Klub Radnych Forum Samorządowego Piotra Romana usunął ze swoich szeregów radnego Dariusza Muchę. Dziwne, że tak późno. Ale zupełnie nie dziwne, że to się stało. Wydaje się, że to było nieuniknione.
W roku 2014, przed wyborami do obecnej Rady miasta, pozwoliłem sobie napisać tekst „Radni, których trudno zapomnieć.” Tak pisałem o radnym Musze:
Pierwszy to Dariusz Mucha, który zasiadał w Radzie Miasta w latach 1998-2002 i właśnie planuje w niej zasiąść ponownie startując z komitetu urzędującego prezydenta. Niby znalazł się w Radzie po stronie rządzącej wtedy koalicji, ale bardzo szybko stał się kolcem uwierającym ją w siedzisko. Czasem po pieniacku, czasem demagogicznie, często merytorycznie, celnie i boleśnie. Czasem był niesmacznie teatralny i po rzuceniu jakiegoś pytania wychodził z sali dając dowód na to, że odpowiedź go nie interesuje. Był wrzodem na tyłku władzy i rządzący wtedy miastem Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz ówczesnego prezydenta miasta Józefa Burniaka nie raz i nie dwa doprowadzał do szewskiej pasji. Imponowało mi wówczas to, że nie bał się starszym skakać po pagonach i walił prosto z mostu rzeczy, o których się nie mówiło.
To był czas, gdy sesje rady miejskiej zniknęły z anteny Telewizji Lokalnej Azart Sat. A z niknęły, w moim odczuciu, także wskutek barwności radnego Muchy.
W tamtej kadencji Mucha, z współtwórcy koalicji rządzącej, stał się czołowym opozycjonistą. W tej historia się powtarza. Zastanawiam się tylko, czy to nie jest tak, że wtedy sikał pod wiatr, a dziś wysikał się pod huragan.
Tym razem naraził się nie tylko prezydentowi miasta i jego radnym, naraził się czemuś, co ja nazywam Komitetem Wyborczym Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej. Miejska spółka ma w Radzie Miasta aż trzech przedstawicieli: przewodniczącego Rady Miasta Jarosława Kowalskiego (jest dyrektorem w spółce), szefa klubu Forum, Dariusz Filistyńskiego i Wojciecha Kasprzyka, wkrótce przewodniczącego Komisji Infrastruktury, Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa. (Tak, wiem, ma też radnego Rady Powiatu, Władysława Bakalarza, który jest prezesem MZGK.)
Możemy powiedzieć, że to pokłosie bardzo mądrej polityki prezesa, który z gminnej spółki zrobił przytulisko dla miejskich radnych (głowy sobie nie dam uciąć, ale jestem niemal pewien, że cała trójka radnych miejskich dostała robotę w MZGK, gdy już pełniła funkcję radnych). Możemy powiedzieć, że to uzależnienie ekonomiczne radnych od miejskiej firmy, które ludziom mniej odważnym i niezależnym niż wymieniona powyżej trójka skrępowałoby ręce.
A Dariusz Mucha postanowił patrzeć im na te nieskrępowane ręce i skupił się jako radny na „dziwnych” poczynaniach spółki MZGK. Nie rozumie, że „jeśli wszedłeś między wrony…”, że nie robi się pewnych rzeczy „we własne gniazdo”. Albo (przyjmijmy perspektywę idealistyczną) prawda jest dla niego na tyle istotna, że ma w nosie czyje to gniazdo i między kogo trafił.
Mucha mówi, że Piotr Roman wziął go na swoją listę wyborczą bo, „wolał mieć go przy sobie, niż przeciwko sobie”. Brzmi racjonalnie i przez jakiś czas to się udawało. Jazda zaczęła się, gdy radnym w wyborach uzupełniających został Kasprzyk. Prawdopodobnie wskutek wątpliwości co do tego na ile legalnie Kasprzyk został radnym (nawet ludzie Forum Samorządowego mieli wątpliwości czy startujący w 2015 roku w wyborach uzupełniających do rady Kasprzyk mieszka w Bolesławcu) Mucha utrącił pomysł uczynienia go wiceprzewodniczącym Komisji Infrastruktury, Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa (więcej TUTAJ).
W 2016 jako przewodniczący komisji Mucha podjął temat dzikiego składowiska odpadów za płotem cmentarza a już w tym roku kwestię grobów wykopanych na terenie będącym formalnie drogą. Wszystkie te jego działania były publicznym pokazaniem, że ludzie Forum Samorządowego zatrudnieni w MZGK mogą mieć coś za uszami i prezydent miasta ma podstawy, aby przypatrzeć się wnikliwiej działaniom tej spółki. To musiało boleć, bo Mucha wytykał faktyczne błędy i problemy.
Prezydent nawet wyraził się jasno, że doszło do złamania prawa w sprawie odpadów przy cmentarzu. Ale chyba jednak łatwiej urąbać jednego Muchę, niż narazić się swoim trzem radnym miejskim i jednemu powiatowemu. Mucha nie ma wątpliwości, że jego wykluczenie to nie decyzja radnych, a prezydenta miasta.
Jak uzasadnia wykluczenie Muchy Dariusz Filistyński? W tym materiale powiedział, że Mucha „działał na niekorzyść klubu”. Nie, nie działał na niekorzyść wyborców, mieszkańców, bolesławian czy tam jakiegoś innego, jak to się modnie nazywa, suwerena. Działał na niekorzyść klubu. Ponadto, jak mówi Filistyński „atmosfera była niepokojąca, stresująca dla wszystkich”. Brak Muchy w klubie zapewne poprawi atmosferę.
My zaś będziemy czytać na różnych portalach, że robi „gównoburzę”, na którejś kolejnej sesji zapewne zobaczymy jakiś spektakl pod tytułem „Mucha jest be” i dorobi mu się gębę zadymiarza, albo okaże się na przykład, że starał się o jakieś stanowisko (najlepiej w MZGK). Nie dostał i się mści.
Radni Forum Samorządowego wyhodowali sobie we własnym gronie opozycjonistę, który, jak przypuszczam, dopiero teraz pokaże co potrafi i zacznie dawać władzy do wiwatu. Jakiś czas temu nabijałem się na Bobrzanach z naszej, pożal się Boże, opozycji w Radzie Miasta. Nabijałem się pisząc, że radni Romana będą losowali ze swojego grona kogoś, kto im będzie robił za opozycję na sesjach. No i wylosowali.
Z otoczenia odchodzącego (kadencyjność) prezydenta miasta znika prawdopodobnie jeden z ostatnich krytycznych ludzi. Kilku klakierów prezydenta już przebiera nogami do objęcia schedy. I któregokolwiek prezydent wybierze, nie wszyscy niewybrani przyjmą to z pokorą.
Ale skoro MZGK mógł się bez konsekwencji bawić publicznymi pieniędzmi inwestując je za stratą w papiery wartościowe to uwierzcie: własny komitet wyborczy też może sobie założyć.