sty 10, 2022
2614 Wyświetleń
4 0

Bunt studentów Uniwersytetu Wrocławskiego

Napisany przez

W ostatnich dniach na Uniwersytecie Wrocławskim zawrzało. Rektor Przemysław Wiszewski ogłosił, że od 10 stycznia wszyscy studenci mają wrócić na studia stacjonarne. Wszyscy? Nie! Studenci zaoczni mogą zostać na zdalnych. Ktoś mi powiedział, że najwyraźniej uczelnia wyżej sobie ceni zdrowie i życie zaocznych, bo zaoczni płacą za swoją edukację. Czy tak jest, nie wiem, ale niezależnie od tego decyzja rektora wywołała studencką falę oburzenia.

Politechnika Wrocławska, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, Dolnośląska Szkoła Wyższa i częściowo Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu już w listopadzie przeszły na tryb zdalny. Tymczasem na Uniwersytecie Wrocławskim nadal hulały zajęcia stacjonarne. Hulał też koronawirus, który wysyłał kolejne grupy studentów na uczelnianą kwarantannę. Co ważne, rektor nie umiał wysunąć kontrargumentu na następujące spostrzeżenia studentów :

  • zbyt małe sale zajęciowe na wielu wydziałach – niby wprowadzono limity osób mogących przebywać w danej sali, ale nikt ich nie przestrzegał,
  • masowe ignorowanie przepisów sanitarnych (także przez wielu wykładowców),
  • dojazdy na uczelnię w zatłoczonej komunikacji miejskiej, która jesienią 2021 roku znalazła się w wyjątkowym chaosie z uwagi na kilka jednoczesnych remontów w centrum Wrocławia,
  • grupowanie się na uczelni ludzi z całej Polski, co tworzy wymarzone środowisko dla koronawirusa
  • ciągłe przechodzenie kolejnych roczników na kolejnych kierunkach na tygodniowe zajęcia zdalne po wykrywaniu kolejnych przypadków zakażeń – generowało to wielki chaos, bo o zdalnych można było się dowiedzieć dosłownie w ostatniej chwili. A jeśli studiuje się dwa kierunki, nawet w tym samym instytucie, na jednym kierunku szło się na zdalne, a na drugim nie.

W odpowiedzi na te obawy dostawaliśmy od rektora tylko cyferki, wezwania do szczepień, tezy że z koronawirusem musimy nauczyć się żyć (w IV fali, gdy szpitale szybko się przepełniały) i pięknie brzmiące słowa o wspólnocie akademickiej. I zarzuty, że chcielibyśmy mieć zdalne, ale nie zrezygnowalibyśmy z imprez. Ten tekst pisze osoba, która za imprezami nie przepada i tak, wiem że część studentów faktycznie chodziłaby dalej do klubów, ale te od 15 grudnia zostały przecież zamknięte. Teraz już niezbyt mogliby tam chodzić.

Nauczanie zdalne weszło co prawda w życie od 13 grudnia, ale było związane wyłącznie z przerwą świąteczną. 5 stycznia rektor wydał nowe zarządzenie, w którym ogłosił, że tryb zdalny mogą teraz utrzymać tylko studenci zaoczni oraz lektoraty języków obcych i zajęcia… wychowania fizycznego. Nadal nie wiem, dlaczego koronawirus miałby polować tylko na w-fie, lektoratach i zajęciach studentów zaocznych, a poza tym unikać uniwersytetu jak ognia. Pewnym plusem było danie dziekanom możliwości przeniesienia ich studentów na formę zdalną. Niemniej rektor najwyraźniej zignorował doniesienia o nadciągającej V fali pandemii i bardzo wysokiej zakaźności Omikrona oraz argumenty studentów, że Uniwersytet Wrocławski w praktyce nie zapewnia bezpieczeństwa podczas epidemii, skoro sam nas na zdalne nie przeniósł. Tego znaczna część studentów już nie wytrzymała. Na rektora spadła ogromna fala krytyki i co istotne, zazwyczaj była to krytyka konstruktywna.

Studenci zaczęli też protestować na swój sposób. Rektorowi zaczęto wkładać w usta słynne słowa lorda Farquada ze Shreka: Zapewne wielu z was zginie, ale jest to poświęcenie, na które jestem gotów. Na popularności zyskało także inne hasło – Do ostatniego żywego studenta. Rektorowi zarzucano ignorowanie pandemii, niewsłuchiwanie się w głosy studentów oraz lekkomyślne narażanie nas na zakażenie się koronawirusem. Nagle okazało się, że Samorząd Studencki potrafi postawić się władzom uczelni – jego członkowie wystosowali do rektora bardzo ostry list otwarty (trochę nawet za ostry), krytykujący jego postawę. Rektor co prawda szybko odpisał, ale skupił się na wytykaniu niedostatków pisma samorządu, a nie na zawartych w nim argumentach za nauczaniem zdalnym. Na co dzień rektor wiele mówi o dyskusji, ale tutaj w zasadzie się od niej uchylił. Zaszedł klasyczny chwyt retoryczny – wytykanie słabości adwersarza zamiast wytykania słabości jego argumentów, co rektorowi poszłoby już o wiele gorzej.

Wydarzenia rozwijają się dalej. Pojawiła się petycja w sprawie wprowadzenia nauczania zdalnego, którą po dwóch dniach podpisało sporo ponad tysiąc studentów. Wyszło na jaw, że Dział Komunikacji UWr ma studentów za leniuchów, którzy chcą sobie odpoczywać pod kołderką na zdalnych (dodam do tego, że tylko jeden spośród moich wykładowców zapytał nas przed Świętami, jakie mamy zdanie o nauczaniu zdalnym i stacjonarnym). Na słynnym Szermierzu ktoś powiesił baner z napisem #Do ostatniego żywego studenta. O sprzeciwie wobec rektora rozpisują się już niektóre media. Na uniwersytecie najwyraźniej zaczyna się studencki bunt i rektor ma się czego bać, bo tylko jeden dziekan – z Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych – ogłosił nauczanie zdalne na niektórych kierunkach. Mam to szczęście, że się na nie załapałem. Nie będę musiał narażać się na zakażenie w przepełnionych autobusach, tramwajach i przepełnionych salach wykładowych oraz udawać, że na uniwersytecie wszystko jest niczym w Polsce kreowanej przez paski TVP. Niestety, moja dziewczyna takiego komfortu nie ma.

Osobiście uważam decyzję rektora o nauczaniu stacjonarnym za niedopuszczalne ryzykowanie zdrowiem i życiem  nie tylko studentów, ale i pracowników uczelni – oraz rodzin i przyjaciół nas wszystkich. Zwłaszcza wobec kompletnej bezczynności rządu wobec narastającej epidemii.

I na koniec małe porównanie.

W marcu 2020 roku, gdy koronawirus ledwie zawitał do Polski, PiS pozamykał nas wszystkich w domach. Dziś, gdy rząd przewiduje nawet sto tysięcy zakażeń dziennie, a Politechnika Wrocławska podbija stawkę do stu pięćdziesiąt tysięcy, uczniowie wracają do szkół.

W marcu 2020 roku ówczesny rektor UWr, Adam Jezierski, jeszcze przed decyzją ze strony ministerstwa odwołał zajęcia stacjonarne na uczelni. Dziś obecny rektor UWr, Przemysław Wiszewski, każe studentom wracać na tę samą uczelnię.

Gdzie w tym sens i logika?

Kategorie:
Gołębiewski
Facebook Profile photo

Cześć ! Nazywam się Dariusz Gołębiewski, jestem regionalistą z tytułami magistra historii i historii w przestrzeni publicznej. Od 2014 roku prowadzę na Facebooku stronę regionalną o nazwie ''Bolesławiec i okolice dawniej i dziś''. Poza historią, zwłaszcza tą międzywojenną i lokalną, interesuję się literaturą i polityką, trochę też architekturą, teatrem, religią i filozofią. Jestem autorem książki pt. "Kraśnik Dolny i okolice dawniej i dziś". W wolnym czasie lubię podróże, wycieczki rowerowe, długie spacery i interesujące dyskusje.

Komentarze do Bunt studentów Uniwersytetu Wrocławskiego

  • Brawo studenci!

    katarzyna 11/01/2022 17:18 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish