Moja Znajoma pojechała na odchudzające wczasy SPA. Od tygodnia ma kiepski nastrój. Wszystko zgania na pogodę. Nie cierpi deszczu, bo wtedy łapie chandrę, siedzi (czytaj: leży), marudzi i je, je, je i je.
Wczoraj dostałam od niej kartkę pocztową z pozdrowieniami! Byłam wzruszona, że nie zaginął jeszcze ten piękny zwyczaj wysyłania pocztówek, w przeciwieństwie do mojego kluczyka od skrzynki pocztowej.
Widokówka przedstawiała fragment sylwetki Mojej Znajomej na tle plaży. Poniżej widniał odręczny dopisek: „Ciąg dalszy mojego zdjęcia na drugiej stronie : ) ”.
A na odwrocie:
Pozdrowienia znad morza przesyła Twoja Znajoma.
P.s. Pogoda nienajgorsza. Padało tylko dwa razy w tym tygodniu.
Za pierwszym razem lało przez trzy dni a za drugim przez cztery.
Trochę się przeziębiłam. Musiałam łykać aspirynę, ale smakowała mi tylko z majonezem.
Znalazłam tu fajny sklep. Kupiłam talerz do zupy, sprzedawca popatrzył na mnie i dorzucił mi jeszcze ponton i koło ratunkowe gratis.
Przez tę wilgoć skurczyły się wszystkie moje ubrania, a w dżinsach poleciało mi oczko. Poznałam sympatyczne koleżanki. Zrobiono nam wspólne zdjęcie – z lotu ptaka, żeby było mnie widać na fotografii. Byłam też na potańcówce. Nie podobało mi się, bo gdy tylko zaczynałam tańczyć, orkiestra przestawała grać i zaczynała dziwnie podskakiwać. I chyba ostatnio znowu przytyłam, bo w pępku nie zbiera mi się puszek, tylko cały sweter.
Rok temu byłam u lekarza. Pamiętasz, powiedział mi, że jeśli każdego dnia zrobię sobie marsz na 10 kilometrów, to za rok wrócę do właściwej wagi i kondycji.
Zadzwoniłam do niego wczoraj i mówię:
– Wróciłam do swojej właściwej wagi, tylko mam problem!
– Jaki? – zapytał.
– Jestem teraz 3650 km od domu!