Macie bliskich, z którymi kontakt straciliście przez COVID, bo uwierzyli w spiskową teorię dziejów i zabójczą moc szczepionek? Albo takich, z których wyszła homofobia przy okazji ataków PiS na „ideologię” LGBT i dzięki temu trzeba było ich odsunąć na półkę z byłymi już, nierozumnymi kolegami? Macie ochotę prześledzić to, jak faktycznie przebiegała, a raczej przebiega, afera z mailami Dworczyka (czy tylko Dworczyka)? Jesteście ciekawi tego, jak działa rosyjska dezinformacja, jak przygotowywała się do wojny w sieci i jak ją prowadzi?
No to ta książka jest dla Was.
Mawiam, że mnóstwo ludzi, w tym i ja, często myli niewiedzę z posiadaniem własnych poglądów. I o tym jest ta książka, będąca znakomitą analizą manipulacji, którym jesteśmy, mniej lub bardziej skutecznie, ale na pewno nieustannie poddawani.
W tytule piszę efekt niszczący bez cudzysłowu, bo autorce chodzi w tych słowach o skutki dezinformacji, a mnie o działanie tej wsysającej czytelnika książki. Niby wiemy jak to działa, niby wiemy jak fake newsy i dezinformacje starają się na nas wpływać i jak są kolportowane. Kto czytuje Annę Mierzyńską na Oko.press, wie tym bardziej. Ale prześledzenie mechanizmów, zachowań i terminów zdarzeń rzeczywistych zgranych z tymi wirtualnymi coś robi. Ciarki robi. I niszczy to, co jest przyczyną dezinformacji – niewiedzę.
Chciałbym mieć nadzieję, że „Efekt niszczący” przeczytają ofiary dezinformacji. Sam chętnie bym dał kilku takim osobom tę książkę z wiarą, że obudzi rozum.
Anna Mierzyńska pisze, że nie jesteśmy bezbronni wobec dezinformacji. I tak książka też jest bronią, jest uświadomieniem mechanizmów, jest wiedzą.
Fantastyczna, analityczna i dziennikarska robota wciągająca z każdym rozdziałem bardziej i bardziej. Aż do kulminacji, która kulminacją nie jest, bo akcja niestety toczy się dalej, już poza okładką książki, w naszych telefonach i komputerach.
Książkę można i warto kupić TUTAJ.