– Postanowiłam dyskretnie odchudzić męża – powiedziała konspiracyjnym szeptem Moja Znajoma podczas wieczornego spaceru.
– Nawet wymyśliłam już kilka trików, żeby się nie zorientował, że jest odchudzany – ściszyła głos Znajoma rozglądając się badawczo dookoła i teatralnie przekręciła oczami.
– Bo wiesz, jak jest z mężczyznami? – zapytała retorycznie – Musi być duży i silny, im większy, tym lepszy – czyli męski.
Przytaknęłam na dowód, że wiem, zachęcając tym samym Znajomą do kontynuowania rozmowy.
Interesowało mnie zwłaszcza te kilka tajemniczych trików.
– Facet nie rozumie, że musi się odchudzać, nie widzi potrzeby, no i oczywiście NIC NIE MUSI! – prychnęła Znajoma – Postanowiłam więc go przechytrzyć – zaśmiała się mrużąc oczy zadowolona ze swej przebiegłości. – Będę po prostu udawała, że odchudzam tylko siebie – dodała.
– Słyszałam, że niebieski kolor zmniejsza łaknienie – mówiła – więc podczas Święta Ceramiki zaopatrzyłam się w elegancki komplet błękitnych naczyń (1. trik), na których będę serwować niskokaloryczne potrawy (2. trik).
Małe porcje ( 3. trik),
mało tłuszczu (4. trik),
bez smażenia (5. trik),
gotowane (6. trik),
z dużą ilością warzyw i owoców (7. trik).
Na kilka dni schowam kluczyki od samochodu i pilot od telewizora (8. trik)
Odważna kobieta.
Spotkałyśmy się po miesiącu. Byłam ogromnie ciekawa rezultatów.
– No i co? – dopytywałam się – udało się?
– Mąż się na szczęście nie zorientował, ale ja miałam problem z podjadaniem w nocy i buszowałam po lodówce – odpowiedziała zniechęcona Znajoma. – Więc, żeby pamiętać, że mam się nie objadać, przykleiłam sobie w środku na drzwiach lodówki zdjęcie pięknej, smukłej, idealnie zbudowanej i skąpo odzianej młodej kobiety.
– I co, zadziałało?
– I tak, i nie – odpowiedziała – Ja straciłam 4 kg, ale mąż przytył 6.