Fotografowałem ostatnio Kuźnię 1755, restaurację w Lwówku Śląskim. Szukałem ujęć z zewnątrz i co chwilę „potykałem się” o jakieś estetyczne koszmarki. Ohydne kosze na śmieci, odrapany znak z lustrem na rogu ulicy. Niby nic, ale takie dowody zupełnego braku poczucia smaku wśród ludzi, którzy odpowiadają za kształtowanie przestrzeni publicznej. Kuźnia to bardzo stary budynek, którego właściciele włożyli mnóstwo pracy, pieniędzy i czasu w to, aby wyglądał tak, jak wygląda. Zadbali o każdy detal wewnątrz i na zewnątrz.
Ale ci, którzy władają, którzy odpowiadają za to jak wygląda publiczna przestrzeń, mają głęboko w d… to, że ktoś włożył mnóstwo pracy w to, żeby było ładniej, estetyczniej i otaczają te wyspy dobrego gustu polbrukowymi koszmarkami, ohydnymi koszami na śmieci itd. Bo im to nie przeszkadza. Urząd Miasta i Gminy Lwówek Śląski jest tuż obok. Urzędnicy i włodarze regularnie muszą przechodzić koło Kuźni. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że to miejsce zasługuje na estetyczniejsze otoczenie?
W Bolesławcu włożono kupę kasy w remont Teatru Starego a przed nim walnięto biało-czerwone barierki tak bardzo nieprzystające do estetyki Teatru, jak to tylko możliwe. Kto jest ślepy? Gdzie jest architekt miejski? No tak, nie ma…
Fontanna w bolesławieckim Rynku swój urok ma w tym, że jest równo z płytą Rynku. Wyglądała ładnie, bo strumienie wody tryskały z poziomu „podłogi”. Pewnego dnia jednak jakiś zdolny pan z PWiK jadąc ciężarówką przez Rynek wjechał na fontannę i ją uszkodził. Myślenie samorządowe o przestrzeni publicznej nakazało postawić na rogach fontanny cztery kwadratowe kwietniki i zabić jej urok. Tam nie ma ruchu samochodów, więc po co? Do tego dodano ceramiczną ławkę, która być może w innym miejscu miasta wyglądałaby dobrze, ale tam pasuje jak pięść do oka.
Autor ławki, pan rzeźbiarz Grobelny, sam też stał się ofiarą samorządowej estetyki. Jego rzeźbę „Drzewo ognia” postawiono na rondzie przy I LO. Niemal na poziomie asfaltu, żeby każdy kto wpadnie na rondo, mógł rzeźbę zniszczyć. Ale nawet nie o to chodzi. Rzeźbę postawiono na kostce typu polbruk. Sam jestem ciekaw jak się to podoba panu rzeźbiarzowi. Oczywiście nie chodzi mi o to, aby jakiś estetyczny bystrzak z Ratusza czy okrąglaka walnął wokół ronda cztery klomby. Chodzi o to, że skoro już chcemy uhonorować rzeźbę pana rzeźbiarza obecnością w przestrzeni publicznej a pana rzeźbiarza odpowiednim przelewem za odpowiednią fakturę, to zróbmy to z głową. Unurzanie jej w polbrukowej estetyce nie doda jej splendoru.
Czasem zastanawiam się jak wygląda kształtowanie estetyki miejsc publicznych w takim Bolesławcu. I wyobrażam sobie że, na przykład, jedzie sobie pan prezydent z współpracownikami, na przykład z szefową ośrodka kultury i sekretarzem miasta, i nagle ktoś z nich rzuca:
- Jakoś tu ciemno, walnijmy sobie tutaj świecące drzewko!
- Ale tylko jedno???
- A jakbyśmy walnęli takie lampki, jak te choinkowe, na całą ścianę bokemcece, to by było dopiero ładnie.
- By było… masz tego gusta!
Przypadek lwówecki to jednak przykład czegoś więcej niż braku poczucia estetyki, to przykład niedoceniania wkładu prywatnych osób w estetykę miasta. Kiedy ktoś się stara, żeby było cywilizowanie i przyjemnie dla oka, urzędnicy mają to w nosie i tym samym niweczą ten wysiłek.
Ludzie wkładają swoje prywatne pieniądze w biznesy, które rozwijają miasto. A władze, zamiast ich wspierać, lekceważą ich nawet zaniedbaniem.
Takim przykładem w Bolesławcu może być Piwnica Paryska. Można Bogdana Nowaka lubić lub nie, ale trudno zaprzeczać temu, że remontem kamienicy poprawił estetykę miasta a swoim hotelem podniósł poziom usług gastronomicznych i hotelarskich w Bolesławcu (pomijam aspekt promocyjny Gliniady, bo to inna bajka). Właśnie z ulicy Opitza umożliwiającej wjazd na hotelowy parking uczyniono drogę jednokierunkową. Nie można już w nią wjechać od strony Komuny Paryskiej. Klient hotelu czy restauracji podjeżdżający (dzięki nawigacji) od strony Komuny Paryskiej, żeby wjechać na parking, będzie musiał strzelić sobie jeszcze rundkę przez Mikołaja Brody, Wybickiego i Opitza (zapewne po długich tłumaczeniach personelu). Zwykle ten klient nie zna Bolesławca. Jego problem, prawda? Ch… tam, że się obcokrajowiec napoci, ważne że Nowak ma gorzej.
I nieważne, że kilkadziesiąt metrów dalej przy tej samej ulicy można jechać pod prąd o ile jedzie się do piekarni. Nowak nie piekarz, pies go drapał.
Robisz coś żeby Twoje miasto było ładniejsze, ciekawsze, bogatsze? Będziesz miał pod górkę. Chyba że zaakceptujesz powszechną brzydotę, brak estetyki i dostosujesz się do normy świecących drzewek, koszy na śmieci z zardzewiałej blachy, klombików z d.. wziętych, polbruku i biało-czerwonych barierek przy chodnikach. Estetyka wynikająca z mentalności samorządowców.
Ktoś powinien stać na straży estetyki miasta, ktoś niezależny powinien punktować głupie pomysły i interweniować zanim zostaną zrealizowane. Zatwierdzać każdy baner, szyld i element małej architektury. Umieć powiedzieć veto, gdy ludzie bez smaku udają, że mają smak. Zwłaszcza w miasta o tak długiej historii jak Bolesławiec czy Lwówek.
Ale kto? Architekt miejski? Nie ma. Radni? Musieliby się wychylić. W sumie czasem mam wrażenie, że w Bolesławcu na sesję mógłby przychodzić tylko jeden radny z tabliczką „jednogłośnie”. Zresztą pytanie zasadnicze brzmi: czy oni to dostrzegają? Jeżeli przez kilka lat żaden z nich nie zauważa, że na Kubika znak drogowy stoi na środku ścieżki rowerowej (z polbruku), to jak mają zauważyć inne absurdy? Jeżeli klepią niemal bezrefleksyjnie przekazanie dziesiątek tysięcy na miejską imprezę bez zapoznania się z dokładnym przeznaczeniem tych pieniędzy, to czego można do nich wymagać?