Kiedy 18 kwietnia 1813 roku Michaił Kutuzow, książę smoleński, generał cara Aleksandra I wjeżdżał do Bolesławca, nie mógł przypuszczać, że spędzi tu 10 ostatnich dni swojego życia. Uważany za pogromcę Napoleona, feldmarszałek armii pruskiej i rosyjskiej nie czuł się dobrze. Gdy tylko dojechał na kwaterę, wieczorem wysłał adiutanta po butelkę wódki na lepsze samopoczucie. Do miasta przybył konno 18 kwietnia wraz z carem Aleksandrem I i całym sztabem. Był wówczas głównodowodzącym armii rosyjskiej. Ludność witała ich girlandami z róż.
Wódka nie pomogła. Marszałek czuł się źle. Jednak następnego dnia wraz z carem wyruszył do Lubania. Gorączka sprawiła, że Kutuzow wrócił do Bolesławca. Zatrzymał się w domu należącym do handlarza solą – majora Fryderyka von Mark, (na rogu dzisiejszych ulic Kutuzowa i 1 Maja). Po przyjęciu lekarstw jego stan się poprawił. Marszałek zamierzał szybko wyjechać do Drezna, ale znów poczuł się źle. To tyfus – postawił diagnozę wojskowy lekarz. 20 kwietnia Kutuzow już leżał w łóżku. Nadal pracował, kierując armią i wymieniając korespondencję z carem. Już wtedy jednak zaczęto go po cichu odsuwać od dowodzenia, ale tak aby tego nie odczuwał.
– Z dnia na dzień słabnę. W żaden sposób nie mogę jechać dalej, nawet w karecie. Przede wszystkim należy starać się jak tylko można najszybciej przeprawić armię za Łabę – napisał 22 kwietnia do cara Aleksandra. Tego samego dnia odwiedził go król pruski Fryderyk Wilhelm III, który kilka dni wcześniej udekorował Kutuzowa najwyższym pruskim odznaczeniem – Orderem Czarnego Orła. O spotkaniu pisała nawet „Gazeta Warszawska”.
Generał czuł, że słabnie. Postanowił napisać ostatni list do żony. „Piszę do ciebie, mój przyjacielu, pierwszy raz ciężką ręką, czym ty możesz się zdziwić, a być może i zmartwić – choroba taka, że w prawej ręce odjęła mi czucie. … teraz posyłam 10 tysięcy talarów na opłatę długów, 3 tysiące Annuszce i 3 tysiące Paraszence … Ty możesz spodziewać się ode mnie jeszcze. (…) Wybacz, mój przyjacielu.”
Fryderyk Wilhelm III przysłał do Bunzlau (Bolesławca) swojego radcę dworu, czyniąc go odpowiedzialnym za stan chorego. – Co jeszcze można zrobić? Już wszystkie sposoby i leki zastosowaliśmy – zastanawiali się w kącie pokoju lekarze. Na ratunek generałowi przybyli: pruski królewski lekarz przyboczny, dr Wiebel, carski – dr Jakub von Willy, bolesławiecki lekarz Jan Gottlob Wislizenus i rosyjski lekarz A. Małachow. Mimo to chory słabł, a prawą rękę unieruchomił ostatecznie paraliż. „Dwa dni przed śmiercią Kutuzow stracił już świadomość. Ciężki stan głównodowodzącego starano się ukryć przed wojskiem, aby nie zasiać defetyzmu w szeregach. Dom przez cały czas pobytu Kutuzowa był pilnowany i chroniony przez kozaków Płatowa. Ograniczono dostęp do chorego, a nawet po jego śmierci wysyłano do wojska rozkazy w jego imieniu. Ukazywały się informacje, że Kutuzow, będąc w głównej kwaterze w Dreźnie, miał przekazać dziennik wydarzeń wojennych z 11-24 kwietnia.” – tak pisał później jego adiutant Skobieliew.
Bolesławianie byli bardzo usłużni dla bohatera. Kiedy umierał, ulicę pod jego oknami wyłożyli słomą, by nie przeszkadzał mu hałas powozów. Zebrali także 1000 talarów dla lekarzy. Pieniądze jednak zostały w miejskiej kasie, bo 28 kwietnia 1813 roku o godzinie 21.35 Kutuzow zmarł. Przeżył 72 lata. Ciało zmarłego zostało zabalsamowane, wyjęto z niego wnętrzności, posmarowano aromatycznymi ziołami i eteryczną tynkturą. Niektóre części ciała lakiem zabezpieczono przed gniciem. Z Legnicy ściągnięto specjalistę, który modelował twarz Kutuzowa.
„Zwłoki jego namaszczone, ozdobione wszystkimi orderami, wystawione są w mieszkaniu jego w paradnej trumnie przy straży wojskowej. Oczekują jeszcze na rozkaz Cesarza względem miejsca, do którego zwłoki mają być wiezione. Pewna znakomita Dama uwieńczyła skronie jego wieńcem wawrzynowym, co na Rosjanach wielkie sprawiło wrażenie.” – pisała 11 maja „Gazeta Warszawska”.
Zwłoki pod szklanym przykryciem wystawiono na widok publiczny. 9 maja ciało Kutuzowa przewieziono w cynowej trumnie wraz z sercem włożonym w srebrną kapsułę do Petersburga. Przedtem jednak w Bolesławcu odbyło się uroczyste pożegnanie. Sarkofag ciągnęła szóstka koni. Na ulice wylegli mieszkańcy, władze miasta oraz uczniowie miejscowych szkół. Ciało Kutuzowa eskortowało 100 kozaków. W Bolesławcu zostały trzewia marszałka. Leżały one pod pomnikiem Kutuzowa przy drodze do Zgorzelca, na dzisiejszym cmentarzu imienia Kutuzowa. Stojący tam monument został zamówiony kilkanaście dni po śmierci feldmarszałka u miejscowego kamieniarza. Stanął w miejscu, gdzie 8 maja 1813 roku pochowane miały zostać w cynowej trumience trzewia, a nie, jak mówiła powszechnie przekazywana legenda, serce feldmarszałka. Głosiła ona, że sam książę chciał, aby serce pozostało z jego żołnierzami.
Legenda była tak silna, iż w 1913 roku Towarzystwo Wojenno-Historyczne w Moskwie zażądało sprowadzenie serca z ówczesnego Bunzlau i złożenia go w stołecznym soborze Chrystusa-Zbawiciela. Jednocześnie przy tym „sercu” rosyjscy żołnierze z okolicznych jednostek przez wiele lat po 1945 r. składali przysięgi. „Wszyscy wierzyli, iż pochowane jest tam serce Kutuzowa. Nawet w 24 tomie sowieckiej Wielkiej Encyklopedii znalazła się informacja o leżącym tutaj sercu.” – pisze historyk pochodzący z Bolesławca, Mariusz Olczak, w swojej książce „Rok 1813”.
To samo powtarzano zwiedzającym Muzeum Kutuzowa (dzisiejsze Muzeum Ceramiki), które powstało po ostatniej wojnie w budynku, w którym zmarł Rosjanin. Wątpliwości co do losów serca nie ma, bo w roku 1933 podczas otwarcia grobu Kutuzowa okazało się, że obok głowy w cynowej trumnie leżało zabalsamowane serce. Mimo to wciąż przy wejściu na cmentarz znajduje się płyta z napisem: „Tu spoczywa serce M.I. Kutuzowa wielkiego dowódcy patrioty rosyjskiego którego wojska wyzwoliły swoją ojczyznę od najazdu napoleońskiego 1812-1813.” Jednak trzewia marszałka też wywieziono do Rosji, tyle że już po 1945 roku, a i pomnik, pod którym leżały, to już nie ten sam monument, bo stary Francuzi zniszczyli w 1814 roku.
Do upadku komunizmu wciąż Rosjanie i niektórzy Polacy wmawiali bolesławianom, że na cmentarzu żołnierzy radzieckich spoczywa serce księcia Michała Kutuzowa, który rozgromił armię Napoleona. Propagandzie ZSRR nie przeszkadzało, że Kutuzow był carskim marszałkiem i obrońcą potęgi Rosji carskiej. Uważali, że świetnie nadaje się do reklamy już nie rosyjskiej, a radzieckiej mocarstwowości. Przykładem mogą być sylwetki żołnierzy broniące wejścia na cmentarz. Pierwszy jest czerwonoarmistą, drugi żołnierzem z czasów napoleońskich.
Nie tylko wnętrzności i ciało marszałka skazane były na wędrówki, także jego drugi i najbardziej znany pomnik nie zawsze stał tam gdzie dziś.
Miesiąc po śmierci Kutuzowa do Bolesławca przyjechał Napoleon. Zapytał, czy to jest miasto, w którym zmarł jego przeciwnik. Gdy dowiedział się, że marszałkowi nie wystawiono pomnika, stwierdził, że to zaniedbanie. Na stwierdzeniu się skończyło. Pomnik powstał z inicjatywy mieszkańców miasta dopiero w 1819 roku. Fundatorem monumentu był król pruski Fryderyk Wilhelm III. Do prac zaangażowano znakomitych artystów: Karla Schinkla oraz Gotfryda Schadowa (autor kwadrygi na Bramie Brandenburskiej w Berlinie), który wykonał rzeźby czterech lwów. Pomnik miał symbolizować przyjaźń prusko- rosyjską i stanął w Rynku. Obelisk wykonano w odlewni w Berlinie z żelaza ze Śląska obrobionego wcześniej w Gliwicach. Trzydziestotonowa rzeźba była na owe czasy nowoczesna, choć autorzy nie ustrzegli się błędów. Źle podano datę śmierci marszałka. Są też pomyłki w pisowni rosyjskiej części napisów.
Choć Kutuzow zmarł na tyfus, na kamieniu węgielnym pomnika, który w 1936 roku znaleziono podczas brukowania rynku, napisano, że marszałek zmarł w wyniku odniesionych ran. Pruski obelisk symbolizował przyjaźń z Rosją. Kiedy z przyjaźni nic nie zostało, bolesławianie zapomnieli o uczuciach dziadków do rosyjskiego księcia. Pomnik przeniesiono na planty, gdzie stoi do dziś. Po 1945 roku zaczęto interpretować dzieło jako symbol przyjaźni polsko-radzieckiej. W lutym 1945 r., przed budynkiem, w którym zmarł Kutuzow, czyli tuż koło pomnika, odbyła się defilada zwycięstwa wojsk sowieckich.
Niemieckie napisy nikomu nie przeszkadzały.
Dowódca 1. Frontu Ukraińskiego i kawaler orderu Kutuzowa marszałek Iwan Koniew wydał nawet rozkaz, aby przechodzący obok pomnika żołnierze oddawali honory. W 132. rocznicę śmierci Kutuzowa – 28 kwietnia 1945 r. przybyło 28 delegacji poszczególnych frontów i armii, w sumie ponad 1000 generałów, wyższych oficerów i żołnierzy. Jak podaje w swojej książce Mariusz Olczak, w roku 1947 usiłowano wysadzić pomnik w powietrze, miała to być akcja jakiejś organizacji niepodległościowej. Udało się jedynie uszkodzić cokół. Sprawa stała się tak głośna, że interweniował marszałek Rokossowski, domagając się naprawienia szkód. Nie wiadomo dziś, jakie efekty przyniosło śledztwo bezpieki, ale 7 sierpnia 1947 r. Miejska Rada Narodowa, na nadzwyczajnym posiedzeniu, postanowiła wyrazić ubolewanie „z powodu karygodnych wybryków nieznanych jednostek”. Pomnik naprawiono na koszt miasta. Temat pomnika wrócił w III Rzeczypospolitej, kiedy mówiło się o zniszczeniu dzieła czczącego „polakożercę” Kutuzowa. Zwyciężył rozsądek – w ostatnich latach poddano pomnik renowacji, ogrodzono i oświetlono. Dla bolesławian to tylko jeden z zabytków miasta, dla sąsiadów ze wschodu – to pomnik bohatera. Parę lat temu temu ukraińscy skauci z wielkim szacunkiem złożyli wieniec pod pomnikiem pogromcy Napoleona. Sądzili, że w Bolesławcu spoczywa serce Kutuzowa.
Tekst ukazał się w 2008 roku w Gazecie Wrocławskiej.
Podczas pracy nad tekstem wykorzystano książkę Mariusza Olczaka „Kampania 1813 r.” wydawnictwo Oppidum, 2004 r.
Znacznie więcej na temat śmierci i kultu Kutuzowa można znaleźć TUTAJ, w tekście autora książki.
TUTAJ można obejrzeć Muzeum Kutuzowa z 1986 roku.
TUTAJ można obejrzeć pomnik i jego otoczenie w roku 1945.