Nie napiszemy o tym, że rodziny pracowników starostwa, ich znajomi i trochę jakichś obcych ludzi (pewnie przyleźli po darmowe koszulki i medale) jak co roku wzięło udział w RUNdce z Powiatem. Impreza odbiła się szerokim echem w okrąglaku. I będzie odbijać się przez tydzień. Bo to okrąglak.
Nie będziemy powielać pierwszego wywiadu z nową dyrektor MDK, Beatą Domerecką. Nowa szefowa powiatowej placówki powiedziała, że w ofercie MDK nowościami (zapewne przypadkiem) będą akurat te rzeczy, z których ona poprowadzi zajęcia. Czyli MDK będzie rozwijał pasje fotograficzne i komputerowe, bo na to pani dyrektor ma zapewne papiery. Cieszmy się, że szefem MDK nie został jakiś górnik dołowy albo ślusarz.
Nie będziemy drążyć tego, że na wystawie fotografii Dawida Meiera, który swoimi pracami na swoją ekspozycję przyciąga więcej ludzi niż dwa stowarzyszenia fotograficzne z rodzinami, prawie nie było fotografów. Bo to nic dziwnego, w końcu żyjemy w mieście, w którym księża nie przychodzą na spotkanie z księdzem Bonieckim a restauratorzy nie jedzą u konkurencji, co u niektórych z nich niestety widać i czuć.
Nie będziemy wracać do sprawy orlika przy Komuny Paryskiej, na którym wciąż nie zainstalowano bramek, które usunięto niedługo po otwarciu. Jak to powiedział starosta na otwarciu: „Za rok, dwa, trzy nie będziemy pamiętać, ile to kosztowało”.
Nie wspomnimy o tym, że powiatowi radni na dzisiejszej sesji otrzymali informację o możliwych wariantach poprawy warunków nauczania uczniów i pracy nauczycieli Szkoły Specjalnej. Nie napiszemy, bo nie otrzymali. Mimo obietnic zarządu powiatu. W sumie dlaczego ktoś miałby traktować radnych lepiej niż oni wyborców?
Nie będziemy też powielać wstrętnych plotek, że w jednej miejskiej spółce pracownicy nie chcą pracować w weekendy i zastrajkowali masowymi urlopami po tym, jak jeden z nich poleciał z roboty. Z takim strajkiem to do śmieci.
Ale skoro już ten spektakl szykują, to poprosiliśmy znajomego kostiumologa o propozycję stroju dla radnej Renaty Fredyk (zagra Kapturka). Widzicie obok ten projekt… Ładny?
W sumie szkoda, że nie zaangażowano rodziny Kapturka do niektórych ról. Byłoby jak w bolesławieckim samorządzie. A radny Molak miałby wolne.
No i nie będziemy się pastwić nad autorką zaproszenia rozesłanego do radnych, z którymi pewien bolesławiecki portal chce zrobić wywiady prezentujące ich działania, plany i wizje. Wizja polszczyzny tego zaproszenia nie jest spójna z naszą wizją polszczyzny. Ale radnym gratulujemy zainteresowania i współczujemy dobrowolnej konieczności opowiedzenia o swoich osiągnięciach. W niektórych przypadkach trzeba będzie się nieźle nagłowić, żeby coś wydukać.
No i jeszcze ten KOD… Ale o czym tu pisać? Że jedni powiatowi PO się chwalą, że byli na manifestacji? Że niektórzy nie pojechali, bo myślą jak tu się zatrudnić, żeby PiS nie zwolnił? Banał.
No i nie będziemy cieszyć się z dziećmi z Domu Dziecka z leciwych komputerów od Urzędu Miasta. Mają fuksa, że mieszkają blisko muzeum i ktoś się machnął z adresem. Drogie dzieci, to kwadratowe to monitory, kiedyś takie robili. Jak Windows XP miał jeszcze wsparcie…
Nie będziemy też opisywać tego, jak w niedzielę podczas festiwalu Schnabla w Nowogrodźcu kościół wypełnił się po brzegi ludźmi pragnącymi słuchać Vivaldiego Staniendy. Bo w Bolesławcu samorządowcy wolą dać ludziom posłuchać Iwana od Delfina i Boys a radni zamiast zainteresować się finansowaniem z miejskiej kasy muzycznych wydzielin tych „legendarnych gwiazd” zajmą się Kapturkiem.
Co ciekawe, drodzy radni, francuska wersja bajki o Kapturku „kończy się przestrogą przed przystojnymi i czarującymi wilkami. Jest to ostrzeżenie przed zbyt szybką inicjacją seksualną, o czym świadczy również XVII-wieczny francuski idiom „zobaczyć wilka”, oznaczający właśnie „stracić dziewictwo”. (Tako rzecze Wikipedia.)
My byśmy się jednak zastanowili nad tym, czy brać dzieci na ten spektakl…