejskiego. Ale wczoraj otwarto cele. Każdy może zobaczyć od strony Muzeum Śląskiego wykusz (dla nieobeznanych z architekturą balkon) sprawiedliwości z Iustitią. Tam ogłaszano wyroki, ale na dziedzińcu była część dla podsądnych. Tam oczekiwali na proces i wchodzili do sali po schodach, które wykonał znany w Bolesławcu baumeister Wendel Roskopf. Wewnętrzne ściany działowe są nowymi tworami, ale dębowe drzwi z okuciami są zdecydowanie historycznymi elementami. Światła skazańcom nie zapewniano wiele, małe okienko nad drzwiami musiało wystarczyć.
Czasem warto wiedzieć, gdzie spędzić trochę czasu i poszukać wiedzy. W różnych powojennych książkach znajduje się zdjęcie Jowisza znalezionego w Zebrzydowie. Tamże udało się obejrzeć poważny artykuł o antycznym znalezisku i sfotografować ilustracje dawnego Bolesławca. Figurka była prezentowana przed wojną w Kaisertrutzu i może ciągle się tam znajduje?
Na zdjęciach zaś uwieczniono wiadukt i wylot Młynówki do Bobru i zabudowę staromiejską.
Po Młynówce zostało niewiele, Rynek zmienił wygląd. Nieco widać z zieleni, jaka otaczała ratusz. Nikt nie narzekał na liście i cień, nie było podnośników oraz pił spalinowych, żeby je bezmyślnie oberżnąć.
Z zabudowy kwartałów ostał się zaledwie jeden budynek. Na niej była ciekawa inskrypcja, którą jakiś PRL-owksi dewastator zniszczył po wojnie. Wykute był na niej cztery łacińskie słowa: „Recte faciendo, neminem timeas” – Postępuj prawie, nie szkodź nikomu.
Tadeusz Łasica