Sytuacja taka. Wyobraźcie sobie, że jesteście właścicielami firmy i zatrudniacie ludzi. I jeden z nich idzie na sześciotygodniowe zwolnienie lekarskie, bo miał, na przykład, operację kolana. I wraca po tych sześciu tygodniach na jeden dzień do pracy, po czym mówi, że od jutra znowu idzie na zwolnienie, bo dostał zapalenia ucha. No i co byście zrobili?
Jestem przekonany, że dwa razy zastanowilibyście się, co ten koleżka robi jeszcze w Waszej firmie i czy aby na pewno warto w niego dalej inwestować. Ja też, bo w naszym kraju nie wypada chorować, a jeśli nawet, to często nie chodzi się na zwolnienia. Zwłaszcza długie. Wiadomo, czas to pieniądz, jak mawiają Anglicy, a w takich czasach żyjemy, że każdą sekundę można przeliczyć na dowolną walutę świata. Otacza nas rzeczywistość targetów i deadline`ów, gdzie nawet restauracje w nazwie mają fast. Bezpośrednie interpersonalne relacje wymieniliśmy na telefony komórkowe i społecznościowe media, bo można szybciej i więcej. Telewizyjni spikerzy podający wiadomości lub lektorzy w reklamowych spotach bombardują nas gradem słów, z których połowy nie nadążamy zrozumieć, lecz ważne jest tylko to, by przekaz „poszedł w świat” w jak najkrótszym czasie.
Tym samym sposobem, jeśli wierzyć reklamodawcom, wiele oferowanych nam produktów, zwłaszcza farmaceutyków, działa szybko, często na wszystko, a już na pewno ze zdwojoną siłą. Time is money. Zdarzają się jednak wyjątki, kiedy pośpiech jest wskazany, a nawet bardzo pożądany i mile widziany. Było tak…
***
Jakiś czas temu, po sześciotygodniowym zwolnieniu lekarskim, szykowałem się do powrotu do pracy, gdy …dostałem zapalenia ucha :-).
– Łatwo się nie dam – zacisnąłem zęby i pomaszerowałem do roboty. Jednakże, ból był tak nieznośny, że postanowiłem niezwłocznie udać się do jakiegoś lokalnego Szamana w celu wyeliminowania wirusa. Przedstawiwszy swój ambitny plan żonie i usłyszałem:
– Chcesz widzieć się z laryngologiem, najlepiej dzisiaj, najlepiej wieczorem, bo tak Ci pasuje, bo wydaje Ci się, że płacisz i wymagasz? Chyba oszalałeś, do specjalisty to i prywatnie trzeba się umawiać z wyprzedzeniem. Przestanie Cię boleć, zanim się dostaniesz do gabinetu. Takie kolejki.
***
Natchniony owymi słowami zachęty ze strony małżonki, zacząłem wprowadzać swój plan w życie. Dzięki wrodzonemu urokowi osobistemu i dyplomatycznym talentom umówiłem się jeszcze tego samego dnia …na 18. Można?
***
Gdyby gdzieś, kiedyś, odbywały się Mistrzostwa Świata Szamanów w Przyjmowaniu Pacjentów na Czas, to ten, u którego byłem, byłby w ścisłej światowej czołówce. Prawdziwa ekstraklasa. Najpierw, gdy mnie zobaczył jak gramolę się o kulach, z których jeszcze musiałem korzystać, pięknie rozładował atmosferę:
– Panie, ja nie jestem ortopedą tylko laryngologiem.
Przełknąłem szyderstwo i szybko przeszliśmy do interesów. Jedno zerknięcie w ucho, dwa ruchy długopisem na druku recepty, stówka, rąsia, rąsia i po pięciu minutach byłem po wizycie. Jeżeli okaże się, że trafił z diagnozą, to gdyby gdzieś, kiedyś, odbywały się Mistrzostwa Świata Szamanów w Precyzyjnym Diagnozowaniu Pacjentów na Czas, to byłby on moim głównym faworytem do podium. Klasa Światowa.
***
Pojechałem zatem do pobliskiego Farmaceuty po zalecane medykamenty. I znowu; cyk, cyk, rąsia, rąsia, 72,35 do zapłaty, do widzenia. Gdyby gdzieś, kiedyś, odbywały się Mistrzostwa Świata Farmaceutów w Obsłudze Pacjenta na Czas, to niewątpliwie byłby mistrzem. Może nawet rekordzistą olimpijskim.
***
Podsumowując, całość operacji trwała około kwadransa i kosztowała mnie 172,35 złotych.
***
Z czasem okazało się, że Szaman to naprawdę dobry fachowiec znający się na swojej robocie, bo przepisane farmaceutyki szybko pomogły, więc mam nadzieję, że kiedyś, do spółki z Farmaceutą, naprawdę wygrają jakąś czasówkę.