Pewnego wolnego od pracy dnia los pchnął do Warty Bolesławieckiej. Już wcześniej zdarzały się peregrynacje do tej dużej wsi. Standardowe opisy dotyczą kościoła, pałacu, wydobycia złota, zamku. To co najbardziej widoczne i znane. W Muzeum Śląskim w Goerlitz znajduje się płaszcz jednego z byłych mieszkańców, który po 1945 r. musiał opuścić swój dom i zostać biedakiem. Przyjezdni z Jugosławii do bogaczy też się nie zaliczali, to przekazała pamięć rodzinna. Pradziadek, który tutaj zamieszkał miał kilka nieciekawych cech, ale potrafił grać na skrzypcach. Zachowało się nawet zdjęcie, gdy z instrumentami stoi dwóch skrzypków: Łasica i Roman. Ten drugi grał pierwsze skrzypce, tak jak dziś lokalnie wnuk.
Jak kostucha kosi, to giną drobne wspomnienia. Choćby takie, że po wojnie w pałacu zagościła armia sowiecka i miała w nim kołchoz. Pole było pilnowane przez uzbrojonego żołnierza, ale gdy się go obdarowało uniwersalną walutą w butelce, to można sobie było trochę cebuli uzbierać. A potem był PGR i z pałacu było coraz mniej. W przeciwieństwie jednak do kościoła ewangelickiego, nie zniknął całkiem.
Po luteranach została szkoła i pomnik. Pomnik na którym wykuto informację o domu modlitw. Była to prosta budowla postawiana po zajęciu Śląska przez starego Fryca. Po zbudowaniu murowanego kościoła, straciła swoje znaczenie i ją rozebrano, ale uwieczniono lokalizację. Choć pomnik jest przy głównej drodze do Złotoryi, trudno znaleźć o nim jakąś wzmiankę.
W przypadku okolicy Warty trudno mówić o spektakularnych widokach i miejscach, ale da się co nieco znaleźć. Na południe od wsi znajdują się dwa wyniesione nad pola wały. Zanim się na nie dotrze warto spojrzeć jednak na kilka różnych map. Starszy, łatwo dostępny messtischblatt, jest jeszcze bez wąskotorówki, która powstała w XX wieku. Wożono nią bloki i wyroby z piaskowca do normalnotorowej linii Bolesławiec – Nowa Wieś Grodziska.
Na starszej mapie, po prawej stronie zaznaczono strome ściany. Po lewej jest natomiast pomnik i jakieś zabudowanie.
Na nowszej mapie zniknęły pomnik i budynek, pojawił się tor i strzelnica koło pałacu. Jak wyglądają dziś te miejsca?
Stara droga zniknęła fizycznie, choć na geoportalu widać, że została zaorana. Pojawiła się nowa, która biegnie po dawnym torowisku. Rosnące wzdłuż niej drzewa „fahofcy” obrzynają z gałęzi tak, że się chce płakać nad ich losem. Jednostronnie pozbawione konarów, przycięte niestarannie, zbyt daleko od pnia nie będą mogły zabliźnić ran.
Kogo to interesuje? Grunt, że maszyny przejadą.
Już na wysokości wału, po zachodniej stronie drogi jest kilka malowniczych wychodni piaskowca.
Pomnika brak, z zabudowania pozostało nieco gruzu i ceramiki.
Stromizny po wschodniej stronie to łomy z których pozyskiwano zapewne piaskowiec do budowy domów w Warcie. Nie ma w nich tak spektakularnych ścian jak w Wartowicach czy Łaziskach, ale jest na co spojrzeć. Zanim się do nich dojdzie stoi kamienny krzyż, określany w źródłach jako pokutny (na zdjęciu tytułowym). Gdyby faktycznie był on związany z morderstwem, właściwsze by było nazwanie go krzyżem pojednania. Wynika to z ugody pomiędzy sprawcą a rodziną zamordowanego, zwaną po łacińsku compositio. Ale nie można zapominać, że krzyże stawiano też z innych powodów i w przypadku braku potwierdzenia zbrodni w danym miejscu jest to zwyczajnie krzyż kamienny.
Nie jest tajemnicą, że nawet niemieccy kartografowie popełniali błędy. Do oznaczania krzyża jest odpowiedni znak, ale prawdopodobnie oznaczono go symbolem pomnika. Wydaje się, że w związku z budową linii przesunięto go nieco i nie naniesiono już na nową wersję mapy.
Okolica bywa odwiedzana, w celach niecnych i zabawowych. Groźna tablica o monitoringu ostrzega przed wyrzucaniem śmieci, których nieco tam zalega. Na wzniesieniu szkolna dziatwa zaś urządziła swoją bazę. Jej pozostałości po rozebraniu i ułożeniu na kupkę stworzyły taką kolekcję.
Po wyprawie wylądowała w śmietniku. Nasuwa się taka obserwacja. Bazy robią piąto-, szóstoklasiści. Znaczy to, że są po ponad 500 lekcjach religii i przyrody. Rysują aniołki, powstanie świata, roślinki, zwierzątka, ale czy ktoś im przekazuje, żeby nie niszczyły i zaśmiecały świata w którym żyją? Że aniołek nie uchroni przed jedzeniem mikroplastiku i oddychaniem toksynami ze spalonych śmieci? Chyba nie.
Skąd by miały czerpać wzorce, gdy są może po odwiedzinach dawnej strzelnicy.
Od lat jest wysypiskiem dla wielkopowierzchniowego rolnictwa.
Kamienie, odpady warzyw, śmiecie produkcyjne, azbest, gruz.
Akurat podczas wizyty tliła się mieszanka odpadów rolniczych i komunalnych. W zasadzie brakuje tylko kilku beczek ścieków z kanalizacji, żeby zadość stało się warciańskim zwyczajom (nawiązując do słów prezesa ZGK, może jakiemuś kierowcy nie będzie się chciało jechać dalej). A tuż obok są domy mieszkalne, kilkaset metrów od tego śmietniska jest ujęcie wody, niecały kilometr do urzędu gminu. Przerażające jest to, jak krótkowzroczni są mieszkańcy Polski. Tak jakby nikt nie miał dzieci, wnuków. Zobojętnienie, żądza zysku, lenistwo. Każdy wie, nikt nie widzi.
Na drugim wzniesieniu jest Kirchof – formalnie cmentarz, który można nazwać mauzoleum. Pochowano tam m.in. właścicieli pałacu i okolicznych ziem. Dbali, pielęgnowali, rozwijali. Dziś lepiej o nim nie pisać, bo dobrych słów nie da się tutaj użyć. Lepiej obejrzeć zdjęcia sprzed co najmniej dwudziestu lat a kto nie wierzy niech zajrzy. I zbierze kilka śmieci, które inni wyrzucają gdzie popadnie.
Tadeusz Łasica