Przez pięć dni, od 17 do 21 maja, w Nowogrodźcu trwało święto muzyki. Święto zupełnie nieprzystające do samorządowej normy oferującej tani pop albo uwielbiane, choćby w Bolesławcu, disco polo okraszone kiełbaską i tanim piwem. Nowogrodziec od dziewięciu (!) lat honoruje urodzonego w tym mieście pod koniec XVIII wieku Józefa Ignacego Schnabla, kompozytora, dyrygenta, organizatora życia muzycznego oraz wieloletniego Kapelmistrza Katedry św. Jana we Wrocławiu. Człowieka, z jednej strony we Wrocławiu „znacząco podniósł poziom i wzbogacił repertuar zastanych orkiestr, tak iż zyskał słowa uznania samego Beethovena” a z drugiej, na wcześniejszym etapie życia sprawił, iż Parzyce miały własną amatorską orkiestrę.
Bywałem na poprzednich edycjach Festiwalu „Muzyka u J.I. Schnabla”. Tym razem miałem okazję, dokumentując fotograficznie to wydarzenie, wysłuchać wszystkich pięciu koncertów festiwalowych oraz być na konferencji naukowej i warsztatach muzycznych.
Wszystko zaczęło się 17 maja – Festiwal rozpoczął koncert organowy Mateusza Rzewuskiego w kościele pw. św. Mikołaja w Nowogrodźcu. Było tak:
To był jedyny koncert w tej kameralnej świątyni, kolejne odbywały się w kościele pw. św. Apostołów Piotra i Pawła. Zapewne nie tylko dlatego, że kościół świętego Mikołaja nie pomieściłby wszystkich chętnych w kolejnych dniach. Bo będąc każdego dnia w Nowogrodźcu na Festiwalu można odnieść wrażenie, że frekwencją dyryguje repertuar tworzący efekt śniegowej kuli. Każdego dnia słuchaczy przybywa i (co jest bardzo subiektywnym odczuciem), każdego dnia kolejny koncert wydaje się jeszcze bardziej atrakcyjny niż występ dnia poprzedniego, który też był niezmiernie ciekawy.
Migawka z dnia drugiego, z koncertu „Perły muzyki obojowej”:
Jednocześnie z Festiwalem w Szkole Podstawowej w Nowogrodźcu rozpoczęły się dwudniowe polsko-czeskie warsztaty muzyczne podczas których Artur Nowak z Filharmonii Dolnośląskiej z ekipą dzieciaków z Vrchlabi i Nowogrodźca przygotowywał wykonanie utworu Schnabla.
Będący trzecim dniem festiwalu piątek przyniósł lekki oddech od muzyki poważnej, za to napełnił nowogrodziecki kościół żywiołowością i energią, a także oryginalnymi brzmieniami.
Występ proponującego muzykę tatarską zespołu Yazcite był jakimś folkowym (ale absolutnie nie zahaczającym, jak to jest w modzie, o pop) odskokiem od muzycznej normy festiwalu. Odskokiem pełnym uroku. Zresztą, posłuchajcie sami:
A potem przyszły sobota i niedziela, które przyniosły, oprócz koncertów, także pierwszą konferencję naukową dotyczącą twórczości, życia i czasów kompozytora z Nowogrodźca. Naukowcy z Polski i Czech wygłaszali uczone referaty, dyskutowali i pogłębiali wzajemnie wiedzę. Jadąc na konferencję wyobrażałem sobie, że ujrzę tam kilku co najmniej nauczycieli muzyki ze szkół naszego powiatu i choć część kadry szkół muzycznych. Naiwnie sądziłem, że tych ludzi może zainteresować osoba kompozytora z ziemi bolesławieckiej znakomita do wykorzystania w edukacji. Nie zainteresowała.
Sobotni koncert był wokalnym popisem Ester Pavlů, którą widzicie na fotografii otwierającej ten tekst:
Recenzja krótka: kilka bisów. A jak do tego dodamy fakt, że towarzyszący artystce na fortepianie Ahmad Hedar zmienił program koncertu wkładając w niego Chopina, to sami możecie wyobrazić entuzjazm publiczności.
Nieunikniona niedziela nadeszła kończąc konferencję naukową i ten pięciodniowy muzyczny maraton, który trwając dzień dłużej, zapewne okazałby się zbyt długi, a te pięć dni było czasem niemal idealnym, żeby się zachwycać zamiast czuć zmęczenie ilością wrażeń. Było tak:
Ta rozmaitość oferty koncertowej to zasługa Aleksandry Pijarowskiej, dyrektora artystycznego Festiwalu. Warto wspomnieć, że znakomitą wartość edukacyjną miały podczas każdego koncertu wprowadzenia Miłosza Kuli. Bo Festiwal w Nowogrodźcu ma, poza wagą artystyczną, także potężne znaczenie edukacyjne.
Nad całością tej imprezy czuwała Eliza Szwed, szefowa Gminnego Centrum Kultury w Nowogrodźcu wraz ze swoją, może niezbyt liczną, ale bardzo sprawną i pracowitą ekipą. To oni zdobyli pieniądze z Euroregionu, dzięki czemu sfinansowali 85% procent tej imprezy nie drenując zbytnio budżetu gminy Nowogrodziec. Ale nawet gdyby ta impreza miała ów budżet mocno uszczuplać, to jest tego warta, bo myślę, że właśnie samorządowe instytucje kultury powinny za publiczne pieniądze edukować, propagować kulturę wyższą i tworzyć wydarzenia z pewną misją.
I za to, że Nowogrodziec tak patrzy na kulturę i robi Festiwal jakiego w okolicach nie uświadczysz, owacja na stojąco, jak po finalnym koncercie w niedzielę. Koncercie, który oprócz miłośników muzyki z kilku powiatów, mieszkańców Nowogrodźca i okolic (były nawet zorganizowane darmowe dojazdy na koncerty) potrafił przyciągnąć nawet tego cyklistę:
Dużo zdjęć z Festiwalu znajdziecie TUTAJ.