– Proszę – powiedziałem podając Mistrzowi skierowanie.
– Co jeszcze ma pan dla mnie? – spytał Mistrz, który w międzyczasie przekazał dokument Pomagierce.
– A co jeszcze powinienem? – spytałem zdziwiony. Nic więcej nie mam, jestem oto – zaatakowałem.
– Panie kochany – zirytował się Mistrz – tutaj ma pan napisane wyraźnie: badanie sanitarno-epidemiologiczne i psychotesty.
– Myślałem, że to mogę niezależnie zrobić, kiedy zechcę – rzuciłem hardo.
– Ja tutaj decyduję co pan może i kiedy – zbeształ mnie Mistrz. Dopiero po wykonaniu tych badań przystawiam pieczątkę i decyduję, czy się pan do pracy nadajesz czy nie – perorował, po czym zabrał się do wypełniania dokumentów.
– Firma pod Wrocławiem? – zapytała Pomagierka unosząc wzrok znad gazety. Chce się panu tyle kilometrów do pracy dojeżdżać? – rzuciła ironicznie. Ech, zacznie się wstawanie o 4 rano – szydziła – Za ludźmi to nie nadążysz – zakończyła filozoficznie i wróciła do kolorowej lektury.
– A zatem zrobi pan tak – przejął inicjatywę Mistrz. Odwiedzisz pan okulistę, proszę, oto skierowanie. Następnie neurologa i przyniesiesz mi pan wyniki badań z Sanepidu. Później w papierniczym kupisz pan książeczkę zdrowia i pójdziesz pan na te psychotesty. Proszę, tu jest numer telefonu – powiedział podając mi ulotkę.
– Przy komputerze będzie pan pracował? – przypomniał sobie.
– No raczej, jak wszędzie teraz – odparłem z coraz niżej opadającą szczęką.
– To jeszcze w takim razie doniesiesz mi pan zaświadczenie od…
– Mistrzu, nie przesadzaj – ożywiła się pomagierka – Wystarczy chyba?
– W sumie racja – zawyrokował Mistrz. Proszę – zwrócił się do mnie wręczając mi plik skierowań. I z zaświadczeniami z tych miejsc wraca pan do mnie – powiedział przyjaźnie, a ja poczułem się jak Dionizy Cichocki w gabinecie prezesa spółdzielni mieszkaniowej w serialu Alternatywy 4.
– Ależ Mistrzu – jęknąłem cicho – przecież ja tego wszystkiego dziś nie załatwię.
– Oooo, nie tylko dziś, ale i w tym tygodniu – uśmiechnął się tryumfalnie. Zatem widzimy się w przyszłym najprędzej – rzucił z dobrotliwym uśmiechem. I tak ma pan szczęście, bo okulista właśnie zaczął przyjmować w gabinecie obok. No, powodzenia i do zobaczenia – zakończył.
Wyszedłem z gabinetu i ze skierowaniem udałem się do Niezwykle Ważnej Pani Recepcyjnej.
– Chciałbym zarejestrować się do okulisty – powiedziałem cicho.
– Gabinet numer 7 – odparła – Przepuszcza pan dwie osoby z rejestracji prywatnej i wchodzi bez kolejki jako medycyna pracy – poinstruowała. Podszedłem pod drzwi gabinetu i ustawiłem się w ogonku czując na sobie morderczy wzrok tych “z rejestracji prywatnej”. Nie dość, że płacą 100%, to jeszcze muszą wpuszczać mnie bez kolejki. Że też nikt nigdy w tym kraju nie wpadł na bardziej cywilizowane rozwiązanie.
– Przepuszcza pan dwie osoby z rejestracji prywatnej i wchodzi bez kolejki jako medycyna pracy – usłyszałem za plecami głos Niezwykle Ważnej, która “załatwiała” kolejnego pacjenta.
– Przed chwilą powiedziała mi pani to samo – bąknąłem z przekąsem.
– Bo tak jest; co pan, liczyć nie umie? – odgryzła się Recepcyjna.
– Zaraz, ja czekam już od godziny – zirytował się czerstwy staruszek “z prywatnej” wbijając we mnie nienawistne spojrzenie.
– Ona tu rządzi – odparłem beznamiętnie wskazując głową na Niezwykle Ważną. Na szczęście w tym momencie z gabinetu wyszła pani okulistka i zaprosiła mnie do siebie.
Pani Doktor okazała się przesympatyczną osobą, która kazała mi przeczytać rząd cyfr na tablicy, rozróżnić liczby na kolorowych polach, po czym zabrała się do wypisania zaświadczenia o odbytym badaniu oraz rachunku, co z pewnością zajęło najwięcej czasu. Podziękowałem najpiękniej jak umiałem i co koń wyskoczy udałem się do papierniczego po książeczkę badań. Jako że sklep ów znajduje się o przysłowiowy “rzut beretem” od miejsca, w którym przyjmuje dwuimienny lokalny neurolog, postanowiłem wykorzystać okazję i wybadać teren. Ku mej radości, lekarz był w swoim gabinecie, a na zewnątrz nie czekał żaden pacjent. Władowałem się więc do środka ze skierowaniem i przystąpiliśmy do rzeczy. Pan doktor , skądinąd przemiły facet, najpierw kazał mi wodzić wzrokiem za jego palcem, następnie zrobić przysiad, pokręcić głową w obie strony oraz zrobić kilka tip-topów w linii prostej. Po czym przystąpił do wypisywania zaświadczenia o odbytym badaniu i rachunku, co zresztą zajęło najwięcej czasu. I tutaj naszła mnie pewna refleksja, choć nie jestem lekarzem i mogę się mylić. Myślę sobie zatem, że branża medyczno-farmaceutyczna w naszym kraju kwitnie, bo wydaje mi się, że wszystkie owe “powierzchowne” badania wykonać mógłby jeden lekarz medycyny pracy lub lekarz rodzinny i ewentualnie, w razie wątpliwości, skierować mnie na dalsze badania do specjalisty. A tak muszę ustawić się w trzech “ogonkach” i tylko wrodzone szczęście sprawiło, że uwinąłem się w jeden dzień.
Czekała mnie jeszcze wisienka na torcie – psychotesty. Sam się zastawiałem, czy zdam. Pocieszeniem był fakt, że według niektórych światowych autorytetów psychiatrii, nikt z nas nie jest do końca normalny. I tej wersji zamierzałem się trzymać i w razie czego iść w zaparte.
…cdn.