Choć Obecnie Bezpartyjni Partyjni Samorządowcy w kampanii wyborczej do parlamentu deklarują uwalnianie lokalnych telewizji od wpływu samorządów, krytykuje prezydentów Krakowa, czy Wrocławia, to 40% udziałów miasta Bolesławiec w lokalnej telewizji zupełnie im nie przeszkadza.
W Bolesławcu to prezydent decyduje o tym, kto zostanie szefem rady nadzorczej telewizji, a z budżetu magistratu i miejskich firm do medialnej spółki przez minione dwa lata trafiło ponad 240 000 tysięcy złotych, co zapewne niezmiernie ucieszyło pracowników firmy będących jednocześnie jej udziałowcami.
To jednak za mało, prezenterom stacji nie wystarcza nawet na garderobę, w której mogliby się pokazać na ekranie.
– Nie może być tak, żeby prezenter stacji nie miał na koszulę i wywalał na widzów kajdan na gołej klacie – mówi nam nieoficjalnie jeden z ludzi bliskich ratuszowej władzy. – To może spłoszyć widzów, albo doprowadzić do jeszcze gorszej sytuacji, w której bolesławieccy emeryci pomyślą, że to modna stylówka i zaczną tak chodzić po mieście! Podobno działkowcy już testują outfit nazwany przez nich Machorkiewicz.
W Ratuszu trwają podobno dyskusje o wykupieniu udziałów z rąk pracowników stacji. Ale jeśli będzie trwało to tyle czasu, co sprzedawanie miejskich udziałów, do którego Rada Miasta zobligowała prezydenta naście lat temu, to możemy nawet doczekać się na antenie lokalnej mutacji formatu Magia Nagości.
POWYŻSZA INFORMACJA JEST PRAWIE PRAWDZIWA
Ilustracja: screen z filmu na profilu facebookowym Telewizji Bolesławiec.
Ten facet na poważnie był tak ubrany czy to dzieło AI?
Tak to jest jak nie ma konkurencji na lokalnym rynku telewizyjnym.
De gustibus non est disputandum chiałoby się rzec. Może tak poszperamy w archiwum z 2002 roku i popatrzymy na kunszt dziennikarski a także niezależność od ówczesnej władzy redaktora Błędowskiego? Och co to byłby pokaz!
Ależ nikt tu serwilizmu redaktorowi nie zarzuca, bo niby z jakiego powodu : ))
Jedynie nowatorskie podejście do wizerunku antenowego : )
Właśnie 2002, a 2023… i TV wciąż na usługach ratusza, albo Ziobry, bo czasem się gubię.
„De gustibus non est disputandum” to szalenie głupie przysłowie legitymizujące niestety powszechny brak harmonii i estetyki.