bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Wybieramy ludzi bez wizji

Samorząd jest chory na samorządowców. Bezpośrednie wybory szefów gmin umocniły ich pozycję do tego stopnia, że uzależniają od nich radnych gmin. Prezydent, burmistrz, wójt decyduje de facto o pracy zawodowej wielu radnych i ich rodzin zatrudnionych w samorządowych firmach, więc czy tacy radni będą mu patrzeć na ręce i egzekwować od niego dobrą pracę? Nie, będą kolejny raz kandydować, żeby zachować swoją pozycję i zadbać o byt najbliższych. Wygranie wyborów nie daje tylko mandatu radnego, daje także gwarancję zatrudnienia w samorządowej spółce czy firmie na kolejne lata. Sobie, żonie, dziecku.

Ta sytuacja to moim zdaniem patologia skutkująca także tym, że na listach wyborczych mamy mnóstwo ludzi ze środowiska samorządowego. Potem taki radny kierownik w samorządowej firmie na sesji „rozlicza” swojego szefa albo decyduje o sytuacji firmy, w której sam pracuje. Chore.

Czy lepiej było, gdy szefów gmin wybierała rada, tak jak ma to miejsce w powiatach, gdzie radni wybierają starostę i zarząd. Nie wiem, teoretycznie radni w powiatach mają większe znaczenie i większy wpływ na władzę. O ile tego chcą, o ile nie zadowalają się tylko intratnym podziałem stołków przy tworzeniu koalicji.

Ludzie pozornie spoza tego zamkniętego samorządowego kręgu też często korzystają na byciu przy władzy, ich firmy realizują zlecenia dla samorządu i jego firm. Czasem nawet samo kandydowanie i zaangażowanie w pracę jakiegoś komitetu daje pracę i profity. Po co nam urząd pracy skoro doskonale zastępują go komitety wyborcze?

Lekarstwem na ten stan, teoretycznie, powinien być obecny brak bezrobocia i coraz lepsze warunki pracy w prywatnych firmach. Praca w samorządzie nie jest już synonimem stabilności i dobrych zarobków. Problem w tym, że ludzie zatrudnieni w swoich lub prywatnych firmach nie mają tyle wolnego czasu na zabawy w politykę, wieszanie plakatów wyborczych, udział w komisjach i sesjach. Oni nie podjadą w czasie pracy do drukarni po banery wyborcze i nie mają czasu w czasie pracy przecinać wstęg a ze służbowego komputera i maila nie będą rozsyłać wyborczej propagandy.

Bezpośrednie wybory radnych niestety przeszły dzięki PiS do historii. Mieliśmy je tylko raz, cztery lata temu. Obecnie kończą swoją kadencję radni rady miasta, którzy faktycznie zebrali w swoich okręgach najwięcej głosów. Teraz zagłosujemy na kogoś z danej listy a radnym i tak zostanie ten z danej listy, o ile cała lista zbierze wystarczająco dużo głosów, kto będzie miał tych głosów najwięcej. To zmniejszenie naszego wpływu na wynik wyborów i kolejna forma zniechęcania ludzi do udziału w głosowaniu. Dziękuję ci prezesie Kaczyński za tę głupotę. Chociaż… czy wybory bezpośrednie wpłynęły na jakość rady???

Marzy mi się nowa rada miasta i powiatu pełna ludzi ceniących niezależność myślenia, asertywnych, mających swoje zdanie i odwagę cywilną pozwalającą na pracę rzetelną i uczciwą. Bez zblatowanych, zblazowanych, zunifikowanych podnosicieli rąk na sygnał. Marzą mi się rady pełne kreatywnych kobiet, ludzi z wizją, pomysłem i otwartą głową. No ale to tylko marzenia.

Najbardziej w tej kampanii wyborczej zabrakło mi właśnie wizji. Chciałbym żeby ktoś pokazał mi Bolesławiec za parę lat. Miasto w którym chciałbym zostać, do którego chciałyby wrócić moje dzieci. Ludzie mają już chodniki, drogi, baseny, biblioteki, sklepy i w miarę sprawną administrację. Mają już w miarę stabilny byt i w miarę normalne ekonomicznie życie. Zaczynają potrzebować czegoś więcej.

Nie zobaczyłem w programach kandydatów na radnych czy prezydenta żadnej wizji przyszłości Bolesławca. Most obiecywany od lat? Żłobek? Przedszkole? To nie obietnice wyborcze i marzenia ludzi, sprawna infrastruktura to zasr… obowiązek władzy która myśli, że otwierając drogę robi coś ponad. Robi to co powinna, wykonuje swoją pracę, i tyle.

Kręgielnia? Becikowe? Kiełbasa wyborcza.

Z tego miasta co roku spieprza to co najważniejsze, rzesza młodych ludzi w wieku 19-20 lat, którzy zdali maturę i chcą się uczyć, rozwijać, inwestować w siebie albo lepiej żyć. Nie oszukujmy się, większość pozostających w Bolesławcu ludzi w tym wieku to ci, którym nie wyszło, zabrakło motywacji i ambicji, jest zbyt ciepło w tyłek, albo za słabo w siebie uwierzyli. Część z nich też ucieknie. To jest zwiększająca się co roku potężna wyrwa w lokalnej społeczności. Nie do zasypania.

Z tych którzy wyjechali za parę lat wróci niewielu. Część z nich niestety tylko dlatego, że im nie wyszło, że powinęła się noga, że nie wypłynęli na szersze zawodowe czy edukacyjne wody.

Wydaje mi się, że kluczowym pytaniem władzy powinno być: Co zrobić, aby wróciło ich jak najwięcej. Nie usłyszałem w tej kampanii przekonującej odpowiedzi na to pytanie. Bo nikt nie ma na to pomysłu.

Rzeczywistość jest taka, że bez wyższych uczelni (bardzo mało realne) i atrakcyjnych pracodawców pozostaniemy miastem emerytów i sypialnią dla pracowników zakładów trzech stref ekonomicznych. Może to i fajne, że w mieście seniorów nawet czterdziestolatek może na ulicy czuć się młodo. Ale czy o to chodzi?

W trakcie kampanii z mojego domofonu czy możliwości zapukania do moich drzwi nie skorzystał żaden kandydat. Nie mam wizytówki na drzwiach, więc nie usprawiedliwia ich fakt, że to ja tu mieszkam. W czwartek zobaczyłem na klatce ulotki jednego komitetu. Kochani, my sami sobie radzimy ze śmieceniem na naszej klatce, nie potrzebujemy Waszej pomocy.

Moja bardzo mądra znajoma powiedziała: „Swoją kampanią kandydaci wszyscy pokazują nam, że mają nas gdzieś.” Ma rację, jesteście jednym wielkim rozczarowaniem. W znakomitej większości Wasze materiały wyborcze to obraza inteligencji tych, którzy pójdą do głosowania. Nie zasłużyliście sobie na poważne traktowanie. Ale oczekujecie go, bo w swoim mniemaniu jesteście poważni.

Jakiego będziemy mieć prezydenta Bolesławca? Jakich radnych? Jakiego starostę?
Odpowiedź jest szalenie prosta: takich na jakich zasługujemy, takich jakich nasza społeczność potrafiła wykreować. Tylko od Was, drodzy kandydaci, zależy to jak wielkim rozczarowaniem okażecie się przez następne 5 lat.

Inny mój znajomy ujął swoje refleksje po kampanii w taki sposób: „W poniedziałek i tak będziemy w d… pytanie jak głęboko.”

 

P.S. jakby ktoś wiedział o co chodzi z tym wiaduktem do wyrzygania eksploatowanym w kampanii to niech mi da znać. Bo to wygląda tak jakby ci wszyscy kandydaci z różnych komitetów co najmniej go budowali…

Exit mobile version