Coraz więcej ludzi bulwersuje sprawa dzikich wysypisk. A jak przeciwdziała im urząd a konkretnie Urząd Gminy w Bolesławcu?
1.03 wysłane zostało zgłoszenie ze zdjęciami oraz lokalizacją wysypiska. Wyrzucający był na tyle nierozgarnięty, że pozbył się tablicy budowy oraz dowodu przekazu pieniężnego z bolesławieckiej poczty. W nim wszystkie dane mieszkańca zaśmieconej ojczyzny.
Ciekawość zawiodła na to samo miejsce po ponad trzech tygodniach. Jedyne co się zmieniło, to rozwianie śmieci przez wiatr oraz zamoczenie papierowego dowodu. Przez głowę przeszła myśl, że może coś jednak zrobiono. Telefoniczna rozmowa rozwiała wszelakie nadzieje. Co wstępuje w pracowników administracji, że potrafią tak pięknie mówić o niczym. Szukamy wykonawcy sprzątania, dziękujemy za zgłoszenia. A pytanie było jedno: co zrobiono, żeby ustalić sprawcę. I padła w końcu odpowiedź, nie tam żeby wprost powiedziano, ale rozumieć to należy tak: NIC. Bo takie dowody dla policji, to są tylko poszlaki, nie wystarczają do ustalenia sprawcy i takie sprawy kończą się umorzeniem.
Za wszystko płacą więc ci, którzy łupieni są opłatami za wywóz śmieci. Głupie może to stwierdzenie, ale w takim razie po co mieszkańcom urzędy i policja, skoro nic nie mogą?
Tadeusz Łasica