Przez stulecia Żeliszowski Potok meandrując płynął do Bobru. Ale w dobie pierwszych sekretarzy zaczęto prostować wszystkie niewielkie strumienie i rzeki. Działo się tak też w krajach zwanych kapitalistycznymi. Takie było myślenie.
Skutecznie usunięto również największych po ludziach budowniczych – bobry. Obwarowane faszynami i kamieniami oraz niosące nawozy i zanieczyszczenia strumienie stały się rynnami zrzutowymi wody. Na zachód od Polski zauważono po latach błąd i prowadzi się prace renaturyzacyjne. Kosztuje to sporo pieniędzy, ale nie ma innego wyjścia, jeśli, przy coraz częstszych suszach, chce się ograniczyć straty wody. Jej droga do morza musi być jak najdłuższa, żeby wsiąkała w grunt.
Tutaj, wraz z upadkiem poprzedniego systemu, natura mogła sobie trochę pofolgować, ale na nieszczęście, przyszła wspólna polityka rolna. Każdą łąkę nadrzeczną opłaca się przekształcić w pole, bo przekłada się to na większe pieniądze.
Niestety, mało kto zauważa niedobór wody w przyrodzie. Melioranci dalej oczyszczają brzegi, umacniają je faszynami. Nie spostrzegli jeszcze, że są strumienie, które zanikają na kilka tygodni (Strużka w Mściszowie w ubiegłym roku tak wyschła).
A naturalni sojusznicy w walce z suszą są regularnie nękani, niszczy się ich tamy i siedlisk. Na Żeliszowskim Potoku, między Żeliszowem a drogą do Ekoceramiki, wojna trwa już kilka lat. Wbrew przepisom o ochronie przyrody, dyrektywie siedliskowej przyjeżdża ciężki sprzęt lub pracownicy administracji wodnej i do dna likwidują tamy. Od ostatnich zniszczeń w październiku, bobry stworzyły system, który magazynował olbrzymie ilości wody. Powstało na nieużytku rozległe rozlewisko a opływająca tamę woda zaczęła tworzyć nowy meander. W miejscu zaczęły się pojawiać kaczki, żurawie i czaple. Ale 1. lutego znowu wjechał ciężki sprzęt i zniwelował zaporę.
Wykonał też prace przygotowawcze przy drugiej tamie i na dniach można się spodziewać kolejnego zniszczenia. Łamaniem prawa nikt się nie przejmuje, bobry nie pójdą ze skargą. Urzędnicy czasem powymieniają się pismami, potem wszyscy o sprawie zapomną, bo poszkodowani milczą. Stróże prawa niechętnie reagują, gdy są spalane śmieci, to czy ktoś przejmie się zwierzętami?
A jeśli się pośpieszyć, to może jeszcze taki widok z dodatkiem białego puchu da się zobaczyć. Natura w swej ciszy i dostojności jest piękniejsza niż ryk silnika i piły.