Tekst napisany w dniu strajku klimatycznego, dedykowany młodym i starym, którzy choć trochę przejęli się swą przyszłością, bo rządzący mają przyszłość w głębokim poważaniu.
Wjeżdżający do Bolesławca stykają się z informacją o monitorowanym mieście. Wielki brat ma czuwać lepiej niż niedzisiejsza pani Jadzia z kabaretowej piosenki. Z pewnością nie umknęła mu więc pewna zuchwała kradzież. Zaledwie kilka tygodni temu powstał zarys chwalącego miasto tekstu o posadzonych przy Komuny Paryskiej drzewach. I nieco ponad tydzień po jego publikacji konieczna okazała się bolesna korekta.
Bo z rzędu drzew, które posadzono w maju, trzy już zniknęły. Trudno, nie pracując w branży, oszacować koszty, ale sadzonki kosztowały pewnie około 600 zł. Do tego dochodzi kolejnych kilka setek za posadzenie i podlewanie podczas bardzo suchego lata. Takich zabiegów w ogóle nie robili zarządcy spod znaku powiatu i województwa, stąd wzdłuż ich dróg przybyło młodych suszek.
Jak to jest możliwe, żeby złodzieje, przy dość ruchliwym skrzyżowaniu, w odległości 30 metrów od oka wielkiego brata tak ładnie wykopali i wywieźli tak duże sadzonki? I do tego jeszcze uprzątnęli miejsce kradzieży. Gdzie reakcja SM? Chyba, że …
Podczas wyborów lokalnych tablice, zarządzane w tym miejscu przez miejską spółkę, były oklejone kandydatami do rady miasta. Czyżby dziś miłość do dawnej partii, może przyszłego, bezpartyjnego senatora, wzięła górę nad zobowiązaniami miasta do troski o zieleń, która musiała ustąpić przed wyższymi celami? Jak to się ma do gospodarności i dbania o zdrowszy klimat, który w większym stopniu zapewniają mieszkańcom drzewa niż złotouści politycy?
Tadeusz Łasica