Każdy chciałby mieć takiego szefa jak prezydent Piotr Roman. To ideał wyrozumiałości i tolerancji, który wybacza swoim podwładnym nie tylko wówczas, gdy przytrafi im się błąd. Wybacza także, gdy przytrafi im się wielbłąd, a nawet stado wielbłądów. No… przynajmniej niektórym pracownikom.
Powyższa teza pojawiła mi się w głowie przy okazji tego tekstu o utajonym przed prokuraturą wypadku w MZGK. Ciężki wypadek, w którym pracownik zostaje inwalidą. Władze spółki dopiero dzień po wypadku zawiadamiają Państwową Inspekcję Pracy a prokuratury, choć to obowiązek nakazany prawem, nie powiadamiają wcale. Prezesem spółki Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej od lat bardzo wielu jest kolega z komitetu wyborczego prezydenta, Władysław Bakalarz. Jest on także radnym Rady Powiatu. Dyrektorem w MZGK jest Jarosław Kowalski, Przewodniczący Rady Miasta. W związku z tym, że w minionych latach spółka zatrudniała także dwóch innych radnych z komitetu prezydenta trudno przypuszczać, aby Piotr Roman nie znał sytuacji w spółce.
Prezydent byłby wyrozumiałym szefem, gdyby wypadek z maja 2019 roku był jedynym „niedopatrzeniem” w spółce dowodzonej dziarsko niemal od zarania przez prezesa Bakalarza. Ale ona przez lata uzbierała taki wachlarz „dziwnych zdarzeń”, że trwanie prezesa na stanowisku szefa MZGK wydaje się cudem. Ale cuda się zdarzają.
Niefrasobliwość służb BHP w MZGK mogłaby się wydawać uzasadniona, gdyby wcześniej nie zdarzały się tam wypadki. Ale w 2008 roku podczas prac na cmentarzu komunalnym (do niedawna zawiadywał nim MZGK) też miał miejsce wypadek i to poważny. Przewróciła się koparka z operatorem wewnątrz.
Stara sprawa… no to coś świeższego: w 2017 roku radny Dariusz Mucha wykrył, że na cmentarzu komunalnym pochowano ludzi na terenie będącym formalnie drogą! Zarządzanie cmentarzem generalnie wychodziło MZGK ciekawie: Tuż za płotem niepostrzeżenie wyrosło gospodarzom potężne dzikie wysypisko odpadów, wyrastało niepostrzeżenie przez kilka lat. Prezes został wówczas ukarany za niedopełnienie obowiązków gospodarowania odpadami a prezydent miasta określił działania własnej spółki jako nielegalne. (Więcej o sprawie TUTAJ.)
Obecnie prokuratura bada sprawę mobbingu na cmentarzu. Historia ciągnie się od czasów, gdy za cmentarz i miejski zakład usług pogrzebowych odpowiadał MZGK. Sam zakład został uznany swego czasu przez Najwyższą Izbę Kontroli za biznes, którym miejska firma nie powinna się zajmować. Tym bardziej, że czasem fatalnie jej to wychodziło i swego czasu na pogrzeb mieszkanki Starej Olesznej przywieziono trumnę z innymi zwłokami.
Wracając do NIK, to uznała ona również w swoim czasie, że niepożądane są zabawy MZGK w inwestowanie publicznych pieniędzy w papiery wartościowe. Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej bawił się publicznymi pieniędzmi kupując udziały w funduszu inwestycyjnym, dzięki czemu popłynął (a właściwie mieszkańcy popłynęli) na niemal 40 000 zł. Najwyższej Izbie Kontroli się to nie spodobało podobnie jak wyjaśnienie wiceprezydenta miasta, że to nie pierwszy raz i że wcześniej udało się na tym zarobić. Zdaniem NIK, ryzyko inwestycyjne wiążące się z inwestycjami w akcje i instrumenty pochodne na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie jest nie do zaakceptowania w przypadku spółki komunalnej. (…) Ponadto sytuacja taka może wskazywać na niewłaściwe wykonywanie obowiązków przez członków Rady Nadzorczej MZGK, którzy odpowiadają za kontrolowanie działań Zarządu Spółki.
Inna ciekawostka z historii MZGK to zasiadanie dyrektora z tej firmy i Przewodniczącego Rady Miasta, Jarosława Kowalskiego, w radzie nadzorczej firmy konkurencyjnej. (Opisaliśmy to swego czasu TUTAJ.) No i na deser segregacja odpadów bez segragcji odpadów, niby incydent wyjątkowy, ale z komentarzy czytelników wynika, że niekoniecznie.
Tymczasem prezes MZGK dostaje na przykład roczne premie w wysokości około 20 000 zł i trwa.
Każdy chciałby mieć takiego szefa jak Piotr Roman.
Pingback: Tu miało być Twoje ulubione miasto… – bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo