Wczoraj w Centrum Wiedzy odbyło się noblowskie popołudnie poświęcone wielkiemu świętu polskiej literatury i sprawczyni tego święta – Oldze Tokarczuk. Fotorelację z tego spotkania macie powyżej. Patrząc na zebrane tam grono, słuchając zachwytów pana prezydenta Piotra Romana, Kornela Filipowicza, widząc miejskich urzędników i przygotowania do relacji ze spotkania w samorządowych kanałach informacyjnych nie mogłem powstrzymać się od lekkiego obrzydzenia na widok obłudy władz miasta.
Można nie pamiętać, albo udawać że się nie pamięta, jak prowadząca wczorajsze spotkanie Danuta Maślicka (która zaproponowała także kształt wczorajszego lokalnego święta literatury) organizowała w 2016 roku spotkanie z pisarką w Bolesławcu (opis spotkania TUTAJ). Można udawać, że się nie pamięta jak po wstępnym pełnym i bardzo przydatnym wsparciu ze strony zarządzanego wówczas przez Ewę Lijewską-Małachowską Bolesławieckiego Ośrodka Kultury udało się ustalić termin spotkania, które miało się odbyć w BOK-MCC lub CIK „Orzeł”. Można też udawać, że się nie pamięta jak miasto wycofało się z organizacji tamtego spotkania i Danuta Maślicka musiała prosić o wsparcie powiat a dzięki ówczesnemu staroście Karolowi Stasikowi i szefowej MDK , Beacie Domereckiej spotkanie mogło dojść do skutku w budynku Teatru Starego.
Można trzy lata wcześniej mieć Olgę Tokarczuk w nosie a dziś być jej wielbicielem? Można!
Co sprawiło, że wówczas do spotkania z pisarką w BOK-MCC nie doszło? Wieść gminna niesie, że sprawił to Mariusz Szczygieł, którego Danuta Maślicka gościła w CIK „Orzeł”. A pisarz mówił tam rzeczy niechętnie przyjęte przez bardzo ważne dla władz miasta i wpływowe lokalne środowisko religijne. Być może to tegoroczny laureat NIKE wyeksmitował mimowolnie obecną laureatkę Nagrody Nobla z miejskich instytucji.
To Piotr Roman zaproponował pani Danucie Maślickiej poprowadzenie wczorajszego spotkania i wymyślenie jego formy. Nawrócenie? Refleksje po nagrodach Bookera i Nobla? W sumie to fajnie, że prezydent naszego miasta ma szersze horyzonty niż Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego naszego kraju. No i jest nadzieja na refleksje. Może zanim znowu dla jakiegoś wielkiego twórcy zabraknie miejsca w miejskich instytucjach ktoś się zastanowi czy twórcy nie grozi jakaś NIKE, Booker czy inny Nobel?
Wczoraj nagrodę Grand Press (która to już z licznych tegorocznych nagród dla Sekielskich?) otrzymał zasłużenie czerwcowy, urodzinowy gość Bolec. Info – Tomasz Sekielski. My naprawdę organizowaliśmy to spotkanie w tajemnicy, podając nazwisko gościa i promując spotkanie dopiero po wynajęciu i opłaceniu sali. Obawialiśmy się po prostu powtórki z historii i przygód jakie Danuta Maślicka miała z organizacją spotkania z Olgą Tokarczuk. W BOK MCC zorganizowano zresztą w dniu przyjazdu Sekielskiego spotkanie z jakimś prawicowym publicystą-oszołomem. Przypadek? Nie sądzę.
I druga refleksja z wczorajszej wizyty w Centrum Wiedzy: z okazji Nobla dla Tokarczuk w bibliotece przygotowano regał z książkami polskich laureatów literackiej Nagrody Nobla. Z czystej ciekawości podszedłem poszukać Signera. Nie było Żyda…
Oczywiście możemy założyć, że Centrum Wiedzy nie posiada ani jednego egzemplarza „Sztukmistrza z Lublina”… Trzeba było zadzwonić, pożyczyłbym.
Zacytuję tygodnik „Polityka”:
Polskie źródła podają, że jest tylko sześciu polskich laureatów Nagrody Nobla: Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Maria Skłodowska-Curie (znana na świecie jako Marie Curie), Lech Wałęsa, Czesław Miłosz i Wisława Szymborska.
Oficjalny spis noblistów zawiera jednak 16 nazwisk. Nie ma w nim bowiem takiej kategorii jak „Żydzi”, a nagrodzonych klasyfikuje według kraju pochodzenia lub/i zamieszkania. Dlaczego dwunastu noblistów Polska nie chce uważać za Polaków?
Cały tekst TUTAJ.
Moje ulubione moje zdjęcie z wczoraj: