Niecały rok temu napisałem przewodnik po Bolesławcu, w którym opowiadałem o różnych wątkach z historii miasta, związanych z rosnącymi tutaj wiekowymi drzewami. Niedawno w jednym ze swoich felietonów Tadeusz Łasica zwrócił uwagę, że jedno z nich, czyli rosnący przy MDK-u miłorząb Mandaryn, zostało właśnie ciasno otoczone granitową kostką, co znacznie utrudni jego nawadnianie. Do niedawna przy drzewie znajdował się wydzielony pas ziemi, ale ważniejsza od niego okazała się budowa parkingu, co w dłuższej perspektywie może poważnie zagrażać pomnikowi przyrody.
Pomijając już wartość historyczną i prawną Mandaryna, wraz z jego ewentualnym zniknięciem Bolesławiec straci kolejne cenne drzewo i kolejne już źródło cienia, co z pewnością uraduje wychowanków domu kultury. A samochody ich rodziców, którzy będą tam parkować, latem będą mogły się szybko nagrzewać nawet do 60 stopni Celsjusza. Reklama zajęć wakacyjnych MDKu będzie mogła brzmieć tak – Twoje dziecko miło spędzi u nas czas, a Ty zyskasz darmową saunę!
Oko cieszy za to odremontowana willa Ferdinanda Wiesnera, ostatni ocalały budynek po dawnej odlewni żeliwa. Została ona otwarta na ówczesnym przedmieściu Bolesławca w II połowie lat osiemdziesiątych XIX wieku. Były to czasy, gdy od kilkunastu lat istniały zjednoczone, cesarskie Niemcy. Wieszczono im wtedy prędzej europejską hegemonię i równoprawną rywalizację z brytyjską Koroną, niż czteroletnią wojnę światową, traktat wersalski, hiperinflację i czarnowłosego akwarelistę jako ludobójczego przywódcę blondwłosych „Aryjczyków”. Były to jednocześnie czasy rosnącego w siłę socjalizmu. Nie wiem, czy idee Marksa budziły jakiś większy odzew w bolesławieckim proletariacie, ale codzienne mijanie willi fabrykanta Wiesnera i wspominanie własnej sutereny w czynszowej kamienicy mogło tworzyć dla nich całkiem podatny grunt.
Mniej ciekawie jest przy Zespole Szkół Budowlanych. Mimo że jest to dość cenny i unikalny w skali Bolesławca przykład zabudowy koszarowej z czasów III Rzeszy (nie liczę zabudowań obecnej jednostki wojskowej), trwa tam właśnie skuwanie przedwojennych obramowań okien, a na jednym z budynków skuto nawet portal wejściowy. Same obramowania czy nawet portal nie były wybitnymi dziełami sztuki, ale szkody dla dość wiekowych zabudowań – których nie chroni nawet Gminna Ewidencja Zabytków – są już nieodwracalne. Jak się okazuje, odpowiada za to Starostwo Powiatowe, dążące do, tu cytat, poprawy efektywności energetycznej budynków Zespołu Szkół Budowlanych w Bolesławcu. To, że przy okazji kaleczy się przedwojenne zabudowania, ma dla urzędników zapewne niewielkie znaczenie.
Na koniec rzecz pozytywna – od końca maja mamy w Bolesławcu skwer Stefanii Tajcher. Położony w centrum miasta, od niedawna jest już oznaczony stosowną tabliczką, upamiętniającą pierwszą polską nauczycielkę w historii Bolesławca. To bardzo cieszy, zwłaszcza że bolesławian rzadko honoruje się tutaj własnymi ulicami czy skwerami. Pozostaje mieć nadzieję, że takich miejsc będzie w Bolesławcu więcej.
termoizolacja potrzebna jak ten budynek w ogóle wygląda
Sam pisze Pan, że Zespół Szkół Budowlanych nie jest wybitnym dziełem sztuki, więc dlaczego niby nie poddać go termomodernizacji? Myślę, że to już czepialstwo.