bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

I kto tu jest Bolkiem?

IPN ogłosił! Wałęsa jest Bolkiem! Zobowiązanie do współpracy znalezione w szafie Kiszczaka nie pozostawia wątpliwości – tak ogłosili biegli. Lada moment należy spodziewać się zarzutów wobec byłego prezydenta o składanie fałszywych zeznań. Bo Wałęsa takiej współpracy zaprzecza. Zobowiązanie jest datowane na 1970 rok, zaraz po dramatycznych grudniowych wydarzeniach w Gdańsku. Obecna władza odetchnęła, bo przecież udało się udowodnić, że legenda Solidarności, członek komitetu strajkowego w grudniu 1970r., przywódca strajku w 1980r., laureat Nagrody Nobla, pierwszy Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wybrany w wyborach powszechnych (w latach 1918-1989 prezydentów Polski wybierało Zgromadzenie Narodowe oraz Sejm, ale w okresie 1952-1989 urząd prezydenta był zlikwidowany) to agent i donosiciel. Można będzie wreszcie na nowo napisać współczesną historię Polski. Publicyści, rzekomi niezłomni poszukiwacze prawdy, protegowani obecnej władzy, będą mogli wyciągnąć z zakamarków historii, z powszechnego zapomnienia, „prawdziwych” twórców naszej niepodległości. Może nawet ktoś wpadnie na pomysł zwrócenia się do Komitetu Noblowskiego o rewizję swojej decyzji z 1983 roku o przyznaniu Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla. Triumfalizm obozu władzy i jego apologetów już rozlał się po internecie.

Obrońców Wałęsy wielu nie będzie. Bo on nigdy nie dał się lubić. Obrażał się na współpracowników lub po prostu ich dyskredytował. Nie był rozumiany, bo jak wiejskiego filozofa  może rozumieć wykształcone profesorskie grono lub zwykła brać robotnicza. Pomysły, w których realizację wierzył chyba tylko on, nie zwiększały grona zwolenników.

Polska historia jest jednak przewrotna, bo bardzo często na czele epokowych przemian nie stawiała laurkowych bohaterów lecz prawdziwych ludzi z krwi i kości, z ich zaletami i wadami. I takim jest również Lech Wałęsa. Kto pamięta o słabościach i błędach wielu polskich władców, od Mieszka poczynając. Kto wypomina królom wojny wszczynane w imię partykularnych interesów, wojny, w których masowo ginęli zwykli obywatele. Kto oceniając chociażby Józefa Piłsudskiego będzie na pierwszym miejscu wskazywał na zamach stanu, jakim był przewrót majowy?

Podobnych przykładów można przytaczać w nieskończoność, osób o przemożnym wpływie na losy Polski, które swoim działaniem do dziś wzbudzają kontrowersje. Choćby Jan III Sobieski, który na początku potopu szwedzkiego sprzymierzył się z królem szwedzkim Karolem X Gustawem. I kto w obliczu jego niezaprzeczalnych zasług dla Polski i Europy o tej zdradzie pamięta?

Za 100 lat, jestem o tym przekonany, w dalszym ciągu to Lech Wałęsa będzie traktowany jako przywódca ruchu robotniczego, który przyczynił się do pokojowych przemian w Europie Wschodniej. I do wyprowadzenia wojsk radzieckich z Polski. Gdzie byli wszyscy odważni w 1970 roku, gdy MO i wojsko strzelało do stoczniowców? Nie było wtedy żadnych zasad prowadzenia działalności opozycyjnej. W 1968 roku Armia Radziecka na czele wojsk Układu Warszawskiego pokazała w Czechosłowacji, jak będzie traktować protesty wewnątrz bloku sowieckiego. W operacji uczestniczyły też jednostki Ludowego Wojska Polskiego. W szczytowym momencie wojska inwazyjne liczyły 450 tys. żołnierzy i 6500 czołgów. I to był dramatyczny pokaz siły. Na długie lata wystarczył do zniechęcenia odważnych rewolucjonistów. Jak w tej sytuacji mógł się powieść niewielki, co do skali, protest przeciwko podwyżkom cen mięsa i późniejszym zatrzymaniom? Bilans wydarzeń grudniowych to 41 zabitych i ponad 1100 osób rannych, niewiele mniej, niż przy inwazji na Czechosłowację. W tamtym okresie nikt nie uczył, jak prowadzić działalność opozycyjną, rozmawiać z władzą podczas przesłuchań, nie ulec pokusie drobnych kompromisów. Bo każdy chciał żyć, odpowiadać za rodzinę i bliskich. Władza o tym wiedziała i doskonale do takiego działania była przygotowana. A jednak dała się ograć przez prostego, cwaniakowatego robotnika, który po kilku latach okazał się przeciwnikiem, którego komunistyczne władze nie zdołały przechytrzyć, przekupić ani złamać. Gdzie byli wtedy jego krytycy, którzy w pieleszach ciepłych domów rozmyślali o swojej wielkości? Gdzie?

Nie lubię Wałęsy. No i co z tego, że go nie lubię? Wiedziałem, że 100 milionów dla każdego to idea, której nie zdołał wytłumaczyć, a ci co ją wprowadzili, zrobili z niej karykaturę. Nie przeszkadza mi to, bo ważniejsze jest dla mnie, że żyję w wolnym – jeszcze – kraju i mogę się swobodnie poruszać po Europie. Właśnie dzięki Wałęsie. I także właśnie dzięki niemu, słyszę teraz brednie sączące się z państwowej telewizji. Ale na szczęście nie muszę ich słuchać!

Tekst: Robert Wanat/nastyku.pl

Foto: Giedymin Jabłoński/Wikipedia

Exit mobile version