W dniu wczorajszym bolesławieckie internetowe media poinformowały, że Prokuratura Rejonowa w Bolesławcu jednak z urzędu podejmie czynności sprawdzające, czy aby jednak nie doszło do złamania prawa i sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia w trakcie tzw. „wypalania największego dzbana w Polsce”.
I bardzo dobrze, bo nieuzbrojonym okiem laika widać, że organizatorzy Bolesławieckiego Święta Ceramiki w sposób nonszalancki i bezrefleksyjny potraktowali zdrowie i życie gości bolesławieckiego święta.
Ileż to razy czytaliśmy o skutkach głupoty i braku wyobraźni różnych zbyt leniwych, aby ruszyć głową i przewidzieć ewentualne tragiczne następstwa swej ignorancji.
Do dzisiaj prowadzone jest śledztwo w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem… stwierdzono szereg skandalicznych przypadków złamania procedur i prawa, skutkiem czego specjalny pułk lotniczy został rozformowany, jeszcze niedawno zapadły wyroki w sprawie katastrofy budowlanej podczas międzynarodowej wystawy gołębi w Katowicach, gdzie w wyniku zlekceważenia obowiązku usuwania śniegu z dachu skinęło kilkadziesiąt osób, wcześnie katastrofa w Mirosławcu, kolejowa pod Szczekocinami… długo można by wymieniać skutki lekkiego podejścia do spraw bezpieczeństwa i… swych obowiązków… bo „Polak to i na drzwiach od stodoły…”, a śnieg…
Polak zawsze mądry po szkodzie, nigdy przed… i zawsze gdy przeminie żałoba, gdy pochowa się ostatnią ofiarę czyichś zaniedbań i głupoty, robi się akcję prewencyjno-kontrolną… odbębnia się ją, a potem wraca stare, wraca stara polska bylejakość.
Prokuratura wszczęła sprawdzanie przestrzegania prawa podczas happeningu pana Grobelnego. Na szczęście nic się nie stało, ale co by było, gdyby Bozia swego ochronnego parasola akurat w tych dniach nie rozpostarła nad Bolesławcem, a Maria de Mattias akurat miała inne zajęcia w niebie?
Znów powołano by specjalną komisję, wsadzono by paru odpowiedzialnych do pierdla, a pana Grobelnego wygoniono by z Bolesławca?
Wczoraj poszedłem sobie na baseny przy ulicy Spacerowej. Około godziny siedemnastej na przyległe boisko przyszło kilkunastu młodzieńców w wieku przedgimnazjalnym, a raczej młodych i obiecujących przyszłych mistrzów piłki nożnej.
Towarzyszył im trener, który jako pierwsze zarządził przeniesienie i ustawienie na boisku bramek piłkarskich. Chłopcy pokornie wypełnili polecenie pana trenera.
Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że bramki te w żaden sposób nie zostały zabezpieczone przed wywróceniem się.
Zdrętwiałem, kilkumetrowej długości, cztero, może pięciometrowej, wysokie gdzieś na dwa, metalowe, niczym gilotyna w przypadku upadku na czyjś kark i pan trener zachowujący się jak beztroski hazardzista, nie potrafiący wyobrazić sobie skutków ewentualnego upadku bramki na piłkarskiego wyrostka.
Zadzwoniłem do bolesławieckiej Straży Miejskiej, mając z tyłu głowy wszystkie te artykuły, które opisywały tragiczne śmierci dzieci przygniecionych owymi bramkami.
Dyżurujący Strażnik przyjął zgłoszenie i obiecał przysłać patol.
I faktycznie, kilkanaście minut później przyjechał samochód bolesławieckiej Straży. Wysiadło z niej dwóch strażników, podeszli do pana trenera, podali sobie ręce i kilka minut rozmawiali. Po chwili pożegnali się, wsiedli se do samochodu i… odjechali.
I co? I nic! Pan trener rozpoczął trening, poustawiał bramkarzy w bramkach- gilotynach i zaczęło się bieganie za piłką… a ja czekałem i zastanawiałem się czy Maria de Mattias jest teraz z nimi, czy zrobiła sobie małą przerwę.
Skandal, wielki potworny, skandaliczny skandal!
Pan Roman po raz kolejny pokazuje, że nie ma absolutnie żadnej kontroli nad podległymi sobie jednostkami, wszak to boisko bolesławieckiego MOSiRu, udowadnia że zatrudnia kompletnie nieodpowiedzialnych ludzi i daje im, ni jak nie przystające do ich wiedzy i kompetencji kierownicze stołki w miejskich spółkach, że finansuje Straż Miejską, która nie spełnia absolutnie swych funkcji, że strażnicy w niej pracujący, mimo pokazania im palcem konkretnych nieprawidłowości, wskazania konkretnego zagrożenia, lekceważą wezwanie, lekceważą sytuację i nie sprawdziwszy, nie podchodząc nawet w pobliże bramek-gilotyn sobie odjeżdżają – dla mnie pierwsi, którzy powinni być wyrzuceni na zbitą twarz.!
Chyba, że pan Prezydent, podobnie jak minister Kępa podczas ŚDM w Krakowie ma specjalny układ z niebiosami, i jest pewien, że patronka de Mattias ochroni bolesławian przed każdą głupotą miejskich urzędników i strażników miejskich.
A skoro tak, to kolejny powód aby rozgonić to kosztujące ponad milion złotych rocznie towarzystwo beztroskich osiłków zwane Strażą Miejską.
Dzisiaj żadne dziecko nie zginęło na mosirowskim boisku, ale co jutro, pojutrze? Boska cierpliwość i maryjna egida też ma swoje granice. A może wreszcie prokuratura przyjrzy się tej ratuszowej i romanowej stajni i trochę w niej posprząta?
… zgłoszę to w prokuraturze!
moja prywatna opinia jest moją prywatną opinią pozaprocesową i zgodnie z postanowieniem Sądu Najwyższego z dnia 4 stycznia 2005 roku (V KK 388/04) nie jest opinią w rozumieniu art. 193 k.p.k. w zw. z art. 200 § 1 k.p.k., i nie może stanowić dowodu w sprawie