Do napisania tego tekstu i chwili refleksji natchnął mnie udział w ostatnim pożegnaniu byłego Prezydenta Bolesławca. Z rozmysłem nie podaję imienia i nazwiska, bo w tym kontekście mówię o najwyższym urzędzie w Bolesławcu, który pełnił również On. Piszę o randze i szacunku do mieszkańców oraz samego miasta, które przecież „jest wieczne” przy przemijaniu jego kolejnych władz.
Miejski ceremoniał ostatnich pożegnań osób piastujących najważniejsze funkcje w Bolesławcu, honorowych obywateli lub osób zasłużonych nie powinien być kwestią uznaniową; powinien być obowiązkiem każdej władzy – niejako z urzędu, oczywiście w uzgodnieniu z rodziną i wolą zmarłego. Jeśli staje się kwestią uznaniową, to znak, że dana władza traktuje miasto jak swoją własność, a to jedna z oznak jej patologii. Uważam zatem, że bezwzględnie należy opracować i włączyć do Statutu Miasta ceremoniał takich i innych uroczystości, podczas których obecni są przedstawiciele władzy samorządowej z zachowaniem należnej precedencji, eksponowane są insygnia miasta wraz hejnałem (będącym załącznikiem do Statutu), pocztem sztandarowym ze sztandarem miasta, orkiestrą miejska, etc. To elementy, które pokazują nie tylko szacunek do danej osoby, ale także do mieszkańców i samego miasta. Ta symbolika jest bardzo ważna, bo oddaje honor tak naprawdę wszystkim bolesławianom, wzmacnia naszą tożsamość i umacnia poczucie wspólnoty jaką jest nasz Bolesławiec i Polska, bez względu na poglądy. Jest ponad podziałami. Ta symbolika tworzy historię.
Jeden z anonimowych komentatorów portalu bolec.info trafnie podsumowuje: „(…) Nikt z nas nie wyjdzie z tego żywy.” A „Honor, to stroma wyspa bez brzegów. Nie można na nią wrócić, gdy ją się opuściło.”
(fot. K.Kawa – bobrzanie.pl, XI 2017; 99 rocznica odzyskania niepodległości).